Moje rozliczenie z FIFA 22. To zdecydowanie jedna z najlepszych odsłon ostatnich lat, nie żartuję!
Z serią FIFA jestem od naprawdę wielu lat - spokojnie od kilkunastu, a pewnie gdyby doliczyć się nieświadomego grania za dzieciaka, to mogłoby się okazać, że pykną mi za moment dwie dekady. Myślę, że ze sporym przekonaniem mogę napisać, iż mam niemałe doświadczenie z grami piłkarskimi od Electronic Arts - praktycznie w każdej z odsłon (z małymi wyjątkami) spędzałem długie godziny w trybach dla pojedynczego gracza, a także multiplayer.
Nie inaczej było w przypadku FIFY 22. Właściwie pokuszę się o stwierdzenie, że było dużo lepiej, niż przez kilka ostatnich lat. Tak, nie przeczytaliście błędnie - ubiegłoroczna odsłona serii od EA okazała się lepsza od kilku poprzednich. I choć sam przyznam, że początkowo prawdopodobnie bym w to nie uwierzył, a od zewnątrz można było odnieść zupełnie inne wrażenie, to ostatecznie jest, jak jest.
A jest bardzo dobrze. I dziś chciałbym podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat tego, jak na tle poprzednich edycji wypadła FIFA 22. Co więcej - jeśli deweloperzy pokuszą się o wyciągnięcie kilku wniosków, a przy tym kontynuowanie dobrych rozwiązań z tego, co serwowali przez minione miesiące… Możemy dostać prawdziwy hit - grę nawet lepszą niż obecna. A już ta trzymała wysoki poziom. Ale zacznijmy od początku.
FIFA 22 - Niezły start
FIFA 22 zadebiutowała w pełnej formie 1 października 2021 roku - czyli, klasycznie, na przełomie dziewiątego i dziesiątego miesiąca roku. Kilka tygodni przed premierą dostaliśmy natomiast możliwość zabawy we Wczesnym Dostępie. A będąc precyzyjniejszym - taką możliwość dostali subskrybenci EA Access. Choć nie oszukujmy się - głupotą dla fana byłoby nie skorzystać z tych dziesięciu godzin za 15 złotych.
Start był… Całkiem niezły. Już od początku mogliśmy zauważyć, jak duży nacisk będzie kładziony na segment SBC w Ultimate Team, a także to, iż deweloperzy nie zamierzają szczędzić nam paczek. Z perspektywy czasu trudno mi ocenić, co stało za taką decyzją. Pewne jest jedno - absolutnie nie trzeba było w tym roku kupować paczek za prawdziwe pieniądze. Może więc kontrowersje związane z hazardem, które trzeba było wyciszyć? Nie wiem.
W każdym razie - dzięki sporej liczbie prezentów sezonowych za wbijane poziomy, wspomnianych SBC, a także mniejszych i większych nagrodach za zadania, rozgrywki i konkretne miejsca w FUT Champions, dostawaliśmy naprawdę sporo paczek. Dzięki temu już od początku można było skręcić sobie ciekawy i urozmaicony skład. Nie trzeba było pykać kartami, na które zarabia się rozgrywaniem dziesiątek meczów.
Od samego startu mieliśmy więc do czynienia z grą, na którą od początku był plan. Po średnio udanej FIFIE 21 i niespecjalnie ciepło przyjętej FIFIE 20, wreszcie dostaliśmy odsłonę, którą można było odbierać pozytywnie. Pewne skrypty wciąż nią rządziły (i rządzą), ale odniosłem wrażenie, że w trakcie ponad 500 godzin, które spędziłem an wirtualnych boiskach, wylewów obrony i durnych błędów było stosunkowo mało.
FUT to Festiwal Błędów
To jednak odnosi się niestety wyłącznie do gameplay’u. O ile tam błędy i głupie zachowania SI czasem się zdarzały, o tyle było to - jak wspomniałem - stosunkowo rzadko. Znacznie częściej można było napotkać na potknięcia dotykające innych elementów samej produkcji. Electronic Arts lubi sobie czasem przespać pewne obiecane premiery, pomieszać narodowości piłkarzy, albo przypadkiem dać nie tę paczkę, którą obiecywali.
Takich durnot było całkiem mnóstwo, a jeśli jesteście zainteresowani każdą z nich, to odsyłam Was na przekomiczny (choć niekiedy to śmiech przez łzy) profil na Twitterze, którego prowadzący kryje się pod zgrabną nazwą AllFifaMistakes. Użytkownik od dłuższego czasu dzieli się błędami w serii, a dotychczas w tegorocznej odsłonie naliczył ich 132. Dzieląc to - mniej czy bardziej dokładnie - przez dziesięć, dostajemy… Średnio 13 błędów na miesiąc.
To chyba najlepiej obrazuje skalę problemu. Choć na pocieszenie warto wspomnieć, że na tym samym etapie w FIFIE 21 tych małych problemów było ponad 160. Postęp jest? Cóż, jakiś tam jest. Wciąż mamy jednak sporo do poprawy i można odnieść wrażenie, że brakuje tu pewnej konsekwencji w pilnowaniu najmniejszych rzeczy. Jasne - przy czymś tak wielkim zawsze gdzieś się można sypnąć, ale… Lepiej byłoby nie.
Widać pomysł i chęci
Niemniej, zdecydowanie możemy zaobserwować, że Electronic Arts kieruje się w dobrą stronę. Zwłaszcza teraz, przy kompletnym blamażu eFootball od Konami, widać, że FIFA nie jest wcale taka straszna, jak wielu ją maluje. I jasne, nie ma wątpliwości, że rokrocznie kolejne odsłony powinny być zdecydowanie tańsze niż obecnie, a potencjalne różnice bardziej zauważalne dla niedzielnych graczy, ale nie można mieć wszystkiego.
Tak, jak piłka nożna ewoluuje w sposób delikatny, tak samo jest z serią gier piłkarskich od Electronic Arts. Jeszcze 2-3 lata temu miałem wrażenie, że jesteśmy na równi pochyłej, która z całym impetem zamierza rzucić fanów marki na dno, ciskając nimi o nie z impetem. Teraz jednak nie tylko widać wyjście na prostą, ale chęć powrotu do lat świetności, a nawet ich przebicie. Kto wie - być może ostatnia odsłona spod szyldu FIFA okaże się najlepszą w historii?
Jeśli tylko twórcy odpowiednio podejdą do tematu, dopieszczą elementy, które w FIFIE 22 nie zagrały, a przy tym dorzucą jeszcze nieco nowinek (zrewolucjonizowana formuła zgrania jest jedną z tych, które mają spory potencjał), może być jeszcze lepiej. A jeśli nie… Cóż, zawsze będzie można wrócić do bieżącej części i wciąż się tam nieźle bawić. Zwłaszcza teraz, gdy większość graczy stać już prawie na każdą kartę, która dostępna jest w grze.
Reasumując…
W ramach konkluzji chciałbym zaapelować, by nie oceniać FIFY przed jej debiutem. Ba - warto pograć samemu, aby poczuć to, czy zmiany rzeczywiście zaszły. O ile bowiem czytając zwykły opis, niedzielni gracze nie poczują, że dostaniemy teraz zupełnie odświeżony aspekt biegu, nowe formy dryblingu czy zupełnie przemodelowane stałe fragmenty gry, to po przeskoczeniu z jednej części, na drugą, może być to bardzo odczuwalne.
Z bieżącej odsłony jestem bardzo zadowolony. I choć prawdopodobnie nie dobiję już do 600 godzin, to pół tysiąca jest moim rekordem - przynajmniej odkąd konsole są w stanie ten czas zliczać. W żadnej grze na PlayStation nie udało mi się dobić do takiego rezultatu i nie wiem, czy w kontynuacji dam radę. Jedno jest pewne - spróbuję i mam ogromną nadzieję, że Electronic Arts przynajmniej nie obniżą poziomu.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do FIFA 22.
Przeczytaj również
Komentarze (67)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych