Reklama
C

Overwatch, spoczywaj w pokoju. Spędziłem z tym tytułem mnóstwo godzin

Kajetan Węsierski | 09.10.2022, 15:00

Gdy pojawiły się pierwsze plotki odnośnie do potencjalnych prac na Overwatchem 2, nie do końca dowierzałem, że może do czegoś takiego dojść. Wszak… Po co tworzyć sequel czegoś, co tak dobrze i prężnie funkcjonuje? Jasne, o strzelaninie od Blizzarda nie było w ostatnim czasie tak głośno, jak jeszcze przy premierze, ale to przecież wciąż jeden z najpopularniejszych przedstawicieli gatunku! 

A jednak! Zaskoczenie przyszło w 2019 roku, gdy Blizzard oficjalnie zapowiedział, że zamierza oddać w ręce graczy kontynuację. W gruncie rzeczy podobną, ale jednak na nieco zmienionych zasadach i w innej formie. Deweloperzy planowali usprawnić swój produkt na tyle, że nie wystarczyło po prostu dorzucenie ckliwego tytuły, wydanie DLC, albo huczna premiera ogromnej aktualizacji. Nie - oni postawili na wersję 2.0. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Co więcej, przy okazji takiego ruchu, oryginalny Overwatch miał zostać wyłączony. Nie jest to oczywiście tak bolesne odcięcie, jak miało miejsce na przykład w przypadku Warcrafta III, albowiem tu cały postęp przechodzi, a gracze wciąż mogą pozostać wierni podstawowym założeniom, ale… Cóż, mimo wszystko mówimy o swoistym końcu. Choć, na pocieszenie, końcu, który wyznacza nowy początek. 

Overwatch - jak to się zaczęło?

Overwatch zadebiutował na globalnym rynku 24 maja 2016 roku i pojawił się od razu na PC oraz obu konsolach generacji, która była ówcześnie najnowsza - Xboksach One oraz PlayStation 4. O produkcji głośno było jeszcze przed jej premierą, przy okazji beta testów, a sam debiut wywoływał niemałe poruszenie. I oczywiście związane jest to z tym, że za tytułem stał sam Blizzard, który miał wtedy znacznie lepszą renomę, niż obecnie.

Pozycja promowana była jako sieciowa strzelanina w klimatach science fiction, która miała trafiać absolutnie do każdego - świetnie mieli bawić się amatorzy wchodzący na serwery od święta, a także najlepsi zawodnicy na świecie, którzy czynnie braliby udział w Mistrzostwach Świata i innych ważnych imprezach. I myślę, że można z dużym przekonaniem powiedzieć, że udało się zrealizować taki zamiar. 

Co ważne, przy okazji pierwszej od niemal dwudziestu lat (osiemnastu, będąc dokładnym) nowej marki Blizzarda, postarano się o to, aby mogła być ona ponadczasowa. W zasadzie zrobiono dokładnie to, co przyświecało wielu innym produkcjom tego studia. Zamiast postawić na fotorealizm, postanowiono pójść w nieco innym kierunku. Grafika jest mocno kreskówkowa, a od wielu projektów postaci bije inspiracja anime. 

Zostając natomiast przy animacjach, niekoniecznie tych japońskich, Blizzard postawił w tym przypadku na inny sprawdzony przez siebie sposób, a więc promocję wszelkich wydarzeń, nowych bohaterów i samego tytułu poprzez… Fabularne materiały wideo! I robiło to kapitalną robotę. Można było odnieść wrażenie, że trafili dokładnie w tę niszę, która zdawała się niedostatecznie zapełniona przed blisko sześcioma laty.  

Lata wspomnień…

Dla mnie Overwatch to naprawdę lata kapitalnych wspomnień - w najmocniejszym okresie dyktował mi niejako rutynę dnia. A ten czas przypadał akurat na mój pierwszy rok studiów. Co więcej, na kierunek, który później zdecydowałem się rzucić. I w związku z tym, że niespecjalnie czułem do niego chęci i zapał już po pierwsze sesji zimowej, miałem bardzo, ale to bardzo dużo czasu na zabawę w świecie od Blizzarda. 

Wspominam to po prostu prześwietnie. Overwatch wyróżniał się na tle innych pozycji bardzo przyjemnym community (choć i to po czasie się niestety nieco zepsuło), sporym tempem udostępnienia aktualizacji i ciekawych urozmaiceń, a także po prostu stabilnością. I to w dwóch znaczeniach. Po pierwsze, wchodząc do gry, czuliśmy się, jakbyśmy wracali na starce śmieci - niezależnie od przerwy. Po drugie, serwery rzadko się sypały (co dziś może zaskakiwać). 

Muszę przyznać, z ręką na sercu, że gdy przeczytałem, że „Overwatch umiera”, to gdzieś tam w środku serducha poczułem małe uczucie nostalgii i czegoś na wzór smutku. Jasne, wszyscy wiemy, że jest to po postu rewolucja i przejście na drugą wersję, ale jednak… Przypomniały mi się te wszystkie wspaniałe godziny Złomkiem, rekordowe serie zabójstw Żołnierzem-76, utrzymywanie ekipy przy życiu Zenyattą, czy penetrowanie mózgów rywali z kilkudziesięciu metrów Wdową. 

Overwatch nigdy nie był grą idealną, ale był dla mnie strzelaniną, w której spędziłem najwięcej czasu. Cudownie było wracać pociągiem po mielących mózg zajęciach z Prawa Karnego, ażeby potem móc odprężyć się z ekipą w baśniowym i niezwykle dynamicznym świecie wykreowanym przez Blizzarda. Cieszę się, że mogę w ten sposób to zapamiętać. 

To nie koniec! 

I zostając w pozytywnych tonach, cieszę się, iż wiele wskazuje na to, że Blizzard nie zaorał tutaj dobrej marki, a po prostu postanowił ją rozwinąć. Liczę, że gdy już uda mi się wejść na serwery. W momencie pisania tego tekstu niestety graniczy to z cudem, a kilkadziesiąt osób przede mną w kolejce przypomina mi wyczekiwanie w poczekalni na teleporadę podczas pandemii rok temu. 

Wierzę, że dwójeczka w nazwie będzie rzeczywiście oznaczała postęp, a nie regres i próbę ponownego spieniężenia gry, nadając jej tylko pozornie formułę „free-to-play”. Jestem w tym wszystkim natomiast bardzo pozytywnie nastawiony do tego, co przyniesie przyszłość. Wiem, że Blizzard ostatnimi czasy sobie mocno nagrabił, a ich czynności pozwalają mieć wątpliwości, ale… Nic nie poradzę na mój optymizm. 

A przy grze, która wlała tak dużo miodu na moje serducho, jest go naprawdę sporo. I może racjonalnie byłoby czuć po prostu obawy, że ktoś te dobre wspomnienia postanowi na zawsze uwięzić w klatce pamięci? Nie wiem, nie chcę tak myśleć. Chcę znów się dobrze bawić i czuć tę beztroskę na serwerach. Bo przecież o to powinno chodzić w grach wideo, co nie? Mają dawać nam możliwość wyrwania się z codzienności. Overwatch tak działa

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Overwatch.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper