Top Gun: Maverick rozbija bank. Dziesięć najbardziej dochodowych filmów w 2022 roku
Pogłoski o rychłym upadku kin są na razie zdecydowanie przesadzone, o czym przekonuje nie tylko spora frekwencja na przeróżnych festiwalach filmowych w tym roku, ale także znakomite wyniki finansowe niektórych filmów z tego roku. Są wśród nich nie tylko kontynuacje znanych serii, ale również niespodziewane powroty bohaterów sprzed lat.
W porównaniu do poprzedniego roku, kiedy triumfowała kolejna odsłona przygód Spidermana, lider zestawienia zarobił dużo mniej, ale w czołówce tym razem znalazły się dwa filmy, które przebiły magiczną barierę miliarda dolarów. O dziwo tym razem na dwóch czołowych miejscach nie uplasowało się żadne widowisko Marvela, bo pierwsze z nich jest na najniższym stopniu podium. W dziesiątce są jednak aż trzy obrazy MCU, a zatem trudno tu mówić o jakimś kryzysie. Odbija się za to nieco DC, które na razie średnio trafiło z “Black Adam”, a porażkę poniósł niestety “Legion samobójców” Jamesa Gunna, co jest o tyle zaskakujące, że nie tylko miał on dobre opinie, ale również dał HBO świetny i mocno chwalony serial “Peacemaker”. Widzowie pokochali jednak nową wersję opowieści z Gotham, zaproponowaną przez Matta Reevesa, która doczeka się kontynuacji. Tak filmowej, jak i serialowej.
Sonic 2: Szybki jak błyskawica
Druga część serii opartej na popularności bohatera gier SEGA mogła rozczarować tych, którzy szukają w tego typu kinie śladów oryginalności, ale tak naprawdę trudno się tego spodziewać po produkcji przeznaczonej głównie dla najmłodszych widzów, w bonusie dodającej garść nawiązań, które mogą zadowolić również dużo starszych widzów. Jim Carrey i Idris Elba robią co do nich należy, a film przebił kwotę 400 milionów dolarów w box office i o nieco ponad milion wyprzedził inną produkcję będącą ekranizacją gry, czyli “Uncharted”.
Fantastyczne Zwierzęta: Tajemnica Dumbledore’a
Trzecia część cyklu opartego na twórczości Joanne K. Rowling zarobiła najmniej ze wszystkich dotychczasowych, ale i tak prawdopodobnie utrzyma się w dziesiątce najbardziej kasowych filmów tego roku. W widowisku wyreżyserowanym przez Davida Yatesa rolę Gerta Grindelwalda przejął od Johnny'ego Deppa, Mads Mikkelsen, a mimo dość kiepskich recenzji i ocen widzów po seansie, obraz nie zaliczył klapy w kinach. Mimo początkowego pomysłu na trylogię już w 2016 roku ogłoszono, że seria będzie sobie liczyła pięć części.
Czarna Pantera: Wakanda w Moim Sercu
W chwili pojawienia się tego artykułu nowy film Ryana Cooglera jest na ósmym miejscu, jeśli chodzi o najbardziej kasowe filmy tego roku, ale wiadomo, że może jeszcze poprawić statystyki, bo do multipleksów trafił dopiero w ostatnich tygodniach. I tu musiano zdecydowanie zmienić koncepcję, z uwagi na niespodziewaną i przedwczesną śmierć odtwarzającego postać księcia T’Challi Chadwicka Bosemana. Znacząco wpłynęła ona na prace nad nowym filmem, w którym pojawił się hołd dla tego artysty i granej przez niego postaci. Mimo zaś opinii o tym, że ten trzygodzinny film jest mocno nierówny, widzowie i tak tłumnie odwiedzili kina.
Water Gate Bridge
A teraz tytuł niemal zupełnie nieznany na Zachodzie, a w Polsce zapewne kompletnie nie kojarzony. Chińskie widowisko zdołało jednak zarobić na rodzimym rynku ponad 620 milionów dolarów i wedrzeć się do zestawienia najchętniej oglądanych filmów na całym świecie. Mamy tu do czynienia z sequelem do wojennego obrazu z 2021 roku, wyreżyserowanym przez aż trzech artystów: Chen Kaige’a, Dante Lama i najlepiej kojarzonego u nas Tsui Harka. Opowiada zaś o znanych wydarzeniach w Wojnie Koreańskiej, a przygotowano go specjalnie na stulecie Komunistycznej Partii Chin, co zresztą dość dobrze oddaje charakter tego dzieła.
Thor: Miłość i Grom
Na szóstym miejscu uplasował się nowy film o Thorze, wyreżyserowany przez Taikę Waititiego, który na całym świecie zdołał zarobić ponad 750 milionów dolarów. Dla jednych widowisko zmarnowanego potencjału, biorąc pod uwagę bardzo ciekawą postać Gorra, wykreowanego przez Christiana Bale’a, który zapowiadał się na świetny czarny charakter. Dla innych typowy jajcarski film tego reżysera, który obok Jamesa Gunna jest postacią rozsadzającą oba główne uniwersa superbohaterskie. Nowozelandczyk wyszedł zresztą w tym roku z batalii ze swym odpowiednikiem z DC z tarczą, bo “Suicide Squad” Gunna może być lepszym filmem od ostatniego “Thora”, ale okazało się finansową klapą.
The Batman
Tego z kolei z żadnym wypadku nie można powiedzieć o innym filmie czerpiącym z uniwersum DC. “Batman” Matta Reevesa okazał się nie tylko zdecydowanym zwycięzcą box office, zarabiając ponad 770 milionów dolarów, ale również zachwycił większość fanów przygód Człowieka - Nietoperza. Twórca zdołał odcisnąć tym filmem piętno na całym uniwersum ulokowanym w Gotham, wprowadzając do niego mroczny, fincherowski klimat, a w roli Bruce’a Wayne’a z dobrej strony pokazał się Robert Pattinson. DC kuje żelazo póki gorące: już zapowiedziano osobny serial o Pingwinie, granym przez znakomicie ucharakteryzowanego Colina Farrella, a już wiadomo, że Reeves nakręci również sequel.
Minionki: Wejście GRU
Tak wysoka pozycja w zestawieniu rocznym nowego filmu o Minionkach nie powinna dziwić, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że pierwszy film z tej serii z 2015 roku zdołał zarobić ponad miliard dolarów na całym świecie. Najnowszej odsłonie trochę do tej magicznej bariery zabrakło, ale twórcy i tak mogą być zadowoleni i zapewne szykują się już do prac nad najnowszą odsłoną. Obecna zostanie zapamiętana również dzięki tik-tokowej akcji, za sprawą której młodzi widzowie pojawiali się na tym filmie ubrani w garnitury, tak jak postać Gru.
Doktor Strange w Multiwersum Obłędu
Zwycięzcą wewnętrznej rywalizacji w MCU okazał się zaś film Sama Raimiego, w którym centralną postacią był, grany przez Benedicta Cumberbatcha, Doktor Strange. Była to jednocześnie ta odsłona, na którą w dużej mierze wpłynęła akcja, mającego swą premierę wcześniej, serialu “WandaVision”. Ci, którzy go nie widzieli mogli odbierać fabułę najnowszego widowiska zupełnie inaczej. A Sam Raimi powrócił w nim do rozwiązań znanych z jego wcześniejszych filmów, tworząc rodzaj mainstreamowego horroru, który przypadł do gustu sporej części widowni.
Jurassic World Dominion
Znakomity wynik kasowy ostatniej odsłony cyklu zapoczątkowanego przez - pod wieloma względami przełomowy - film Stevena Spielberga to triumf wbrew logice, pokazujący przy okazji ogromną popularność samego cyklu. Trudno o produkcję, która byłaby tak mocno krytykowana, nie tylko przez dziennikarzy czy postronnych widzów, którzy mieli okazję zobaczyć ją w kinach, ale nawet przez samych fanów, zarzucających jej zazwyczaj kompletny schematyzm i brak jakichkolwiek świeżych pomysłów. Jeśli jest tak źle, to czemu jest tak dobrze - mogliby jednak spytać producenci, odpalający cygaro od kolejnej studolarówki, zapewne szykujący się już do kontynuacji…
Top Gun: Maverick
Zdecydowanym zwycięzcą roku okazał się sequel do legendarnego filmu z 1986 roku, w którym do roli Pete’a “Mavericka” Mitchella powrócił w końcu Tom Cruise. W końcu, bo o kontynuacji hitu myślano od 2010 roku, ale dopiero w 2017 roku nabrał on realnych kształtów, zaś w tym miał swoją światową premierę na festiwalu w Cannes. Podobnie jak w przypadku poprzednika zdołał on pogodzić zarówno krytyków, jak i widzów, tyle że w tym przypadku wszyscy byli nim oczarowani. To bowiem kawał świetnego widowiska w starym stylu, niezwykle sprawnie wykorzystujący zarówno postacie, jak i atrakcyjność latających maszyn i walk w powietrzu. Pozostaje tylko żal, że widowiska nie mógł zrealizować zmarły w 2012 roku Tony Scott, o czym mówiło się jeszcze na początku poprzedniej dekady. Jego następca, Joseph Kosinski zrobił jednak kawał dobrej roboty, a film pewnie dobije do granicy 1.5 miliarda dolarów, przy ponownym wyświetleniu go w kinach za jakiś czas.
Przeczytaj również
Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych