Bajer z Bel-Air znowu razem (2020)

Bajer z Bel-Air znowu razem (2020) – recenzja, opinia o programie [HBO]. Zjazd rodzinny

Piotrek Kamiński | 06.07.2022, 21:00

„Bajer z Bel-Air to jeden z najważniejszych seriali komediowych lat dziewięćdziesiątych. To od niego zaczęła się kariera aktorska Willa Smitha. Był szczerze zabawny, w taki prosty, najntisowy sposób, ale jego twórcy szybko zauważyli potencjał drzemiący w rozbudowywaniu relacji rodzinnych Banksów, pakując w kolejne odcinki tonę serca i emocji. Najmocniejsze były jednak te odcinki, które w przystępny sposób opowiadały o bardzo poważnych tematach, jak rasizm, porzucenie, strzelaniny. 30 lat po emisji pierwszego odcinka obsada spotkała się raz jeszcze by przypomnieć sobie jak wielką i ważną częścią ich życia był serial Susan i Andy’ego Borowitzów.

Trzydzieści lat temu serial można było oglądać w Polsce na zwykle zakodowanym Canal+, więc siłą rzeczy wielu polskich widzów go wtedy ominęło. Sam też widziałem tylko pojedyncze odcinki, kiedy akurat byłem u kolegi o odpowiedniej godzinie. Całość nadrobiłem dopiero, kiedy wszystkie sezony wskoczyły kilka lat temu na Netflixa. Od tamtej pory zdążyły już oczywiście z niego zniknąć, ale obecnie Bajer zadomowił się na HBO i tam można go nadrobić, jeśli ktoś jeszcze nie oglądał. Ja się w nim zakochałem. Nie od początku, ponieważ pierwsze odcinki, jak to często bywa, szukały jeszcze kierunku, w którym serial mógłby podążyć. Bohaterowie od razu byli wyraziści – wujek Phil miał bardzo ciasno spięte poślady i bał się wpływu jaki rozrywkowy Will może mieć na jego dzieci, oderwanych od rzeczywistości i snobistycznych Carltona oraz Hilary i jedynie ciotka Viv od początku cieszyła się, że jej siostrzeniec będzie z nimi mieszkał – ale brakowało im jeszcze głębi, którą udało się zbudować parując ich ze sobą w różnych niecodziennych, a czasami właśnie boleśnie codziennych sytuacjach. Lecz już szósty odcinek pokazał, że mamy do czynienia z serialem, który ma coś do powiedzenia i będzie hitem. Mówię oczywiście o historii w której Will i Carlton zostali niesłusznie aresztowani za bycie niewłaściwego koloru skóry. A nie był to wcale najtrudniejszy odcinek całego serialu!

Dalsza część tekstu pod wideo

 Bajer z Bel-Air znowu razem (2020) – recenzja programu [HBO]. Dorastanie na planie zdjęciowym

Obsada serialu w 2020 roku

Jak to zwykle bywa w tego typu programach, obsada wchodzi po kolei na bardzo wiernie odtworzony plan zdjęciowy – salon rodziny Banksów. Cieszą się na swój widok, rozpamiętują dawne czasy. Standard, ale to w zasadzie wszystko o czym mogliby marzyć fani. Twórcom udało się wygrzebać dla nich kilka niezłych ciekawostek, jak na przykład taśmy z przesłuchań do ról. Naturalnie, wszyscy po kolei są zażenowani stylem, w jakim się dawniej nosili, swoim warsztatem aktorskim i tak dalej. Ale nie wszyscy muszą patrzeć na swoje twarze sprzed przeszło 30 lat i wstydzić się za siebie. Taki na przykład Will Smith nie wysyłał nigdy oficjalnej taśmy. Nie miał nawet prawilnego przesłuchania. Ze szczegółami opowiada jak wyglądał jego bardzo ekskluzywny, bardzo prywatny casting do serialu.

Aktorzy dzielą się swoimi ulubionymi momentami z całego serialu, opowiadają jak zmienił ich życie. Wcielająca się w młodziutką Ashley Tatyana Ali przeżyła na planie zdjęciowym swój pierwszy pocałunek. Spędzała ze swoją sitcomową rodziną więcej czasu niż z tą prawdziwą. Taka sytuacja zwyczajnie musiała prowadzić do wytworzenia się głębokich więzi między całą obsadą. Wszyscy po kolei często podkreślają, że stali się dla siebie niemalże rodziną. Może nawet trochę za często, zwłaszcza w ostatnich minutach programu, kiedy poza zapewnianiem jaką to wspaniałą familią byli, są i będą, nikt nie mówi już nic ciekawego.

Bajer z Bel-Air znowu razem (2020) – recenzja programu [HBO]. Rozliczanie się z bolesną przeszłością

Obsada serialu w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych

Tym, co odróżnia dzisiejszy program od reszty tego typu spotkań po latach jest chęć rozliczenia się z niewygodną, bolesną przeszłością serialu. Po trzecim sezonie, aktorka wcielająca się w ciocię Viv, Janet Hubert została zastąpiona przez Daphne Maxwell Reid. Rozstanie nie należało do lekkich. W sieci od lat krążyło wiele pogłosek na temat tego, co właściwie wtedy nie zagrało. Najbardziej popularna wersja głosiła, że ciocia Viv była trudna na planie, bo drażniło ją, że wzięty „znikąd” Will Smith, który nawet nie potrafi dobrze grać, święci kolejne triumfy, zdobywa popularność i zarabia lepiej niż pozostali. To sam Smith miał być odpowiedzialny za jej zwolnienie. Teraz, 27 lat po ich ostatnim spotkaniu, udaje im się usiąść wspólnie, omówić sytuację, każde ze swojej perspektywy i w końcu pogodzić – pozostając w zgodzie z duchem serialu. To znaczy prawie pozostając, bo jednak Alfonso Ribeiro, którego spór z Hubert rozwinął się do otwartej nienawiści i wzajemnego szydzenia z tego drugiego, nie zjawił się na planie w dniu, w którym odwiedziła go Janet Hubert. Podobno miał jakieś inne zobowiązania i po prostu nie mógł, ale brzmi to jak wymówka. Sam program nigdy nie zwraca na ten fakt uwagi. Pewnie nawet nie zauważyłbym, że kogoś brakuje, gdyby nie ciekawostki na IMDb. Tak, czy inaczej, rozmowa Willa i Janet jest trudna, bolesna. Widać, że oboje ciągną za sobą spory bagaż, więc lżej się człowiekowi robi na serduchu, kiedy ostatecznie udaje im się pogodzić.

Drugim, pełnym łez i emocji tematem, z którym zmierzyli się twórcy programu jest Wujek Phil, a właściwie wcielający się w niego James Avery, który zmarł siedem lat wcześniej. Wszyscy obecni wspominają związane z nim historie, opisują jego dobroć, jak również te bardziej zabawne, a czasami straszne strony jego charakteru. Najbardziej rozdziera duszę historia Willa, związana z kręceniem odcinka, w którym jego postać próbuje odnowić relację ze swoim ojcem – najmocniejszy odcinek w całym serialu, tak swoją drogą. Łzy podbiegają do oczu na samo wspomnienie tego, co się tam na koniec dzieje. Niesamowite, że tak sympatyczna, ciepła osoba, o naturalnie gęstym, kojącym głosie mogła odpowiadać również za VO najbardziej ikonicznego przeciwnika Żółwi Ninja – Shreddera. Wspaniałym był aktorem, nawet poza kadrem pełniącym rolę patriarchy, dbającym o swoją serialową rodzinę. Wylane za niego w programie łzy na pewno nie były wymuszone.

„Bajer z Bel-Air znowu razem” jest pod wieloma względami po prostu kolejnym tego typu programem, po „Przyjaciołach” i „Harrym Potterze” (chociaż zasadniczo to tamte dwa powstały później, to po prostu my dostajemy „Bajera” z takim opóźnieniem). Lecz w porównaniu z Harrym, z którego, jako fan, nie dowiedziałem się właściwie niczego nowego, dzisiejszy program pełen jest ciekawych, nowych informacji. No i twórcy mieli jaja żeby zaprosić Janet Hubert i spróbować zakopać topór wojenny – coś czego ludzie stojący za Harrym Potterem zrobić nie potrafili. Dla fanów Bajera jest to zasadniczo pozycja obowiązkowa, natomiast cała reszta najlepiej jakby spróbowała dać szansę serialowi i wrócić do dzisiejszego programu specjalnego, kiedy wszystkie 6 sezonów będzie już za nimi. Obiecuję, że warto.

Nie jest to standardowy film, czy serial, więc wstrzymam się z wystawianiem mu numerowanej oceny. Proszę o wyrozumiałość.

P.S. Damy radę wpisać z pamięci cały tekst otwierającej serial piosenki w komentarzach?! Linijka po linijce, zapraszam do zabawy.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper