Czy mini-konsole umarły? Co z miniaturowymi wersjami Dreamcasta, PS2 czy N64?
Nostalgia to uniwersalna maszynka do generowania zysków. Dział retro obecnie przeżywa piątą młodość, ponieważ na aukcjach zaobserwować można zawrotne ceny gier oraz konsol. Kiedy w 2005 roku zakładałem konto na Allegro, Nintendo 64 dało się kupić za mniej niż 100 złotych. Historyczny system Nintendo wart był grosze i w życiu nie przypuszczałbym, że kilkanaście lat dalej, ceny tak drastycznie poszybują do góry.
Jeszcze większym ewenementem jest Dreamcast. Ostatnia próba Segi w walce o miejsce na konsolowym rynku. Po upadku Satuna, jeden z zagranicznych magazynów opublikował ciekawą grafikę na okładce ukazująca powstającego po przegranej bitwie samuraja oraz poszarpane logo Segi w tle. Japoński producent miał się szykować do odwetu. Historia jest jak rzeczywistość - bywa brutalna. Wyjątkiem cenowym nadal pozostaje zasłużone PlayStation 2. Kilka lat temu obserwowaliśmy umiarkowany sukces retro-inkarnacji znanych konsol. Trend zapoczątkowało Nintendo.
Klasyczna gra
Wszystko zaczęło się od wydania NES Classic Mini. Sprzęt zrobił furorę wśród graczy pamiętających złote czasy Mariana na świecie, kiedy w 1986 roku wydano Super Mario Bros. pośród niektórych uważaną za nobilitowaną ponad swoją miarę. Grze Nintendo przypisuje się pewne historyczne zasługi w budowaniu schematów rozgrywki dla gatunku platformerów, lecz w historii pojawiły się wcześniej pozycje przecierające ten szlak. Niemniej, po tych wszystkich latach, retrokonsolka cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Przez chwilę nawet brakowało jej w sklepach, co ostatecznie wpłynęło na cenę. Zabawne, ponieważ gry takie wspomniane Super Mario Bros, czy choćby klasyczna Castlevania dostępne były od ręki na każdego rodzaju emulatorach. Jednak, perspektywa trzymania w dłoni faktycznego joysticka od NESa zwyciężyła. Dla producentów, sukces NES Classic Mini wysłał jasny sygnał - klasyka jest zawsze w modzie.
Stąd wypuszczono identyczną wariację SNES Classic Mini. Ta opcja bazowała na założeniach poprzedniego wydania. Zminiaturyzowana wersja słynnej konsoli, tyle że z bardziej interesującą ofertą dla graczy. Wielu nie miało dotychczas styczności z tym sprzętem, który przecież dostarczył masą niezapomnianych gier (Chrono Trigger, Donkey Kong Country, Super Metroid, Star Fox). Nadal produkt jest w cenie. Nie potrzebowaliśmy zbyt wiele czasu by inni producenci zdecydowali się na podobne kroki. Już w chwili debiutu odświeżonej wersji NESa spekulowano o możliwej reinkarnacji PlayStation, prawdopodobnie, najbardziej widocznego skoku na kasę w dotychczasowej historii. PlayStation Classic wzorem konkurencji, zawierało miniaturową konsolę, dwa standardowe pady, kabel USB. Wszystko teoretycznie zawarto. W praktyce, Sony sprzedawało zamknięty w nostalgicznej obudowie emulator PCSX, dostępny dla wszystkich od dawna. Takie zagrania godziło w rzetelność producenta, który od lat podkreślał, że emulatory to zło. Tymczasem, PlayStation Classic udało się błyskawiczne zhakować, ponieważ działacze sceny homebrew rychło odkryli menu emulatora. Aukcje zaroiły się od nośników USB oferujących pełny katalog najlepszych gier PSX, które bez mniejszych problemów uruchamia PS Classic.
Chcielibyście kiedykolwiek zagrać w konsolową wersję Resident Evil 1.5? To żaden problem. Kwestia emulacji to jedno, PlayStation Classic domyślnie zawierało 20 gier, z czego połowę wyśmiewano, gdyż nie były to gry powszechnie zaliczane do kultowych. Wiele tutaj zależało od czynników licencyjnych. Całość oferowano pod koniec 2018 roku w cenie 499 złotych. Cena choć wysoka, zapewniła konsoli udany start, lecz zainteresowanie drastycznie spadło już po dwóch tygodniach od premiery. Obecnie system można nabyć za 600 złotych. Czy warto? Odpowiedzcie sobie sami. Po wypuszczeniu miniaturki dziadka PSX rodziło się pytanie, kiedy PS2 Classic Mini? Odpowiedzi nie poznaliśmy do dzisiaj. Czyżby trend podupadł w świadomości graczy lubujących się w retro? Retroaktywność zyskała na sile, ponieważ śledzę liczne grupy retro w mediach społecznościowych, gdzie użytkownicy tęsknią za dawnymi latami branży.
Retro w cyfrze
Kwestia domniemanej PS2 Classic Mini jest dość oczywista. Większość uznanych gier z biblioteki konsoli doczekało się oficjalnych, zremasterowanych edycji na współczesne platformy do grania. God of War, Ico/Shadow of the Colossus, Okami, Ratchet and Clank, Jak and Daxter a nawet Tekken Tag Tournament, o drugim i trzecim Cichym Wzgórzu nie wspominając. Dość mało prawdopodobnym jest, by Sony sięgnęło po takie produkcje jak Silent Hill 4, God Hand czy I-Ninja lub Kessena. Dla koneserów jak najbardziej, lecz decyduje prawo rynku. PlayStation 2 nadal jest w bardzo niskiej cenie a gromadę dobrych gier wyrwiemy za grosze. Na ratunek fanom retro przyszła również cyfrowa dystrybucja. Bardzo wiele gier ery PS2 można nabyć w PS Store, choć ceny nie zawsze kuszą. To już nieco pazerna praktyka Sony. PS2 Classic Mini na papierze brzmi nieźle, lecz w praktyce nie spełniłoby ani oczekiwań graczy ani producenta. Być może inicjatywa malutkiego wskrzeszenia PSX czegoś dowiodła w tej materii. Nie wszystko co klasyczne da się łatwo sprzedać. Zwłaszcza przy niemal zerowym koszcie. Obudowanie wszechdostępnego emulatora w obudowę i logo PlayStation nie zawsze wystarczy. Sprzedaż nie pokryła oczekiwań producenta. A co z takim Dreamcastem? To konsola o mocnej reputacji, wspomina się ją bardzo dobrze, pomimo, że nie przetrwała startu kolejnej generacji choć dała graczom ambitne tytuły. Również sprawę przesądziła cyfrowa dystrybucja oraz moda na remastery. Kolekcja Shenmue, zremasterowane edycje Sonic Adventure czy House of the Dead. Kilka perełek jednak pozostało nietkniętych, jak horror D2 czy kultowy Headhunter. Sega jednak na dobre wycofała się z konsolowej wojny. Dreamcast jest tego nostalgicznym pomnikiem.
Gdybym mógł spełnić jakąkolwiek reinkarnację, postawiłbym na Nintendo GameCube. Te kształty, ten kontroler, te gry. Pisać można o tym dniami. A pozostały w niej tytuły jakich próżno szukać gdziekolwiek indziej. Eternal Darkness, Metal Gear Solid: the Twin Snakes czy mój ukochany Star Fox Adventures, ostatnia taka gra od dawnego Rare. Trend jednak nie wymarł do końca, ponieważ niedawno w sprzedaży pojawiły się retro-wersje Amigi czy Commodore, a są to plaformy kultowe, lecz przeznaczone dla ściśle określonej niszy rynkowej. Nie zanosi się jednak by kiedykolwiek wersje mini tamtych konsol ujrzały światło dzienne. Pozostaje już tylko cyfra. Choć nie w każdym przypadku.
Przeczytaj również
Komentarze (106)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych