God of War Ragnarok robi to, co do niego należy - miażdży. Opinia po 50 godzinach gry
God of War: Ragnarok mam już za sobą. Na grę czekałem tak mocno, jak domowy psiak na spacer, stojąc przy łóżku właściciela o 6 nad ranem. I szczerze powiedziawszy, jest mi niezmiernie przykro, że nordycka podróż Kratosa dobiegła już w moim przypadku do końca. Ta historia miażdży niemalże na każdym kroku i wręcz zazdroszczę Wam, osobom niemającym jeszcze styczności z nowym GoW-em, bo chciałbym móc wymazać z pamięci wydarzenia poznane w ostatnich tygodniach i móc raz jeszcze wcielić się w Kratosa, który bierze udział w wojnie między nordyckimi bogami.
Takie coś jest oczywiście niemożliwe. Z tytułem spędziłem przeszło 50 godzin, tworząc obszerny poradnik, który jutro będzie dostępny na stronie. Sony udostępniło redakcjom kopie jeszcze przed listopadem, więc recenzenci czy inne osoby tworzące treści związane z grami wideo mogły na długo przed oficjalną premierą produkcji zapoznać się z jej mechanikami, historią czy innymi kluczowymi aspektami rozgrywki. Jeszcze półtora tygodnia temu nawet bym nie pomyślał, że uda mi się wymaksować tak wielką grę pod względem wątku głównego, jak i tych pobocznych, ale finalnie... stało się. Pozycja jest na tyle dobra, że potrafiłem siedzieć nocami, trzymając DualSense w dłoniach i rozwiązywać kolejne zagadki, wykonywać misje główne oraz opcjonalne, a potem szczegółowo opisywać je w wymienionym już wyżej poradniku, nie nudząc się przy tym ani przez chwilę.
Przepiękna historia z nieznanym z tej strony Kratosem
Teraz jestem już pewny, że God of War Ragnarok zajmie w moim sercu naprawdę dużo miejsca. To przepiękna, świetnie poprowadzona opowieść, w której niemalże wszystkie aspekty zostały dopracowane do maksimum. Nie chcąc być gołosłownym, zapraszam do opinii o grze, w której nie znajdziecie żadnych wielkich spoilerów mogących popsuć doznania płynące z poznawania wątku głównego w God of War Ragnarok! Uwaga! Jednocześnie zaznaczam, iż nie jest to recenzja gry, a jedynie opinia, w której skupiam się wyłącznie na kluczowych elementach. Po masę szczegółów odsyłam pod ten adres, do recenzji Wojtka.
Przechodząc do sedna, najlepiej jest w pierwszej kolejności skupić się na fabule. Kratos z God of Wara z 2018 roku był kojarzony przede wszystkim jako oziębły mężczyzna, który chce uciec od przeszłości i sprawić, że jego syn nie popełni tych samych błędów, co on w trakcie podróży osadzonej w mitologii greckiej. Jednym mogła podobać się stanowcza postawa ojca Atreusa, innym mniej. Charakterystyczne "chłopcze" latały na lewo i prawo (Kratos wypowiedział to słowo prawie 120 razy!). W God of War Ragnarok, gdzie akcja dzieje się 3 lata później, dla takiego słowa nie ma już miejsca, bo protagonista jest całkowicie innym bohaterem niż wcześniej.
Podczas rozgrywki obserwujemy ponownie budowaną relację między Kratosem a Atreusem, lecz zmierza ona w trochę innym kierunku. Spartanin jest pogodzony ze swoim losem - według malowideł na ścianie w świątyni w Jotunheimie, czeka go śmierć podczas zbliżającego się wielkim krokiem ragnaroku. Jak pokazała już w przeszłości Freya, chęć ucieczki od przepowiedni (klątwa nałożona na Baldura) często kończy się tym, że tylko się do niej zbliżamy. Bóg wojny jest więc poniekąd zrezygnowany i robi wszystko, aby całą najważniejszą wiedzę przekazać swojemu synowi i przygotować go na wojnę bogów nordyckich.
I właśnie ta relacja między ojcem, a już dorosłym emocjonalnie synem jest przepiękna - nie mam zamiaru zdradzać tutaj żadnych konkretnych szczegółów, więc dodam jedynie, że Kratos w tej części gry potrafi nie tylko wzdychać czy wydawać pomruk, ale także się uśmiechnąć czy... przeprosić. Duży krok naprzód.
Masa pomysłów, które zdały egzamin
Warstwa fabularna w God of War Ragnarok jest zjawiskowa, pełna zwrotów akcji i trwa mniej więcej 25 godzin rozgrywki. W tym czasie poznajemy nowych, kluczowych bohaterów, z którymi walczymy lub współpracujemy. Wachlarz jest ogromny, a każda z postaci ma swój własny wątek poboczny (dodają one zawsze pikanterii i sprawiają, że spotykani bohaterowie żyją, odciskają w mniejszym lub większym stopniu piętno na Kratosie), w którym czasami możemy wziąć nawet udział, wykonując rozbudowane zadania poboczne. Te stoją na bardzo wysokim poziomie, aczkolwiek Santa Monica Studio nie uchroniło się przed kilkoma zadaniami typu przynieś, podaj, pozamiataj. Plus jest taki, że ich zakończenie jest wynagradzane nowymi informacjami o świecie czy soczystą walką z bossem, czyli mamy tutaj do czynienia z czymś na wzór z Days Gone.
Będąc przy starciach z przeciwnikami, te są bardziej różnorodne od God of Wara z 2018 roku. Wrogów z poprzedniej odsłony jest stosunkowo sporo, ale większość z nich zachowuje się teraz inaczej - szczególnie duże zmiany przeszły upiory formowane przez ogniki (kule osłonięte specjalną ochroną), które potrafią np. wejść w ciało oponenta i wzmocnić go aż do momentu, gdy go ogłuszymy. To samo tyczy się niks, które leczą oponentów i są schowane często między kolumnami. Dopóki ich nie zabijemy, to nie pozbędziemy się mini-bossów, bo ich zdrowie będzie non stop regenerowane. W grze znajdziemy również coś w rodzaju źródeł, które produkują nietypowe potwory czy gniazda stworów. Takich przykładów jest naprawdę sporo, ale pozostawiam Wam je do odkrycia - walki to wisienka na torcie, zważywszy na to, że mamy do wyboru teraz dużo więcej kombinacji ciosów.
Nie licząc runicznych ataków, możemy odblokowywać nawet dziesiątki umiejętności do topora Lewiatan czy Ostrzy Chaosu. Niektóre z nich są doskonale znane, a inne są nowością. Kombinacje są bardzo efektowne, a gdy używamy manualnie jakiegoś skilla (łącząc np. unik z mocnym, a następnie lekkim atakiem) na oponentach, zdobywamy po pewnym czasie kolejne poziomy zdolności, co kończy się pasywnym bonusem, a także zwiększoną ilością obrażeń zadawanych w trakcie używania tej, a nie innej umiejętności. Na papierze może brzmieć zawile, ale w praktyce prezentuje się to wyśmienicie.
Więcej możliwości
Z racji tego, że od początku gry posiadamy topór Lewiatan oraz ostrza chaosu, zmianie uległ także schemat eksploracji. Mamy bardziej otwarte lokacje, więcej zagadek środowiskowych, które zbliżają nas do otworzenia kolejnych skrzyń Norn, zebrania artefaktu, czy zabicia mini-bossa. Jest tutaj sporo różnorodności, a ogólnie rzecz biorąc uważam, że łamigłówki są w przypadku God of War Ragnarok cięższe do rozwiązania ze względu na nowe wyposażenie i rozwiązania w gameplayu, które zdobywamy/poznajemy przez całą opowieść. Ich rozwiązanie jest jednak na tyle satysfakcjonujące, że tak, jak wspomniałem już wyżej, udało mi się wymaksować grę jeszcze przed jej oficjalną premierą.
Pod względem struktury świata i samej oprawy graficznej, God of War Ragnarok wyciska z PS5 siódme poty. Tytuł wygląda cudownie, każda z dziewięciu krain wyróżnia się czymś innym - chociażby w tętniącym życiem Vanaheimie czuć zapach roślinności, w skutym lodem Helheimie prześladuje nas chłód, a w wietrznym Alfheimie, przez podmuchy wiatru, Kratos musi zmagać się z piaskiem. Nie można narzekać na brak powiewu świeżości, dzięki czemu eksplorowanie poszczególnych miejscówek jest niesamowicie przyjemne, bo ciągle poznajemy coś nowego. Tutaj po prostu nie ma miejsca na powielane schematy.
Nie obyło się bez paru dziwnych rozwiązań
God of War Ragnarok nie jest natomiast grą idealną. Tytuł miażdży i tak, jak wspomniałem w pierwszych akapitach, zajmie w moim sercu dużo miejsca. Myślę, że tak dużo, jak Days Gone, Mass Effect 2 czy Red Dead Redemption 2, bo to wyśmienita produkcja pod niemalże każdym względem. No właśnie, niemalże... Pierwsze, co kłuje w oczy, to bardzo niewygodny interfejs, który nie jest w żaden sposób wytłumaczony. Osobiście dopiero po kilkunastu godzinach zabawy dowiedziałem się, że mogę ulepszać poziom spartańskiego szału czy relikty (talizmany) Kratosa za punkty doświadczenia. Jeśli nie wejdziemy w nie manualnie i nie rozwiniemy ich szczegółów, nigdy o tym się nie dowiemy. A przeklikiwanie przez dziesiątki elementów wyposażenia, dzielącego się teraz nie tylko na pancerz i broń, ale również tarczę czy dodatkowe zaklęcia, jest dość uciążliwe.
Jak wspomniałem w poprzednich akapitach, fabularnie God of War Ragnarok stoi na bardzo wysokim poziomie - przede wszystkim ze względu na postacie występujące w historii. Te są idealnie nakreślone i wiele pomagają rzeczone wątki poboczne, które sprawiają, że jednych znienawidzimy, a drugich wręcz pokochamy. Każda postać ma swoją rolę do odegrania w ragnaroku i podczas opcjonalnych zajęć dobitnie się o tym dowiadujemy, jednocześnie uzupełniając swoją wiedzę o nowe, dodatkowe kwestie w wątku głównym. Jednakże w grze znajdziemy kilka sekwencji, które mocno wybijają z rytmu - nie chcę ich zdradzać, aby nie spoilerować, więc dodam tylko, iż jest to istny "game changer", który mi nie do końca przypadł do gustu i zaliczam go do małych minusów.
God of War Ragnarok GOTY 2022? To możliwe
God of War Ragnarok to w mojej opinii murowany kandydat do GOTY 2022, a osobom czekającym na kopię gry radzę nie sugerować się wpisami osób niezaznajomionych z tytułem, które uważają, że God of War Ragnarok to kopia 1:1 God of Wara z 2018 roku. Mimo tego, że pozycja na gameplayach wypada podobnie, to jednak wszystkie, dosłownie wszystkie mechaniki zostały w mniejszym lub większym stopniu przebudowane - i to w dobrą stronę. Pod znakiem zapytania pozostaje jedynie fabuła, która na pewno nie zadowoli wszystkich.
Jeśli masz zamiar dopiero zagrać w God of War Ragnarok, zachęcam do przeczytania szczegółowego streszczenia God of War (2018) dostępnego pod tym linkiem.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do God of War: Ragnarok.
Przeczytaj również
Komentarze (145)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych