Wyjechaliśmy do czeskiej Pragi na pokaz The Last Oricru. Rozwój gry jest bardzo widoczny!
The Last Oricru to niewątpliwie jeden z najbardziej tajemniczych, a zarazem intrygujących projektów dla fanów soulslike'ów. W zeszłym roku brałem udział w specjalnym, zamkniętym pokazie zorganizowanym przez wydawcę Koch Media, gdzie widziałem zalążek czegoś intrygującego. Tym razem jednak wyjechaliśmy do Pragi, by pograć kilka godzin w niemal ukończoną wersję gry. Zmian jest dużo i są bardzo widoczne!
Jeżeli nie słyszeliście jeszcze o tym tytule, serdecznie zapraszam do moich pierwszych wrażeń z grudnia zeszłego roku. Opisałem wtedy dokładnie, na czym polega najnowsza produkcja studia GoldKnights i w jaki sposób możemy ją wyróżnić na rynku. Muszę jednak przyznać, że nie minęło szczególnie dużo czasu, a twórcy wcale nie próżnowali. Najnowszy build, który zobaczyłem w czeskiej Pradze zrobił na mnie duże wrażenie. Nie tylko w kontekście samej gry, co dużego rozwoju tego tytułu czyli zmian, poprawek i ulepszeń, szczególnie w sferze technicznej i audiowizualnej. Ale przejdźmy do rzeczy.
The Last Oricru to intrygująca mieszanka świata fantasy ze wstawkami science-fiction
Co warto podkreślić już na wstępie, The Last Oricru jest grą, która umiejętnie łączy dwa odrębne światy. Mimo, że biegamy wojakiem lub magiem i możemy dostosować swój sposób i styl gry do danej specjalizacji, to jednak przeplata się to z fabularnymi wstawkami z odległej przyszłości. Ludzie na nowo muszą odnaleźć siebie w tym niezwykłym, mistycznym świecie. Sam nie wiem, co sprawiało mi większą frajdę - odkrywanie kolejnych małych szczegółów ludzi, czy może poskramianie rasy szczurów, do których możemy zresztą dołączyć. Nasza postać zwie się Silver, ale jest w pełni konfigurowalna, a jej decyzje pozostają nieoczywiste. No i każdy dialog ma podłożony dubbing, co buduje immersję.
To, na co twórcy postawili szczególną uwagę, to kwestia rozwoju fabularnego w kontekście napotkanych wydarzeń. The Last Oricru pod tym względem zachwyca. W Pradze zobaczyłem duży fragment rozgrywki, do którego podchodziłem z perspektywy dwóch wrogo do siebie nastawionych postaci. Chociaż niektóre wydarzenia przeplatały się ze sobą, to w dużej mierze były kompletnie niezależne i prowadziły do absolutnie różnych rozwiązań. Spoglądałem na to i cieszyłem się, że producenci zadbali o tak wiele najmniejszych szczegółów. Gdy podchodzimy do zabawy jako ludzki wojak, mamy inne cele i zadania. Gdy z kolei dołączamy do rasy szczurów, zabijamy niemal każdego wysoko postawionego oficera. Tamci jednak nie wiedzą początkowo o naszych zamiarach, bo przyjmują, że jesteśmy po ich stronie. To buduje inne podejście do tematu i wymaga sprytu. Oczywiście, o ile damy radę długo się z tym ukrywać. The Last Oricru nie wybacza błędów i łatwo tu zginać, a walka opiera się na znanej formule ataku i bloku oraz nieskończonej liczbie uników.
Bardzo duże znaczenie ma tutaj zabawa w co-opie. GoldKnights poświęciło na to mnóstwo czasu, by rozgrywka w dwie osoby przy podzielonym ekranie była urozmaicona i sensowna. Druga postać jest doprawdy istotna w całej historii. Nie tylko może nas wspierać, leczyć i atakować oraz odciągać wrogów, ale w momencie naszej śmierci jest w stanie nas reanimować i przywrócić do walki. W przeciwnym razie odrodzimy się przy jednym z ogni... z punktów mocy. To właśnie one pozwolą też na rozwój naszej postaci, zaaplikowanie kolejnych punktów do statystyk czy naukę nowych umiejętności. To samo zresztą robi drugi gracz, co jest świetne, bo można dwoma postaciami pójść w dwie różne strony w tym samym momencie. Duże znaczenie ma też zbierany po drodze ekwipunek, który możemy wymieniać w locie. Co ciekawe, liczba pozyskanego oręża nie jest w żaden sposób limitowana w naszej torbie, ale musimy bardzo uważać, gdy zakładamy nowe elementy pancerza na naszego bohatera. Tutaj brana jest już pod uwagę waga i poziom, których nie możemy w danym momencie przekroczyć. To wymusza kombinowanie, ale w mojej ocenie tylko dodaje frajdy.
The Last Oricru bardzo wyładniało - jest kolorowo, elegancko i mistycznie
Na dużą pochwałę zasługuje też rozwój techniczny całej produkcji. Gdy oglądałem ją jeszcze w 2021 roku, całość była dość drętwa i szarobura, ale i tak wrażenie zrobił na mnie cały art-style. Dalej światy zaprojektowane są z polotem i pomysłem. Ku mojemu zaskoczeniu, na tegorocznym pokazie zobaczyłem zupełnie odmienioną grę. Twórcy zaaplikowali o wiele więcej kolorów, poprawili cienie, oświetlenie czy jakość tekstur. Zmienili wygląd niektórych bohaterów i popracowali nad animacjami. Dorzucili też nieco efektów do samych czarów, które mienią się teraz przeróżnymi barwami. Wyglądają przy tym efektownie i są użyteczne. Jedynym mankamentem jest dla mnie mimika twarzy postaci, która pozostawia nieco do życzenia, ale nie można mieć wszystkiego. Gdy gramy jako wsparcie dla drugiego gracza, możemy postawić mu tarczę, uleczyć, albo podłączyć się do niego za pomocą energetycznego pioruna, który porazi wszystkich napotkanych po drodze wrogów. Ważne, żebyśmy regularnie uzupełniali manę i umiejętnie korzystali z eliksirów życia. Sporo jest takich mechanik, gdzie wręcz wymagana jest współpraca i pod tym względem The Last Oricru zapowiada się znakomicie.
Miło mi zakomunikować, że gra pojawi się na rynku już 13 października 2022 roku w wersji na PS5, Xbox Series X/S oraz PC. Pogadałem trochę z twórcami na miejscu i wspominali, że przygotowanie gier na słabszą konsolę Microsoftu jest bardzo trudne i wymaga dużego kombinowania. Jeżeli dwa lata po premierze tego sprzętu mamy już takie problemy, to ciekawe co będzie za kolejne dwa lub nawet 3 lata. Zobaczymy! Tytuł przechodzi teraz ostatnią fazę optymalizacji, a dodatkowo na PS5 i XSX zagramy w dwóch trybach graficznych - jakości i wydajności, przy czym ten drugi celuje w stabilne 60 klatek. To w grach typu soulslike bardzo ważne.
The Last Oricru będzie można ukończyć w ok. 20 godzin, ale tutaj każda decyzja i wybór mają znaczenie (to jest doprawdy wielka zaleta TLO, faktycznie działa), więc grę można przechodzić wielokrotnie by zobaczyć inny przebieg fabuły. W trakcie pokazu zaprezentowano mi trzy różne warianty rozegrania jednej sceny i każdy z nich znacząco różnił się od siebie, prowadząc do kompletnie innych skutków podjętych decyzji. Świetne! The Last Oricru jest grą z segmentu AA i taką też otrzyma cenę, ale deweloperzy nie chcieli jeszcze zdradzić konkretnej kwoty. To co? Do zobaczenia w mistycznej Wardenii!
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych