Saints Row nie jest tak złe, jak wygląda na YouTube - opinia o grze
Saints Row (2022) miało być największą premierą tego lata, a wyszło dość nijako. Z humorystycznego GTA nie udało się studiu Volition przygotować hitu, który umiliłby czas oczekiwania na Grand Theft Auto VI. Po spędzeniu w grze ponad 30 godzin uważam jednak, że nawet pomimo tego, że Saints Row nie jest arcydziełem w zakresie optymalizacji czy oferowanej nam zawartości, to jednak bardzo negatywne opinie czy oceny rzędu 4/10 są przesadzone i wręcz krzywdzące.
Postanowiłem pochylić się w pierwszej kolejności nad optymalizacją gry, bo zapoznając się z recenzjami krytyków, to właśnie ten aspekt był krytykowany najczęściej i najostrzej. Chociażby redakcja VGC oraz Stevivor, których opinie zostały zakończone właśnie oceną 4/10, stwierdziły, że Saints Row jest pełne bugów i glitchy, które uniemożliwiają cieszenie się rozgrywką. Co więcej, Internet okrążyły już materiały na YouTube, które pokazują, jak gracz wpadł pod mapę czy zawiesił się w trakcie skoku na ciężarówkę w drugiej misji fabularnej.
Wersja PC uchroniona od masy błędów?
Cóż... Te błędy mocno mnie zszokowały, bo w trakcie rozgrywki - która, co wspomniałem wyżej, trwała ponad 30 godzin - nie spotkałem ani jednego tak poważnego błędu, abym był zmuszony wczytywać punkt kontrolny czy restartować aplikację. Nie mam pojęcia, czy wersje konsolowe są tak niedopracowane, czy to właśnie wersja PC-towa została doszlifowana najbardziej przez twórców. Ja grałem na komputerze osobistym i patrząc na to, że recenzenci z VGC i Stevivor testowali Saints Row odpowiednio na PS5 oraz XSX|S, była to najlepsza opcja.
Mniejsze bugi miały miejsce. Szczególnie w pamięci utkwiło mi to, że gdy wyciągałem broń z kabury, to nie zawsze była ona widoczna na dłoniach bohatera - był to natomiast zwykły duperel, który znikał po przytrzymaniu przycisku odpowiadającego za celowanie. Raz po wejściu do helikoptera kamera zrobiła ogromnego "zooma", przez którego nie widziałem nawet, dokąd mam lecieć. Jednak po wyjściu i ponownym wejściu do pojazdu bug zniknął i wszystko wróciło do normy.
Karta graficzna RTX 3060 Ti, 24GB RAM-u i procesor i5 8600K pozwoliły mi na rozgrywkę w rozdzielczości QHD przy maksymalnych ustawieniach graficznych. Pozytywnie zaskoczyła mnie płynność gry, bo przez większość czasu mogłem cieszyć się nawet 70 klatkami na sekundę. Jedynie w dzielnicy El Dorado, czyli tej, gdzie znajdziemy najwięcej neonów w godzinach wieczornych, FPS-y potrafiły spaść poniżej wartości "60".
Natomiast pod względem samej oprawy graficznej zgodzę się z każdym recenzentem: gra zgubiła się gdzieś w past-genie, którym śmierdzi na każdym kroku. Modele postaci są bardzo słabe, tereny nie robią żadnego wrażenia (te pustynne to wręcz negatywnie rozśmieszają swoją nijakością), a jako fana motoryzacji, jestem dość zawiedziony również projektami samochodów czy motocykli, które zostały zrobione na jedno kopyto. Widać jak na dłoni, że twórcy ze studia Volition nie poradzili sobie z zadaniem, jakim było zauroczenie odbiorców miastem Santo Ileso.
Luźna, dynamiczna i rozweselająca historia
O nierobiącej żadnego wrażenia oprawie wizualnej potrafiłem jednak zapomnieć, gdy przychodziło mi wykonywać zadania - główne, lojalnościowe, czy te wchodzące w skład przedsięwzięć. Wiele osób zarzucało deweloperom źle poprowadzoną historię przepełnioną głupotami, ale zastanówmy się, czy w Saints Row kiedykolwiek chodziło o to, aby przedstawiane wydarzenia miały sens? Tutaj zawsze idiotyzm gonił kolejny idiotyzm, a jeden człowiek potrafił zniszczyć kilkanaście helikopterów wojska z ziemi, mając tylko przy sobie wyrzutnię rakiet.
Taki sam jest Saints Row. Jest tutaj multum zadań, w których wręcz wcielamy się rambo eliminującego wszystko na swojej drodze. Kładziemy się na dachu samochodu i niszczymy za sobą nawet 20 czy 30 fur wrogich frakcji, aby potem udać się na imprezę i na otwartej przestrzeni rzucić wyzwanie dziesiątkom żołnierzy. A na deser rzucamy się pod koła samochodów w wyznaczonych miejscach, aby rozwinąć jeden ze swoich biznesów dotyczących wyłudzania pieniędzy z ubezpieczalni. I w żadnym z tych przypadków nie zostajemy ranni - bohater po uderzenie samochodu rozpędzonego przynajmniej do kilkudziesięciu kilometrów na godzinę po prostu wstaje z ziemi, biegnie na przeciwległy pas i dostaje w głowę od kolejnego pojazdu.
Fabuła jest więc przystępna i nie znajdziemy tutaj momentów czy bohaterów, którzy zapadną nam na dłużej w pamięci. Ot, rozluźniająca historia, którą można przejść i zapomnieć nawet za kilka tygodni. Za co jednak chcę pochwalić twórców, bardzo dobrze wyszły im misje lojalnościowe, czyli takie, w których lepiej poznajemy towarzyszy. Neenah (kierowca), Kevin (DJ) i Eli (gość od papierologii) mają własne wątki i są one na tyle ciekawe, że przeszedłem je z zainteresowaniem - szczególnie ten związany z Elim, bo braliśmy udział w wirtualnej grze, grając w wirtualną grę. Brzmi skomplikowanie, ale jak sprawdzicie Saints Row, to będziecie wiedzieć, o czym mówię.
Gra dla fanów marki - to pewne
Wojtek swoją recenzję Saints Row zakończył następującymi słowami: Bez rewolucji (której raczej nikt się nie spodziewał), a przyzwoity open world (którego wielu oczekuje) – taki jest reboot Saints Row. W pełni zgadzam się z tym zdaniem, a dodam jedynie, że fani marki nie będą zawiedzeni, bo nowy Saints Row jest tym, czym poprzednie odsłony marki. Ogromną piaskownicą z masą aktywności, które mają nas wyluzować (najlepiej smakują one w trybie kooperacji), a czasami nawet rozśmieszyć swoją głupotą. Wersja na PC wydaje się być najbardziej dopracowana i jeśli macie przynajmniej dobre komputery, to zalecałbym przyjrzeć się tej platformie w pierwszej kolejności. Po recenzjach konsolowych edycji można uznać, że są one zdecydowanie bardziej zabugowane niż PC.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Saints Row (2022).
Przeczytaj również
Komentarze (84)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych