Alone in the Dark

Alone in the Dark - legendarna marka w drugiej lidze

Krzysztof Grabarczyk | 21.08.2022, 11:00

Kiedy w 1992 roku, francuskie Infogrames wydało kultowe Alone in the Dark, narodził się gatunek survival-horror. Z rozwiązań gry skorzystano dopiero trzy lata dalej, gdy odbyła się premiera Resident Evil. Historia Edwarda Carnby'ego mierzącego siły na zamiary w walce z tytułową ciemnością stała się legendą. Choć nigdy taką jak seria Capcomu. 

Historyczne zasługi wynikają raczej z koncepcji rozgrywki, niespotykanej wcześniej. Ostatecznie, marka przepadła na lata. Niedawno oficjalnie ujawniono, że Alone in the Dark powraca, w klasycznej i jednocześnie uwspółcześnionej wersji. Budżetowo tkwi w segmencie AA. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Nowy/stary koszmar

Alone in the dark

Ostatnim tworem cyklu przed rynkową absencją okazało się Alone in the Dark: Inferno (2008). Czy była to gra słaba lub przeciętna? Rzucała akcję m.in. do nowojorskiego parku, gdzie toczyliśmy bój z siłami ciemności. Fuzja gry TPP oraz pierwszoosobowej strzelaniny została przyjęta bardzo umiarkowanie. Media niespecjalnie chyliły się ku wyższym ocenom gry. Sam jednak doceniłem tytuł. Urzekła przede wszystkim, świetna ścieżka dźwiękowa. Brakło technicznego wigoru, lecz gra nagradzała klimatem. Przy czym seria zawsze odstawała od konkurencji na polu projektu potworów. Żadna z maszkar nie zapadła mi w pamięć. Zupełnie inaczej niż najzwyklejszy Licker z Resident Evil 2. Po prostu nie ma liga. Tytuł szybko popadł w zapomnienie, markę czekała dłuższa przerwa. 

Zanim jednak do tego doszło, w 2001 roku na PSX, PS2, Dreamcast oraz PC pojawił się Alone in the Dark: New Nightmare. Do wyboru mieliśmy dwie postacie - stylizowanego na bohatera filmów Johna Woo, Caenby'ego oraz Aline Cedrac. Był to ostatni, tak dobry występ detektywa. Trafiliśmy na tajemnicza wyspę, która projektem lokacji kojarzyła się z Silent Hill lub Resident Evil. Bohater, odziany w płaszcz, długie włosy, z obowiązkową strzelbą. Słusznie zastosowano technikę prerenderowanych teł. Czy w przypadku the New Nightmare, mówimy o plagiacie? Seria rozpoczęła trend, więc korzystała z koncepcyjnej oferty "swoich dzieci".

Biorąc pod uwagę zasługi historyczne, nie ma mowy o nadmiernym kopiowaniu. Seria to wszystko zapoczątkowała. Nadal z rozrzewieniem wspominam ujęcie zza okna rezydencji, w oddali widzieliśmy naszego bohatera, natomiast zza krawędzi ekranu wyłaniały się szpony. W roku 1993 to prawdziwy luksus, zwłaszcza że grywalne horrory nie były jeszcze w miarę autentyczne i jasne w przekazie jak stareńskie Alone in the Dark. Wpis celowo pomija wydaną w 2015 roku abominację pt. Alone in the Dark: Illumanation. Ten "projekt" szczyci się miernikiem ocen na poziomie 19/100, więc sprawdzajcie na własną odpowiedzialność. THQ Nordic nabyło prawa do marki w 2018 roku. Wreszcie poznaliśmy reboot Alone in the Dark, koncentrujący się na oryginalnej trylogii (1992 - 1994). W zgodzie z oryginałem, trafimy do całkowicie odrestaurowanego Derceto Manor, tocząc rozgrywkę zarówno Edwardem oraz Emily Hartwood. Twórcy obiecują przekształcenia eksplorowanych lokacji w mroczny wymiar, w czasie rzeczywistym. Ekpia THQ Nordic postawiła jasny cel - wrócić do korzeni horroru, jak niegdyś klasyk otworzył drzwi dla całego gatunku. Stąd deweloper celowo pomija ostatnie części serii. Rozgrywka stawia przede wszystkim na zagadki, walkę o przetrwanie, narrację środowiskową. W oczy rzuca się również bardzo klasyczny setting z ulokowaniem historii w latach 20. Oprawa prezentuje się schludnie, mieści się w standardzie produkcji o budżecie adekwatnym do segmentu AA. 

Straszny 2023

Alone

Zbierając wszystkie zapowiedzi, przyszły rok bryluje pod kątem gatunku survival-horrorów. Resident Evil 4: Remake, nowy Dead Space, Callisto Protocol, Alan Wake 2 oraz Alone in the Dark. Materiały z rozgrywki sugerują interesującą wizję w klimacie H.P. Lovecrafta. Od designu potworów po wygląd lokacji. Jest mrocznie, a bohaterowi nie brakuje gustownego kapelusza. Marka w zakresie produkcji spadła do niższej ligi, lecz niezbędnym elementem horroru jest kameralność. Wystarczy zbudować klimat, nic więcej tutaj nie potrzeba. Takie fanowskie projekty jak Daymare 1998 mówią wszystko. Technicznie daleko do wspomnianych wcześniej produkcji, lecz Alone in the Dark nigdy nie wyznaczała audiowizualnych standardów. Marka po prostu wstrzeliła się w pewną niszę, chociaż wyjątkiem jest The New Nightmare, pamiętające świetną kondycję gatunku chwilę po nowym millenium. 

Cieszy informacja, że reboot tworzą wierni fani oryginalnej trylogii, z którą niewielu graczy miało do czynienia. Moja osobista przygoda z cyklem rozpoczyna się od czwartej odsłony, dotychczas, najlepszej. Dobrym materiałem dla twórców nowej gry jest The Evil Within, pełne analogicznych zbieżności z Alone in the Dark. Począwszy od głównego bohatera, Sebastiana Castellanosa, po ścigające gracza upiory czy koszmary. Po prawdzie, bardzo chcielibyśmy aby gra poszła w tym kierunku. Z podziałem na różnorodność lokacji, potworów oraz stopnia trudności. O klimat bać się nie musimy. Chociaż mi nadal marzy się powrót w rejony The New Nightmare. Gra miało wszystko czego trzeba i nadal kusi grywalnością. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Alone in the Dark (2024).

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper