Jest szansa dla Need for Speed Unbound - wszystko dzięki tej jednej opcji

Gdy zapowiedziano Need for Speed Unbound, stwierdziłem dokładnie w tym artykule, że gra zapowiada się na wielką kichę. Zaprezentowane elementy kreskówkowe totalnie nie przypadły mi do gustu, a wręcz odrzuciły od dalszego interesowania się najnowszą ścigałką EA. Nie dość, że musieliśmy czekać na nią dłużej niż zwykle, to w dodatku Criterion Games i amerykański wydawca podjęli kroki, które w mojej opinii nie pasują do mrocznego stylu, którym przy wielu NFS-ach wyróżniała się seria Need for Speed.

Sam fakt implementacji elementów kreskówkowych do Need for Speed Unbound nie sprawiło, że całkowicie przekreśliłem grę. Oczywiście, że miałem, ba, dalej mam w planach zapoznanie się z nią i sprawdzenie, jak wyglądają pierwsze wyścigi tworzone z myślą wyłącznie o bieżącej generacji konsol. Deweloperzy zapowiedzieli, że zaoferują nam bardzo dokładną fizykę pojazdów i dopracowany model jazdy, więc cóż... pasowałoby sprawdzić, jak ta next-genowość wypada w nadchodzącym Need for Speedzie. Ciekawi mnie również warstwa fabularna, bo ta ma być dość rozbudowana, jak na ten gatunek gier wideo.

Wszystko pięknie, ale co z tymi elementami kreskówkowymi?!

Uśmiech na twarzy pojawił mi się w miniony wtorek, gdy EA postanowiło udostępnić pierwszy gameplay (czy raczej sprytnie posklejane fragmenty rozgrywki) z rzeczonej pozycji na mediach społecznościowych, a potem opublikować wypowiedź potwierdzającą funkcję, która w mojej opinii uratuje Need for Speed Unbound.

Zaczynając jednak od początku, pod względem graficznym czuć, że zostanie tutaj wykorzystana moc PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S. Pojazdy są bardzo szczegółowe, a wiele dobrego można powiedzieć o detalach widocznych w otoczeniu. Asfalt wygląda niemal tak dobrze, jak w "realu", a odbicia w kałużach na drogach dodają wiele mroku, który doskonale zauważalny był w chociażby Need for Speed z 2015 roku.

W oczy kłuły mnie natomiast elementy kreskówkowe, na których skupiono ponad połowę wyżej umieszczonego materiału. Kolorowy dym spod opon (w trakcie "palenia gumy" czy driftowania) czy wydechu, dziwne ikony towarzyszące nam w trakcie używania dopalacza czy emotikony pojawiające się nad pojazdem w trakcie wykonywania wyczynów... Nie, to nie dla mnie. Dlatego też cieszę się, że deweloperzy zadbali o funkcję wyłączania tychże elementów kreskówkowych.

Możliwość ich wyłączenia to najlepsza funkcja, o którą mogli zadbać twórcy

Nie wiadomo, czy Electronic Arts pod naporem krytyki ze strony społeczności postanowiło zaoferować wyżej wymienioną opcję, czy też była ona w planach od początku. Nie ma to natomiast większego znaczenia, bo nawet jeśli początkowo chciano wcisnąć wszystkim elementy kreskówkowe, to finalnie tak się nie stanie i każdy chętny zapozna się z Need for Speed Unbound w taki sposób, w jaki mu najbardziej odpowiada.

Takie decyzje warto docenić, zważywszy na to, że owe elementy kreskówkowe zapewne nie wpłyną na samą rozgrywkę. To rzecz czysto kosmetyczna, która miała - w mojej opinii - zachęcić przede wszystkim młodszych odbiorców do sięgnięcia po grę, przejścia misji w kampanii fabularnej, a następnie ruszenia do trybów sieciowych, gdzie spędziliby ze znajomymi czy losowymi graczami kolejne dziesiątki godzin.

EA chciało spróbować czegoś nowego, ale czy tędy prowadzi droga do wzniesienia serii Need for Speed na wyżyny? W mojej opinii - nie. Cenię bardziej poważne podejście do tematu choćby wyścigów, aniżeli wciskania wszędzie kolorowych elementów mających podkreślić przystępność dzisiejszych gier wideo.