Goat Simulator 3

Gamescom 2022: Biegaliśmy Kozami w Goat Simulator 3. Jazda bez trzymanki!

Maciej Zabłocki | 29.08.2022, 19:00

Muszę przyznać, że niewiele jest gier na rynku, które intrygują mnie do tego stopnia, że kompletnie nie wiem, czego się spodziewać. Symulator Kozy 3 był jednym z takich tytułów. Gdy szedłem na zamknięty pokaz na tegorocznym Gamescomie, w głowie miałem absolutnie wszystko. Czytałem wcześniej o tej grze, ale dalej miałem mętlik w głowie, bo z Kozami wcześniej się nie zadawałem. Muszę jednak przyznać, że tryb wieloosobowy zrobił na mnie duże wrażenie! 

Symulator Kozy 3, jak zresztą sama nazwa wskazuje, polega na tym, że wcielamy się w Kozę, która sieje spustoszenie w mieście i pobliskich wioskach. Możemy przemieszczać się dosłownie po wszystkim, wykonywać potrójne skoki, ślizgać się po linach energetycznych czy łapać językiem absolutnie każdy przedmiot, a następnie dostajemy za to punkty, które potem wydajemy na atrakcyjne bonusy. Dość powiedzieć, że zamiast Kozy, możemy sterować prosiakiem, hipopotamem, a nawet żyrafą - trzeba tylko wykupić taką opcję za wirtualną walutę. A jakie ta Koza ma genialne skórki! Mogłem przemalować zwierzaka na przeróżne sposoby, od niebieskiego, przez czerwony, po tęczę, gwiazdki, kropki, na malowaniach carbonowych kończąc. Koza mogła być nawet swego rodzaju ghostriderem, albo ociekać specyficzną mieszanką błyszczącej farby. Nie brakuje dziesiątek ciuszków, kapeluszy, butów, kapci, łańcuchów i milionów innych elementów. Nasza Koza może być absolutnie wyjątkowa.

Dalsza część tekstu pod wideo

Goat Simulator 3 tak naprawdę służy wyłącznie zabawie i wyluzowaniu

Wpadamy do tej gry głównie po to, by nagrywać rozgrywkę i gromadzić publiczność na YouTube czy Twitchu. Nie ma tutaj jakiegoś odgórnego celu, bo te realizowane są na bieżąco w trakcie zabawy. Gdy skakałem po dachach, to nagle wskoczyło mi wyzwanie, żebym prześlizgnął się po okolicznych słupach energetycznych. Musiałem wywalić z roga jakiemuś mieszkańcowi, albo złapać go językiem i przerzucić do wody. Koza może tu chwycić dosłownie wszystko. Są zadania, które polegają na wrzuceniu do garażu 40 rozsianych po okolicy pudełek. Innym razem możemy wskoczyć za kierownicę samochodu i śmigać osobówką albo ciężarówką, śmiało taranując inne pojazdy. Dodatkowo jest opcja aktywowania w nich napędu rakietowego, a gdy ten wykorzystamy to... samochód robi dziesiątki salt w powietrzu, pięknie rozbijając się o pobliski budynek. Koza z kolei ma kocie ruchy - dosłownie. Może na nasze żądanie nawet stepować, wycierać się tyłkiem o asfalt lub beczeć w nieskończoność. Okoliczni mieszkańcy nie zwracają na naszego zwierzaka jakiejś większej uwagi dopóki ich nie zaatakujemy. Są i tacy, którzy potrafią gonić Kozę i oddać jej z kopniaka. Biada jednak takiemu gościowi. 

Chodzi tutaj głównie o to, by jak najlepiej się bawić. W tym celu mamy też dostęp do trybu wieloosobowego, w którym znajdziemy ogromnie dużo możliwości. Mamy, dla przykładu, pojedynek między graczami o to, który z nich najszybciej przemaluje wszystkie przedmioty dookoła na konkretny kolor. Ja miałem różowy, moi przeciwnicy żółty i niebieski. Biegaliśmy gdzie się dało i malowaliśmy, niczym w Splatoonie na Switcha. Gdy ja zostawiałem różowego boxa, wtedy inna koza podbiegała i przemalowywała go na żółto. No i tak w kółko. Rundy trwają po kilka minut, a zwycięzca dostaje okazały, złoty puchar, który może... skopać, wyrzucić w powietrze, rozjechać albo zrobić z nim absolutnie wszystko, co tylko podyktuje wyobraźnia. Inny z trybów był adaptacją piłki nożnej w kozim wydaniu. Na arenie lądował jakiś przedmiot, który należało wbić do swojej bramki. Można było go złapać językiem, skopać czy uderzyć, by poleciał w odpowiednią stronę. Pozostali gracze mieli w tym przeszkadzać, ale bramki ulokowano bardzo blisko siebie, dlatego punkty zdobywaliśmy dosłownie jeden za drugim. W trybie wieloosobowym widzimy innych graczy, zmagamy się z ich wyobrażeniami i przede wszystkim, możemy ich w każdej chwili walnąć z byka albo wywrócić, wrzucić do wody, wytarzać w błocie, wyciągnąć językiem czy strzelić z bazooki. 

W symulatorze Kozy 3 możemy postrzelać z absolutnie wszystkiego

Tutaj dochodzimy do kolejnego szalonego motywu, bowiem nasza koza przywdziewa na grzbiecie przeróżne rzeczy. Bazooka to taki dość standardowy kaliber, który na nikim już raczej nie robi wrażenia. Fajne jest natomiast to, że gdy trafimy jakiegoś mieszkańca, to rakieta przyczepia się do jego nogawki i wyrzuca w powietrze, a biedny jegomość robi w tym czasie setki salt, wybuchając w końcu niczym fajerwerki. Są oczywiście o wiele bardziej wyszukane bronie. Choćby automat z gumami kulkami, które sklejają okoliczne rzeczy albo pistolet z paint-balla. Mamy też gwiazdki, niczym z Mario czy patyki lub fragmenty śmieci. Jest tego absolutnie całe mnóstwo i wszystko służy wyłącznie dobrej zabawie. Symulator Kozy 3 dokładnie taki jest - to tytuł stworzony dla początkujących influencerów, którzy niczym kiedyś na Minecrafcie, mogą się w ten sposób wybić i zgromadzić tysiące subów. 

Co ciekawe jednak, Koza wygląda doprawdy atrakcyjnie. Grafika jest bardzo plastyczna i ładna, całość śmiga elegancko, wspiera też dodatkowe bajery DualSense i przede wszystkim nie odpycha od siebie. Cały świat mieni się kolorami (lokacji jest zresztą całkiem sporo), okoliczne parki są bujnie porośnięte roślinami, samochody odbijają otoczenie, a wybuchy czy efekty świetle całkiem godnie reprezentują 2022 rok. Muszę przyznać, że pod tym względem byłem zaskoczony. W ogóle jestem w tym momencie na rozdrożu. Sam nie wiem, co mam myśleć o tej całej Kozie. Z jednej strony bawiłem się kapitalnie w trybie wieloosobowym, a jedną z gier nawet wygrałem. Z drugiej strony jednak, gdy nie będziemy nagrywać i streamować, to granie w te Kozę mija się z celem, bo po kilku dniach po prostu stracimy ochotę na ciągłe rozbijanie się po świecie. To produkt stworzony dla specyficznej grupy odbiorców, ale nie spodziewałem się niczego innego. Premiera już 17 listopada 2022! Gra wyjdzie już tylko na PC, PS5 oraz XSX/S. Pewnie stąd taka ładna grafika. Do usłyszenia! 

Źródło: Opracowanie własne
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper