Rambo kończy 40 lat. Historia filmu, który stał się w Polsce kultowy w erze kaset VHS
Czterdzieści lat kończy dziś “Rambo - pierwsza krew”, po raz pierwszy pokazany na ekranach kin 22 października 1982 roku. Film-legenda, który przyczynił się zarówno do wielkiego sukcesu, raczkującej w branży, wytwórni Carolco, jak i podbudowania statusu Sylvestra Stallone jako wielkiej gwiazdy ekranu. Historia realizacji tego filmu to jednak prawdziwa droga przez mękę.
Wietnamska trauma wojenna co jakiś czas odżywa w amerykańskiej kinematografii. Dwa lata temu premierę miał ostatni film Spike’a Lee “Pięciu braci”, który spoglądał na ten konflikt z zupełnie innej perspektywy, walczących w nim Afroamerykanów. Z kolei przed kilkoma tygodniami na Apple TV+ pojawiła się “Wielka ofensywa piwna” Petera Farrelly, oparta na prawdziwych wydarzeniach fabuła skoncentrowana wokół postaci Chickiego Donahue, który odkrywa prawdę o brutalnym wymiarze walk w tym kraju, wyjeżdżając tam z misją dostarczenia swym, przebywającym tam kolegom, życiodajnego napoju. Najwybitniejsze obrazy tamtej wojny tworzyli Oliver Stone (“Pluton”, “Urodzony 4 lipca”, “Między niebem a ziemią”) i Michael Cimino (“Łowca jeleni”); można jednak zaryzykować stwierdzenie, że jeden z najpełniejszych i najbardziej sugestywnych obrazów kompletnego psychologicznego spustoszenia, jakie pozostawił Wietnam w świadomości wielu powracających stamtąd Amerykanów, wyszedł spod ręki Kanadyjczyka.
Autor powieści “Pierwsza krew” David Morrell wychowywał się w południowym Ontario, a do Stanów Zjednoczonych przybył w latach 60., by studiować amerykańską literaturę na Penn State. Z wojną zetknął się tylko pośrednio, rozmawiając z wieloma studentami, powracającymi z tego konfliktu do ojczyzny. Niemal wszyscy podkreślali swoje własne problemy: niektórzy cierpieli na bezsenność, inni bali się zasypiać ze względu na dręczące ich koszmary. Byli wśród nich weterani cierpiący na depresję, jak również ci, którzy nie potrafili sobie poukładać relacji z bliskimi. To właśnie wtedy początkującemu pisarzowi, zainspirowanemu przede wszystkim klasycznym “Rogue Male” Geoffreya Householda, przyszedł do głowy pomysł na powieść, której bohaterem będzie weteran wojny w Wietnamie, który przyjeżdża do małej miejscowość w Kentucky. Tam szybko zadziera z lokalnym szeryfem, co kończy się brutalną jatką. A właściwie prawdziwym pandemonium, którego nikt - łącznie z samym Rambo - zupełnie nie planował.
Choć David Morrell przyznawał, że nie liczył na duże zainteresowanie swoją pierwszą powieścią, bo debiuty literackie często przemykają bez echa, wokół jego książki od początku zaczął się tworzyć szum. Niemal wszystkie ważniejsze gazety opublikowały niezwykle entuzjastyczne recenzje, a ogromny sukces na amerykańskim rynku sprawił, że powieść ostatecznie przetłumaczono na ponad 20 języków, w tym oczywiście także na polski. Z czasem powieść Morrella zaczęto uznawać za współczesny klasyk, a sam Stephen King na lekcjach kreatywnego pisania używał jej jako przykładu znakomicie zrealizowanej fabuły. Co istotne, prawa do adaptacji “Pierwszej krwi” zostały sprzedane jeszcze przed jej premierą. Tu jednak zaczęły się wielkie problemy…
To nie czas na takie filmy!
Prawa do ekranizacji powieści Davida Morrella zakupił już w 1972 roku, za 175 tys. dolarów, Lawrence Turman z Columbia Pictures. Na reżysera filmu został już wybrany Richard Brooks, który zasłynął przede wszystkim z realizacji filmu “Z zimną krwią”, na podstawie prozy Trumana Capote, w którym opowiedział historię dwóch przestępców - recydywistów, którzy napadają na pewnego bogatego farmera i mordują czteroosobową rodzinę. Nowa produkcja miała nawiązywać do tego jak ówcześnie postrzegano nie tylko konflikt wietnamski, ale również spuściznę II wojny światowej, a szeryfa Teasle’a planowano przedstawić w zdecydowanie jaśniejszych barwach niż w powieści. W końcówce starał się on wynegocjować zawieszenie broni z Johnem Rambo. Realizacja filmu była już przewidziana na grudzień 1972 roku, z Meksykiem jako miejscem kręcenia zdjęć. Start przygotowań jednak zawieszono, bo uznano, że jest jeszcze za wcześnie, by pokazać amerykańskiej widowni taki film.
Decyzja ta rozczarowała Richarda Brooksa, mającego już poważne wątpliwości co do scenariusza, który wycofał się z projektu, a ten został przejęty przez Warner Bros. Amerykański producent John Calley zapłacił za prawa do adaptacji powieści Morrella 125 tys. dolarów, mając w planach obsadzenie w tytułowej roli Roberta de Niro lub Clinta Eastwooda. Na nowego reżysera wybrano już Martina Ritta, a scenariusz do obrazu napisał Walter Newman. Skrypt skupiał się przede wszystkim na krytyce amerykańskiego systemu wojskowego, a najgorzej obchodzono się w nim z postacią pułkownika Trautmana. Sam Ritt miał jednak zupełnie inne pomysły jeśli chodzi o obsadę. Wymarzył sobie bowiem Paula Newmana grającego Rambo i Roberta Mitchuma, odtwarzającego Trautmana. I tym razem nie udało się jednak dogadać i nowymi kandydatami do wyreżyserowania filmu zostali Sidney Pollack i Martin Bregman, który zatrudnił do roli scenarzysty Davida Rabe. Jego scenariuszową wersję chciał realizować nowy twórca, który znalazł się w orbicie zainteresowania studia - Mike Nichols. Wciąż panował jednak w tej materii ogromny chaos i daleko było od jakichkolwiek konkretów.
Podstawą ostatecznego filmu, którego realizację planowano na 1977 roku, z Johnem Badhamem w roli reżysera, miał być skrypt napisany przez Williama Sackheima i Michaela Kozolla. W międzyczasie prawa do niego przejął za 375 tys. dolarów, reżyser i producent Carter DeHaven, który zdołał zabezpieczyć już potrzebny do realizacji filmu budżet i zatrudnił w roli reżysera Johna Frankenheimera. I tym razem nie udało się jednak rozpocząć produkcji, bo zaangażowana w nią firma Filmways została przejęta przez Orion Pictures. Na szczęście na powieść Morrella trafili wtedy Mario Kassar i Andrew G. Vajna, którzy od początku myśleli o jej ekranizacji dla powołanej do życia w 1976 roku firmie Carolco Pictures. Szybko zdołali oni odkupić prawa do adaptacji od Warner Bros. za 375 tys. dolarów i do scenariusza, który kosztował ich dodatkowe 125 tys. Od tej pory projekt nabrał realnych kształtów, a za jego sterami zasiadł Ted Kotcheff, twórca który był nim zainteresowany od 1976 roku, później z niego zrezygnował, ale wrócił, gdy prawa do realizacji przejęli Kassar i Vajna.
Kotcheff od razu zaproponował główną rolę w tym filmie Sylvestrowi Stallone, który był już oczywiście po wielkim sukcesie “Rocky’ego” z 1976 roku. Aktor zgodził się, po przeczytaniu scenariusza w weekend, szczególnie iż wspominany już tekst Sackheima i Kozolla był pierwszą wersją, w której bohater - w przeciwieństwie do wersji książkowej - przeżywa masakrę w małym miasteczku. Sam Stallone uznawał bowiem oryginał powieściowy za zdecydowanie zbyt brutalny (dość powiedzieć, że Rambo sam zabijał w nim kilkunastu ludzi) i od razu twierdził, że aby przemówił on do amerykańskiej widowni Rambo musi być postacią bardziej zniuansowaną: kryminalistą z wyraźnie zarysowanymi motywami działania, które byłyby zrozumiałe dla zwykłego widza.
Z dzisiejszej perspektywy dobrze widać, że w ostatecznej wersji filmu udało się pogodzić różne sposoby widzenia sytuacji. Szeryf Teasle to więc z jednej strony wyjątkowo denerwujący typ, od początku prowokujący Johna Rambo, który jednak w gruncie rzeczy chce mieć w mieście spokój, a temu - w jego mniemaniu - zagraża przybyły do niego nieznajomy. W końcowych fragmentach sam wyznaje, że sytuacja wymknęła mu się spod kontroli i dał się jej ponieść. Świetnym zabiegiem okazuje się również sprawienie, by główny bohater nikogo nie zabijał w bezpośrednim starciu. Wszystkie ofiary są więc efektem obławy na Johna Rambo, rozpoczynającej się od ucieczki z aresztu. Ta jest zaś bezpośrednio motywowana traumatycznymi doświadczeniami Johna z Wietnamu, których zakładnikami stają się więc wszyscy uczestniczący w pogoni za nim ludzie.
Kup wszystkie wersje i zniszcz je!
Po wielu perypetiach związanych z wyborem reżysera, scenarzystów, a może przede wszystkim momentu, w którym można było już opowiadać o wciąż świeżej traumie amerykańskiego społeczeństwa, rozpoczęto realizację filmu. Ta przypadła niemal na dziesięć lat od momentu pierwszego zakupu prawa do ekranizacji powieści Davida Morrella, który nie brał udziału w pracach nad scenariuszem. Mimo wielu przeróbek, dotyczących kluczowych fragmentów powieści, i kompletnej modyfikacji końcówki, pisarz nigdy nie miał o to pretensji. Od początku bowiem uznawał, że mamy do czynienia z kompletnie różnymi środkami przekazu i oczywiste jest, że w dziele filmowym wiele elementów musi ulec zmianie. Nie tylko zresztą polubił film Teda Kotcheffa, uznając go w jednym wywiadzie za dzieło znakomite, ale również współpracował przy nowelizacji scenariusza do dwóch kolejnych filmów z serii.
Na miejsce zdjęć wybrano Fraser Valley w Kanadzie, a zdjęcia małego miasteczka kręcono w Hope. Okres realizowania kolejnych ujęć trwał cztery miesiąca, do kwietnia 1982 roku. W trakcie tworzenia filmu, którego budżet zaplanowano na 15 milionów dolarów, dość szybko musiano zastąpić jednego z producentów, Eda Carlina, który przeszedł zawał serca. Nie były to jednak jedyne problemy na planie zdjęciowym, bo realizacja najpierw została opóźniona przez ogromne śnieżyce w styczniu, a następnie również urazy w ekipie i to nie tylko kaskaderów. Sam Sylvester Stallone złamał żebro podczas kręcenia jednej z sekwencji ucieczki Johna Rambo, gdy upada on na drzewo. Z uwagi na przymusowe pauzy zdecydowano się na ograniczenie pokazywania na ekranie pułkownika Trautmana, by nie być zmuszonym do wypłacenia większych pieniędzy grającemu go Richardowi Crennie, który w kontrakcie miał zapisaną konkretną ilość dni zdjęciowych.
Największym wyzwaniem okazała się jednak post-produkcja. Pierwsza wersja filmu trwała ponad trzy godziny i była - w ocenie samego Sylvestra Stallone i jego agenta - wręcz tragiczna. Mieli oni w tym czasie rozważać wykupienie wszystkich wersji obrazu i zniszczenie ich, twierdząc, że jego premiera mogłaby wpłynąć negatywnie na postrzeganie samego aktora. Po długim okresie montowania produkcji od nowa udało się ją jednak skrócić do 93 minut. Znana jest również sprawa alternatywnego zakończenia obrazu, w której John Rambo ginie; to zostało jednak ocenione negatywnie na testowych pokazach i zdecydowano się na wybór pozytywnego finału i trzeba przyznać, że zdecydowanie wyszło to wszystkim na dobre.
Obraz mający premierę dokładnie 40 lat temu okazał się bowiem wielkim sukcesem, przez cały czas pokazywania zdołał zarobić, ogromną w tych czasach kwotę, ponad 125 milionów dolarów, a John Rambo wymieniany jest dziś jako jeden z pięciu najpopularniejszych bohaterów kina akcji. Nie sama rozrywka się jednak w tym wypadku liczyła, bo jak mówił Ted Kotcheff, filmowi udało się dość sugestywnie pokazać, że społeczeństwo amerykańskie obeszło się w wieloma weteranami, powracającymi z wojny w Wietnamie, wyjątkowo podle, a opinia publiczna potraktowała ich wręcz jako kozłów ofiarnych. Rola Johna Rambo podbudowała status wielkiej gwiazdy swych czasów Sylvestra Stallone, którą odtwórca uzyskał już wcześniej po występie w “Rockym”, a przy okazji udowodnił on również to, że potrafi być również całkiem niezłym aktorem. Richard Crenna miał powiedzieć Davidowi Morrellowi, że w całej swej karierze trafił tylko na dwóch tak fenomenalnych artystów, potrafiących doskonale współpracować z kamerą, sprawnie używając w grze zarówno rekwizytów, jak i własnych oczu; byli to Steve McQueen i właśnie Stallone.
Przeczytaj również
Komentarze (66)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych