Gamescom 2022: Byliśmy na pokazie The Callisto Protocol. Dead Space spotyka Resident Evil 4
Będę z Wami szczery. Prezentacja The Callisto Protocol podczas Opening Night Live mnie osobiście nie porwała. Pojawiły się wręcz pewne obawy, bo gra mimo zbliżającej się premiery nie została zaprezentowana w formie grywalnej na targach gamescom. Czy zamknięty pokaz rozwiał te wątpliwości?
Na ponad 15 minutowej prezentacji pokazano rozszerzoną wersję gameplayu z Opening Night Live i wyglądało to już lepiej. Nie da się uniknąć porównań z Dead Space, po prostu nie da. Od pierwszych chwil, gdy na ekranie pojawił się Jacob, główny bohater, jego sposób poruszania, praca kamery oraz ogólny klimat od razu nasuwały mi skojarzenia z serią, którą wiele lat temu zapoczątkował Glena Schofield, a który odpowiada również za ten projekt. Atmosfera jest cholernie gęsta, a na prezentacji widać było, jak świetnie poradzono sobie choćby z tutorialem. Gdy bowiem mowa była o nowym typie wrogów, mutującym na naszych oczach, na ścianie pojawił się napisany krwią komunikat - strzelaj w macki – doskonale wkomponowany w tło.
No właśnie - system mutacji. Niektórzy wrogowie, ale nie każdy, podczas walki zaczną mutować w znacznie silniejsze wersje. Nigdy do końca nie wiemy, który wróg przejdzie taką przemianę i stanie się silniejszy, co przypomniało mi czasy Resident Evil 4, gdy z przeciwników z przestrzeloną głową wychodziły macki, a wróg stawał się znacznie większym wrzodem na tyłku. W The Callisto Protocol nawet strzał pozbawiający wroga całego łba nie gwarantuje, że z jego ciała nie wyjdą wspomniane macki, a walka nie wskoczy na kolejny level. Mamy tylko krótką chwilę, by pozbyć się macek, a gdy ją przegapimy czeka nas pojedynek, który nie będzie już kaszką z mleczkiem.
I chyba w tym aspekcie właśnie nowa gra studia Striking Distance Studios najbardziej różni się od Dead Space, gdzie głównie cięliśmy czym popadnie naszych wrogów. Tutaj zanim w ogóle zacznie się walka, dostajemy opcjonalnie mechanikę skradania i próby ominięcia kosmicznych maszkar. Można zajść wroga od tytuł i wykonać na nim finishera, ba, w dalszej części gry spotkamy ślepych mutantów, którzy będą mieli świetny słuch, a co za tym idzie, będą bardzo wyczuleni na nasz ruch. Tyle że tutaj możliwych scenariuszy starć jest więcej, bo Jacob posiada specjalną pałkę, z pomocą której może kroić i urywać kończyny wrogom w trakcie starć w bliskim kontakcie (czuć wagę i siłę ciosów). Oczywiście nie zabraknie też uników, które będą kluczowe, by nie skończyć zbyt szybko jako karma dla kosmicznego ścierwa. Czasami atakującego w grupie, innym razem przemieszczjącego po ścianach i sufitach niczym lickery w Resident Evil, a jeszcze innym plującego kwasem i nacierającego mimo utraty połowy ciała.
Dostajemy też oczywiście w miarę standardowe bronie, którymi możemy dziurawić przeciwników, choć to nie koniec, bo jest jeszcze specjalny grawitacyjny gun z kilkoma ciekawymi funkcjami. Możemy za jego pośrednictwem podnieść wroga i cisnąć nim o ścianę, bądź po prostu wrzucić do pułapek środowiskowych, które spotkamy na naszej drodze. I potem wystarczy już tylko patrzeć jak wrogowie przerabiani są na mielonkę czy rażeni prądem. Rzucać będziemy mogli też złapanymi w rękawice przedmiotami, a funkcja ta przyda się zwłaszcza wtedy, gdy zabraknie nam amunicji. Pozostaje jeszcze możliwość złapania wroga i używania go jako żywej tarczy, choć tkanka mięsna pod naporem wrogów może dość szybko stracić swoje funkcje obronne. A powaleni na ziemię czy złapani w uścisk nie zawsze giniemy, mogąc się wyrwać podczas sekwencji QTE.
Twórcy The Callisto Protocol jakiś czas temu opowiadali, że będzie to gra AAAA, trochę zaklinając rzeczywistość. Mimo wszystko produkcja odpalona na dużym telewizorze wygląda znakomicie, zwłaszcza genialnie budowany klimat z pomocą efektów cząsteczkowych, kolorystyki, buchającej pary i oświetlenia. Atmosfera jest ciężka, a tytuł wydaje się jeszcze bardziej brutalny i bezkompromisowy niż Dead Space, jak choćby w momencie, gdy Jacob wycina z szyi zabitemu strażnikowi chip, dzięki któremu może otworzyć kolejne drzwi. Krew osadzająca się na ubraniu również wygląda niczego sobie, chociaż za szybko znika. Fajnym patentem jest HUD doskonale wpasowany w otoczenie - na broni widać wyświetlacz pokazujący ile naboi zostało w magazynku, a na skafandrze zobaczymy poziom HP. Ale podobnie było w Dead Space, jeśli dobrze pamiętam.
I choć widziałem już lepsze modele postaci w grach na nowe konsole, to gdy przyjrzałem się na zbliżeniach ściekającym kropelkom potu na głowie Jacoba, czy to, jak prężyły mu się ścięgna i żyły, byłem bardziej niż zadowolony. Znakomity efekt towarzyszy też korzystaniu ze specjalnych terminali, w których ulepszamy bronie. Każda pukawka czy choćby wspomniana pałka, ma swoje drzewko rozwoju, a gdy uzbieramy już odpowiednią liczbę kredytów, możemy te ulepszenia zakupić i patrzeć jak na naszych oczach wprowadzane są modyfikacje w specjalnych drukarkach 3D. Dla mnie bomba. Jedynie rozszerzona scena spływu kanałem z wodą, zaprezentowana w nieco uboższej wersji na ONL, dalej nie wyglądała zbyt zachęcająco i nieco obnażała braki w animacji postaci.
W The Callisto Protocol jak na survival horror sporo jest różnych mechanik, a tytuł będzie też znacznie mocniej oparty o narrację i scenki przerywnikowe pchające do przodu fabułę. Twórcy wspomnieli o blisko godzinie przygotowanych na tę okazję materiałów, co mnie bardzo cieszy, bo uwielbiam science-ficton w takim wydaniu. I tylko brak grywalnej wersji gdzieś tam z tyłu głowy wciąż lekko niepokoi.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Callisto Protocol.
Przeczytaj również
Komentarze (39)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych