Graliśmy w Warlander od Toylogic - średniowieczne bitwy w systemie free-to-play dla 100 osób!
Miałem niebywałą przyjemność zagrać już w Warlandera, czyli free-to-play od twórców remastera NiER. Będzie to tytuł wieloosobowy, który pomieści na jednej mapie nawet 100 graczy. Zabawa była przednia, a możliwości jest bardzo dużo, dlatego jeśli lubicie średniowieczne klimaty, z pewnością musicie tego spróbować.
Toylogic podeszło do tematu bardzo ambitnie. Za wydanie tytułu odpowiada PLAION (dawne Koch Media), a developerzy zamierzają wykorzystać pełen potencjał średniowiecznego arsenału, czarów i klimatów, by dostarczyć graczom szereg możliwości. W ramach przedpremierowej rozgrywki wcielałem się w postać wojaka, maga lub łucznika i musiałem za wszelką cenę zdobyć kolejne strefy na mapie. Mechanika przypominała nieco Podbój z serii Battlefield. Dwie duże strony bitwy zostały podzielone na kilka pięcioosobowych zespołów. Następnie w ramach takiej kombinacji otrzymywaliśmy określone zadania do zrealizowania, które miały wpływ na przebieg bitwy i ułożenie taktyczne. Jeśli gracze zrozumieją, o co tu chodzi, może to być doprawdy znakomita kompozycja.
Warlander ma bardzo plastyczną, przyjemną grafikę i proste zasady - nauka gry to kwestia kilku minut
Gdy po pierwszej prezentacji dołączyłem do rozgrywki, nie miałem większych trudności ze zrozumieniem, o co tutaj chodzi. Każdy początkowo wcielił się w dużego wojaka, który mógł schronić się za tarczą, atakując przy tym potężnym mieczem. Każda z postaci ma zestaw specjalnych umiejętności takich jak dodatkowa tarcza, potężniejszy atak, czy w przypadku maga, stworzenie sztucznej mgły, która pozwoli nam uciec. Zadania są łatwe, trzeba zdobyć i przejąć określony punkt, walcząc z wojakami z przeciwnej frakcji. Chociaż w tym aspekcie było początkowo mocno chaotycznie i trochę jeszcze kulała detekcja kolizji, to ponoć twórcy do premiery wyeliminują te problemy. Mapy są duże, podobnie jak możliwości. Głównym celem jest zdobycie twierdzy przeciwnika, ale też i ochrona naszych bram, by nikt nieproszony ich nie przełamał.
Co do samej rozgrywki, mogłem, dla przykładu, zasiąść za sterami balisty, która strzelała potężnymi bełtami. Gdy któryś z wrogów otrzymywał obrażenia, ich wysokość pojawiała się w postaci numeru niczym w klasycznych grach MMORPG. Mamy opcję schowania się za zniszczalnymi przeszkodami w stylu fortyfikacji czy murów. Możemy też kombinować z flankowaniem, bowiem mapy są na tyle wielkie, że tylko od nas zależy tak naprawdę, jakich zadań się podejmiemy. Co prawda dobrze byłoby realizować wytyczne taktyczne, ale przecież nikt nie zabroni podejść wroga od drugiej strony. Musimy jednak uważać, bo trudno jest walczyć w pojedynkę przeciwko dwóm przeciwnikom, a co dopiero, gdy wyskoczy ich jeszcze więcej. Po śmierci czekamy 10 sekund i odradzamy się we wskazanym punkcie, lub przy którymś z partnerów z naszej drużyny. To akurat działa dokładnie tak, jak w serii Battlefield.
Co jednak ważne, Warlander to nie tylko bohaterowie władający ciężkim orężem, ale też magia i co ciekawsze, szereg robotów, które przełamują trochę średniowieczny schemat, dodając rozgrywce pikanterii. Oprócz klasycznych maszyn oblężniczych, możemy operować przybyszami z przyszłości, serwując wrogom olbrzymi problem. Gorzej, gdy dopadnie to naszą ekipę. Do zabawy wchodzą też kataklizmy, a te sieją prawdziwe spustoszenie. Na mapach zresztą cały czas coś się dzieje i to jest olbrzymia zaleta Warlandera. Ja brałem udział w rozgrywce dwóch zespołów, gdzie w ramach testów grało 40 dziennikarzy. Gdybyśmy jednak załadowali na mapie nawet 100 osób, wtedy bój toczy aż pięć zespołów, a to może być szalenie fascynujące, no i przede wszystkim mocno taktyczne, bo przecież każda ekipa będzie miała swój plan na wygranie tej bitwy. Jak możecie się domyślać, jeden mecz trwa długo, często godzinę lub więcej.
Po uruchomieniu gry tworzymy własne postaci i wrzucamy je do talii kart, które przy każdej kolejnej rozgrywce wybieramy. Możemy naszymi wojakami wachlować, natomiast ich wybór jest ograniczony do konkretnej rozgrywki, co oznacza, że gdy daną talię wyćwiczymy (bo bohaterowie rozwijają się z czasem i z przebiegiem kolejnych walk) to podczas jednego meczu wybieramy wojaków wyłącznie z tej puli. Ma to sens, bowiem możemy sobie zbudować talie o różnym rodzaju, dobierając je w zależności od sytuacji czy naszych preferencji. Co muszę przyznać, Warlander był dla mnie mocno satysfakcjonujący i nawet po godzinie gry chciałem jeszcze więcej. Ciągle działo się coś ciekawego. Już dzisiaj możecie dołączyć do otwartej bety na Steam, a gra zadebiutuje na PC, PS5 oraz XSX/S w 2023 roku. Myślę, że warto spróbować! To doprawdy ciekawy projekt, chociaż zbudowany na klasycznych zasadach. Ale ma to swoje plusy w postaci bezproblemowego zrozumienia wszystkich reguł.
Przeczytaj również
Komentarze (4)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych