Kiedy w końcu nadejdzie ta „nowa generacja konsol”? Obawiam się, że jeszcze trochę poczekamy…
Temat nowej generacji konsol właściwie nie cichnie. Niech najlepszym dowodem na to będzie fakt, jak wiele miesięcy minęło od ich premiery i jak wielkie zasięgi dalej generują te słowa. Po prostu przyciągają ludzi. Dlaczego? Z prostego powodu - wciąż jesteśmy niejako w okresie wyczekiwania. Tak, zgadza się. Pomimo iż w pewnym sensie mówimy już o bieżącej generacji, to ta „nowa” tudzież „przyszła” cały czas pobudza wyobraźnię.
Faktem jest bowiem, iż przez ostatnie blisko dwa lata nie dostaliśmy tego, na co tak bardzo czekaliśmy. Cóż, będąc bardziej optymistycznie nastawionym, można w sumie stwierdzić, że pojawiło się kilka takich produkcji, ale były to raczej jednostki. Wyjątki, które potwierdzają regułę, że dalej tkwimy w czymś na wzór limbo pomiędzy PlayStation 4 i Xboksami One, a PlayStation 5 i Xboksami Series X/S.
W całym tym zamieszaniu pojawia się jedno pytanie - kiedy w końcu doczekamy się momentu, w którym przestaniemy z wyczekiwaniem zerkać w kierunku iście międzygeneracyjnego przeskoku jakości, grafiki i rozgrywki? Osobiście nie mogę oprzeć się twierdzeniu, że musimy uzbroić się jeszcze troszkę w pokłady cierpliwości. I jest to zła wiadomość, choć wyłania się pewne światełko w tunelu. Zacznijmy jednak od początku.
Czekamy, czekamy i czekamy…
Nowa generacja konsol zadebiutowała w praktyce w listopadzie 2020 roku. Globalnie PlayStation 5 pojawiło się 12 listopada, a dwa dni wcześniej, 10 listopada, Xboksy Series X oraz S. W momencie pisania tego tekstu minęło więc prawie równe 20 miesięcy (plus minus kilka dni). Jakby nie spojrzeć, nawet z perspektywy czasu, który pędzi w niebotycznym tempie, mówimy tu o całkiem długim okresie.
Pamiętam, że początkowo gracze martwili się, iż przyjdzie nam poczekać przynajmniej pół roku, aż nowa generacja złapie rozpęd. Wiecie - pandemia, opóźnienia, różnie bywa. Później rzeczone pół roku zamieniło się w rok, a następnie w półtorej. Teraz analitycy zwiastują, że pełnoprawne wejście w to, na co tak bardzo czekamy, może nastąpić dopiero po 2023, a wręcz w przyszłym roku podatkowym. Czarny scenariusz.
Właściwie od debiutu konsol nowej generacji trudno szukać tytułów, które można całkowicie klasyfikować jako te, które powstawały z myślą właśnie o niej. Rozglądam się, szukam i widzę bardzo, ale to bardzo mało konkretów. Nie chcę tu wspominać o odświeżeniach (jak Demon’s Soul czy Marvel’s Spider-Man), ale o nowościach, które całkowicie powstawały pod kątem możliwości konsol. Co dostaliśmy?
Jako pierwsze do głowy przychodzi mi oczywiście Rachet & Clank: Rift Apart. Pojawił się także Deathloop (choć tu nie ma fajerwerków) oraz Returnal, który rzeczywiście robi mocne wrażenie pod wieloma względami. U Microsoftu właściwie próżno szukać czegokolwiek, albowiem nawet tak fenomenalne projekty jak Forza Horizon 5 czy Halo Infinite dostępne są również na poprzednią generację. Jednostkowe przypadki, tylko tyle.
Ale ile jeszcze?
No właśnie, w całym tym zalewie doniesień, informacji i plotek, cały czas krąży jedno pytanie - kiedy wszystko się rozkręci? Po powyższych akapitach wiemy przecież to, co jest właściwie logiczne - jeszcze nie teraz. A jeśli przeszłość nie daje odpowiedzi, trzeba skierować swoją uwagę w stronę przyszłości. Zbadać, co przed nami i czy w jakikolwiek sposób rysuje nam to możliwą odpowiedź na nasze pytanie.
Kiedy pojawi się najbliższa gra, która nie będzie się oglądać na minioną generację? Na początku przyszłego roku. I będzie to oczywiście Forspoken. Kolejne informacje w odniesieniu do PlayStation 5 zwiastują dopiero 2023 (tu Marvel’s Spider-Man 2) oraz jeszcze późniejsze debiuty, jak na przykład Marvel’s Wolverine od Insomniac Games.
U Microsoftu wyczekiwanych premier jest znacznie więcej, lecz żadnej z nich również nie należy spodziewać się w przeciągu najbliższego pół roku. Większość to prawdopodobnie 2023, a nawet jego druga połowa. Co możemy tam wyróżnić? Redfall, Starfield, State of Decay 3, Fable 4… I prawdopodobnie jeszcze troszkę więcej ciekawych projektów, ale nie ma sensu się tu nad tym wszystkim rozwodzić.
Należy dodać także produkcje od zewnętrznych deweloperów, które już zapowiedziano, a także te, które bez wątpienia powstają, a nie zostały jeszcze oficjalnie zaprezentowane. Wiele przed nami, ale najwcześniej dopiero za rok.
Przyszłość może być kolorowa, ale musi nadejść
Reasumując - tak, jak napisałem w podtytule tej części tekstu, przyszłość rysuje się zdecydowanie w pozytywnych i ciepłych barwach. Zerkam na nią przez różowe okulary i być może to mój wrodzony optymizm (lub - jak niektórzy wolą to nazywać - dziecięca naiwność), ale wszystko wskazuje na to, że jeszcze przez rok musimy przetrzymać funkcjonowanie pomiędzy dwiema generacji, a później wejdziemy w nią na pełnej.
Czy to dobra wiadomość? Cóż, zależy od perspektywy. Gdyby w 2020 ktoś mi powiedział, że to wszystko potrwa tak długo, byłbym wściekły i bardzo niepocieszony. Wszak kupiłem nową generację wtedy, a nie z myślą, że skorzystam z tej mitycznej mocy za trzy lata (nawet pomimo tego, że starsze gry chodzą zwyczajnie lepiej niż na poprzedniej). Patrząc jednak z obecnego punktu - jesteśmy po prostu coraz bliżej wyczekiwanego okresu.
I mam w sobie sporo nadziei, że tak się właśnie stanie. Liczę, że pierwsza połowa 2023 roku będzie czymś na wzór odcięcia pępowiny i pożegnania z tym, co za nami. Wejdziemy w całości w to, co umożliwiają nam obecne sprzęty, a pęd technologiczny zabierze nas w podróż, na jaką liczymy przy każdej zmianie sprzętu na lepszy. Czy tak będzie? Nie mogę obiecać. Jestem jednak bardzo dobrej myśli.
Przeczytaj również
Komentarze (170)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych