Marvel's Spider-Man: Miles Morales - warto wrócić do tej dzielnicy
Ciężko skutecznie zastąpić superbohatera innym superbohaterem, zwłaszcza jeśli ten pierwszy - decyzją twórców - korzysta z chwili urlopu. Miles Morales prężył muskuły w świetle nowej i starej generacji, gdy pojawił się w listopadzie, 2020 roku. Taki "człowiek-pająk z sądziedztwa" jak krzyczał Tobey McGuire w legendarnej, kinowej wersji z 2001 roku. Insomniac Games w świecie gry opracowali nawet aplikację, dzięki której gracz mógł wypełniać aktywności poboczne rozlokowane w całym Harlemie. Wszystko okraszone świątecznym nastrojem. Miles Morales po prostu dostarczył.
Może się wydawać, że Marvel's Spider-Man: Miles Morales to większe DLC, jednak z mniejszym rozmachem. Widowiskowe otwarcie przygody kompletnie przeczyło owej tezie. Dwóch pajączków w pościgu za potężnym Rhino, zdemolowane centrum handlowe, wściekły Jameson, i szef Roxxon na koniec. Debiut gry zaplanowano jeszcze na obie generacje, gdy latem, 2020 roku, Sony zaprezentowało pogrążonemu w pandemicznych obostrzeniach światu, PlayStation 5. Decyzja wywołała interesującą dyskuję w temacie planowania pierwszych miesięcy nowej generacji. W zasadzie - obu generacji.
Super-zastępca
Peter Parker udaje się wreszcie na zasłużony wypoczynek, natomiast Miles Morales tym samym przejdzie chrzest bojowy. Marvel's Spider-Man (2018) debiutowało już mocno u schyłku samodzielnego panowania PlayStation 4, więc po cichu spodziewano się, że deweloper zaskoczy fanów pełnoprawnym sequelem wraz ze startem PS5, który przypadł już dwa lata temu. Stało się inaczej, choć traktowanie Miles Morales w kategorii rozszerzenia to lekka przesada. Poprawiono oprawę, zadbano o nieco inny wajb produkcji, postawiono na nieco luźniejszy, nawet ziomalski klimat, w dodatku w świątecznej aurze. Myślę, że jako jeden z tytułów startowych, Miles spełnił swoją rolę. Jasne, mieliśmy również Demon's Souls od mistrzów renowacji, BluePoint Games. Dość wymagający standard rozgrywki spowodował, że nie wszyscy z miejsca rzucili się na pożeranie dusz demonów. Marvel's Spider-Man: Miles Morales poradził sobie fantastycznie. Wciąż na tapet bierzemy edycję PS5, gdzie bazową różnicę stanowił klatkaż oraz nowa karta przetargowa obecnej generacji, czyli ray tracing.
Znacie mnie, klasycznie wybrałem wydajność, w końcu Spider-Mana jednego i drugiego - definiuje ruch. Chwilami miło było poprzeglądać się w odbiciach na szklanej ścianie wieżowca, lecz wychodzę z bardzo oczywistego założenia. Niezależnie od stopnia oprawy, detalizmu, oczy po czasie przywykną do każdej graficznej sztuki. Wtedy zostaje już tylko rozgrywka, zaś w 60 klatkach smakuje znacznie lepiej. Gra radziła sobie względnie dobrze na PS4, wykonaniem ani nie ustępując, ani nie przewyższając Parkera w wersji z poprzednim aktorem Johnem Bubniakiem (już w Miles Morales zastąpił go Ben Richards, co skończyło się dramą w stronę Marvel's Spider-Man: Remastered).
Pomimo crosss-genowego pochodzenia, Marvel's Spider-Man: Miles Morales robił dobre wrażenie w wersji PS5, i nadal robi. Swingowanie na pajęczej sieci pomiędzy miejskimi kondygnacjami, gdzie miasto tętni życiem, przy zerowych spadkach animacji potęguje uczucie "wielkiej mocy i wielkiej odpowiedzialności", jak mawiał klasyk. Nie przypuszczano, że Miles Morales to początek nowego trendu w świecie PlayStation - dostarczania gier wewnętrznych studiów Sony na obie generacje. Producent nigdy przedtem nie decydował się na taki ruch. Po prawdzie, żadna z wydanych gier PS4 nie trafiła na poprzednią konsolę. Ta analogia mówi jak wiele zmieniło się w metodzie wydawniczej.
Pająk z sąsiedztwa
Marvel's Spider-Man: Miles Morales po dwóch latach trafi na PC. Uwzględniono wszystkie usprawnienia, więc specowie od analizy gier pod kątem technicznym oraz wydajności już ostrzą kły. Cena tradycyjnie będzie zawyżona, ale Sony od dawna nas nie rozpieszcza. Kwoty, na jakie opiewają egzemplarze PS5 zakrawają na zbrodnię wymierzoną w portfele fanów. Sam Miles Morales natomiast nie przekraczał magicznej bariery "trzech bomb" w dniu premiery. To nadal jedna z najpopularniejszych produkcji na konsolach PlayStation w ostatnich latach. Ani Death Stranding, ani Returnal, Demon's Souls czy Ratchet and Clank: Rift Apart nie prześcignęły Moralesa bilansem sprzedaży.
W lutym tego roku, grupa NPD podała, że Marvel's Spider-Man: Miles Morales okazał się trzecim najbardziej dochodowym tytułem dla Sony od 1995 roku, na terenie Stanów Zjednoczonych rzecz jasna. Miles Morales poza superbohaterskim rodowodem jest po prostu bardzo dobrą grą. Nie wychodzi przed poprzednika lecz wiernie podąża, we własnym, nieco młodzieżowym stylu. Nie przesadzono z ilością zadań opcjonalnych, niektóre z kolei okazały się pomysłowe. Moim faworytem są misje polegające na odsłuchiwaniu dźwięków otoczenia by ułożyć poprawny zapis dźwięku. Miles podpatrzył nieco kolegów po fachu z serii Infamous, gdyż sam otrzymał moc rażenia wiązkami energii. Kwestia przemysłu energetycznego przewija się zresztą w wątku głównym, na czele z antagonistą. Pamiętna akcja na moście uchodzi za wizualną wizytówkę i jeden z najlepszych momentów tej historii.
W oparciu o Marvel's Spider-Man, udało się wprowadzić tutaj szereg urozmaiceń, co czyni Miles Morales grą praktycznie samodzielną, i chętnie ujrzałbym sequel dedykowany młodszemu z Pająków. Potwierdzono jego obecność w zaplanowanym na przyszły rok sequelu, choć kusi czasem, by raz jeszcze ratować Harlem. Wymiar tej opowieści wydaje się bardziej kameralny, lecz to pozory. Po ten szacun na dzielni warto się jeszcze raz wybrać, zwłaszcza, że deweloper przygotował multum usprawnień. W końcu to pierwszy "launch title" od Sony wydany oficjalnie na PC.
Przeczytaj również
Komentarze (37)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych