Creed III opóźniony, więc przypominamy wszystkie odsłony Rocky’ego. Pamiętacie te kultowe filmy?
Rocky Balboa to dla mnie jedna z najważniejszych postaci w dziejach popkultury. Czasem mówi się, że bohaterowie konkretnych wymyślonych uniwersów mogą mieć na nasze życie wpływ nie mniejszy, niż rzeczywiste osoby. I tak jest w tym przypadku - pięściarz z Filadelfii, w którego wcielał się Sylvester Stallone, to dla mnie ten sam poziom kształtowania osobowości, co na przykład Son Goku.
Dość powiedzieć, że oglądanie jego potyczek sprawiło, że sam spędziłem kilka lat na ringu. To już natomiast opowieść na inną okazję. Chciałbym wrócić do samych filmów - praktycznie za każdym stoi jakaś historia i absolutnie wszystkie z nich miały na celu wysłanie pewnego przekazu. Czasem wręcz globalnie, a innym razem o zasięgu jednostkowym. Zawsze dostawaliśmy jednak porządną lekcję.
I choć prawdopodobnie w najnowszym filmie z uniwersum nie przyjdzie nam już podziwiać Sylvestra Stallone’a, to oczekiwania wciąż są spore. A niestety trzeba uzbroić się w cierpliwość, albowiem zaledwie kilka tygodni temu dostaliśmy informację, iż premiera „Creed III” zostaje przerzucona z końcówki tego roku, aż na 2023. Aby umilić oczekiwania, warto więc przypomnieć sobie, jak doszliśmy do tego momentu.
Rocky (1976)
To właśnie tu wszystko się zaczęło. To właśnie ten film był początkiem ogromnej sławy nie tylko dla Rocky’ego Balboa, ale także dla samego Sylvestra Stallone’a. O jego walce w kwestii realizacji tego filmu krążą już legendy - jak choćby ta o konieczności sprzedania swojego ukochanego psa (i późniejszym odkupieniu go za wynagrodzenie), albo ta o tym, że uparł się, iż to on będzie grał głównego bohatera.
Jak dziś wiemy, wreszcie dopiął swego, a my mogliśmy poznać opowieść o niespecjalnie znanym pięściarzu z podziemia, który słynie z bardzo twardego nosa. O gościu, który nauczył nas, że czasem pewna szansa zdarza się raz w życiu i zdecydowanie lepiej ją chwycić, niż przespać. Kto szampana nie pije, ten nigdy nie ruszy naprzód. A czasem nawet porażka może okazać się zwycięstwem na innym polu. Klasyk, po prostu.
Rocky II (1979)
Już trzy lata później dostaliśmy natomiast kolejną odsłonę - tym razem niejako przeczącą temu, co stanowiło puentę poprzedniej części. Rocky Balboa postanowił spróbować swoich sił w rewanżu z gościem, z którym mierzył się przy okazji premierowego filmu - z Adonisem Creedem. I choć sama struktura historii jest bardzo podobna do pierwszej, to wciąż może się podobać. Co więce, jakby nie spojrzeć, oferuje satysfakcjonujące zakończenie.
Rocky III (1982)
Na ringu powstało wiele przyjaźni - tak też było w przypadku historii o Rockym. W trzecim filmie, na który przyszło nam ponownie czekać trzy lata, widzimy rozrastającą się przyjaźń między tytułowym bohaterem, a Creedem, który był jego głównym przeciwnikiem w dwóch poprzednich częściach. Wspólnymi siłami zamierzają sprostać potężnemu pretendentowi - gościowi zwanemu James Lang (popularny swego czasu Mr. T).
I choć ponownie mamy do czynienia z „typowym filmem sportowym”, to dostajemy tu tak wiele zwrotów akcji i zaskoczeń, że nawet pomimo pewnej przewidywalnej klamry, wciąż oglądało się to naprawdę przyjemnie.
Rocky IV (1985)
A ten film jest prawdopodobnie najbardziej lubianym ze wszystkich w zestawieniu, a przy tym zdecydowanie najpopularniejszym. I chyba sam byłbym w stanie się pod tym podpisać. Kapitalny pomysł na historię, który idealnie rezonował z nastrojami społecznymi w czasach Zimnej Wojny. Bardzo mocne i niespodziewane decyzje pod kątem scenariusza, a także najbrutalniejsza ze wszystkich pozycji. Do dziś mam ciarki, oglądając ostateczne starcie z bezwzględnym Ivanem Drago z ZSRR i słuchając soundtracku z trenowania w dzikich warunkach. Heeeearth on fire!
Rocky V (1990)
Wiele osób zgodnie twierdzi, że Rocky powinien dobiec końca przy okazji czwartej odsłony i starcia z radzieckim pięściarzem, ale studio miało inne plany. Pierwszy raz na kontynuację musieliśmy czekać więcej niż trzy lata (w tym przypadku pięć) i zaowocowało to… Prawdopodobnie najsłabszą odsłoną cyklu. Rocky jest już na emeryturze i musi mierzyć się z poważnymi obrażeniami, które pozostały mu po ostatnim pojedynku.
Nie zamierza jednak odcinać się całkowicie od sportowego świata i bierze pod swoje skrzydła bardzo utalentowanego Tommy’ego, z którego zamierza zrobić nowego mistrza świata. Wszystko zmienia się, gdy ów zostaje skuszony ogromnymi zarobkami i światem celebrytów, który będzie trzeba mu wybić z głowy. I to dosłownie.
Rocky Balboa (2006)
Tak jednak, jak Rocky Balboa nie mógł nigdy skończyć pokonany, tak samo Sylvester Stallone nie był w stanie zakończyć całej serii w taki sposób, jaki mogliśmy oglądać w „Rockym V”. I tak, po blisko szesnastu latach, zadebiutowała kolejna część przygód popularnego boksera z Filadelfii. A choć sam aktor miał już swoje lata i wielu go nie doceniało, to pod względem przekazu, był to prawdopodobnie najlepszy film z serii. Skupiał się na więzach rodzinnych i tym, by po prostu… Nigdy się nie poddawać, nawet gdy życie rzuca na kolana. Fantastyczny film.
Creed (2015)
Obecnie nie możemy delektować się już Sylvestrem Stallone, który wychodzi między liny i okłada przeciwników (choć pewnie byłby jeszcze w stanie, biorąc pod uwagę, jakim jest cyborgiem), ale w dalszym ciągu stanowi wartość dodaną do uniwersum. Jakby bowiem nie spojrzeć, świat, który rozpoczął się w latach 70. minionego wieku, cały czas idzie do przodu - a obecnie oknem na niego są filmy zatytułowane „Creed”, gdzie rolę tytułowego boksera odgrywa Michael B. Jordan. Ah, ów jest oczywiście synem Adonisa.
Creed II (2018)
Jak do tej pory ostatnia premiera ze świata Rocky’ego i zdecydowanie taka, która sprostała oczekiwaniom fanów. Co ciekawe, postawiono tu na niejako sprawdzony, ale bardzo ryzykowny motyw - zagrano na nostalgii. Tytułowy bohater mierzy się z Viktorem Drago. Tak, nazwisko Was nie myli - synem Ivana, z którym Rocky mierzył się przeszło trzydzieści lat wcześniej. I oczywiście nie zabrakło wprowadzenia rywalizacji właśnie na te tory.
Co jednak ważne, widać tu upływ czasu także w kwestii kina i wielowątkowości postaci. Viktor nie jest tak jednowymiarowy jak ojciec - jest bardziej ludzki. Nie dziwi więc, że zdołał zaskarbić sobie wielu fanów (wszak lubimy opowieści o bad boyach sprawdzonych na dobrą stronę) i planowany jest spin-off, który miałby skupić się właśnie na tym bohaterze. Ma to szansę odnieść sukces? Po ostatnich wypowiedziach Stallone’a… Trudno stwierdzić.
Przeczytaj również
Komentarze (21)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych