The Callisto Protocol - za pięć dwunasta - ostatnie prognozy i oczekiwania tuż przed premierą
Dzieło studia Striking Distance pojawi się na dniach. Callisto Protocol bardzo ostrożnie stawiało pierwsze kroki w mediach. Wszystko zaczyna się w głowie Glena Shofielda, który zdecydował się pójść na całość. Po odejściu z Visceral Games, jego celem stało się opracowanie produkcji bliskiej fanom Dead Space, marki nieco zaniedbanej w ostatnich latach. Dopiero niedawno ogłoszono remake przeboju z 2008 roku. Znacznie większe emocje wywołuje jednak Callisto Protocol, w całej swej okazałości. Obserwując wyczyny Jacoba, głównego bohatera, widać duszę Isaaca Clarka, gdy był w szczytowej formie. Na przeklęty księżyc wybierzemy się już za kilka dni.
Glen Shofield nie kryje, że ostatnie dni produkcji zakrawały na mocny crunch. Striking Distance to stosunkowo niewielki zespół, z potężnymi ambicjami. Patrząc na dostępne materiały z The Callisto Protocol, trudno nie być pod wrażeniem. Wprawdzie grę projektowano na obie generacje, jej "performance" po prostu zachwyca. Dla Shofielda celem okazało się przywrócenie do łask gatunku, wypracowanego przez Dead Space, które przecież zrodziło się z licznych inspiracji. Miesiąc po debiucie The Callisto Protocol, zagramy w remake opowieści o niemym inżynierze, choć sam Schofield przyznał niegdyś, że nie realizowałby tego projektu, gdyby decyzja należała do niego.
Na księżycu
The Callisto Protocol wyrosło na jedną z bardziej oczekiwanych gier roku. Mocno liczę, że tytuł zawojuje rynkiem horrorów, ponieważ gatunek ostatnio częściej odnajduje się w segmencie AA, niż tej cięższej kategorii budżetowej. Gdy widzę jak porusza się główny bohater, projekt lokacji, oświetlenia oraz design humanoidalnych maszkar - od czasu Resident Evil 2 (2019) żaden survival-horror tak mnie nie nastrajał. A mówimy o zupełnie nowej marce, podążającej jedynie drogą Visceral Games. Callisto Protocol dorzuca jednak sporo nowości. Niczym w The Last of Us: Part II, zastosujemy uniki oraz przekradanie się, Jacob dostał broń podręczną, dzięki której przetrwamy kryzys amunicji, gdy wróg nie odpuści. Ponadto, coś na kształt stazy z Dead Space. Inspiracji tamtą marką znajdujemy tutaj multum, lecz czy to wada? Glen Schofield podkreślał, że studio chce podążąć tą drogą. Po zakończeniu trylogii Dead Space, nie zagraliśmy w cokolwiek zbliżonego ową tematyką.
"W kosmosie nie znajdziesz nadziei" - wyznaje Schofield. "Jesteś sam i ta przerażająca przestrzeń na zewnątrz. Nie chcesz myśleć o najgorszym ze scenariuszy. Co jeśli nie ma wyjścia z tej opresji? Moim celem stało się, aby gracz tak właśnie myślał" - przyznał w jednym z ostatnich wywiadów. The Callisto Protocol stawia zatem na poczucie izolacji, lecz spotkamy w Black Prison kilku wyrazistych bohaterów, w tym kapitana Leona Ferrisa (w tej roli Sam Witwer, czyli Deacon St. John z Days Gone - dop.red.). Wedle słów głównego scenarzysty, Erica Lieba, tę postać napisano niczym lustrzane odbicie Jacoba, głównego bohatera Callisto Protocol. Przez moment naszła mnie perspektywa "Podziemnego Kręgu", lecz to jedynie przypuszczenia.
W dostępnych materiałach rozgrywki, uwagę zwraca motyw gdy bohater przemierza piwniczne korytarze, wyjęte jakby z "Obcego 3". Wszystko jest tutaj lekko zardzewiałe, z widocznym upływem czasu, to część planu twórców by świat przedstawiony - choć podyktowany sci-fi, pozostał maksymalnie autentyczny dla gracza. I czy sam koncept więzienia tylko mi kojarzy się z obrazem Davida Finchera?Zaszczepiono również garstkę rozwiązań z The Last of Us, gdy protagonista z ukrycia pozbywa się przepoczwarzonych, którzy choreografią nie ustępują słynnym "Klikaczom". Lubię również, gdy gra stawia na kreatywność w zabijaniu. Użycie siły przyciągania, analogicznej stazy z Dead Space, pozwala na wrzucanie maszkar w potężne wiatraki, lub użycie truchła jako tarczy przed atakiem dystansowym. The Apprehension Engine czyni nowogeneracyjne cuda. Callisto Protocol brzmi, porusza się i wygląda na miarę swoich czasów. Zapewnie nie obejdzie się bez pewnych uchybień, lecz weźmy pod uwagę liczebność zespołu.
Kosmiczna inspiracja
Gdy Schofield tworzył Dead Space, za bazową inspirację obrano Resident Evil 4. Nie tylko w zakresie umieszczenie kamery nad prawy profil postaci, lecz również w zakresie intensywnej akcji. Dead Space emanowało świetną atmosferą, lecz walki mieliśmy pod dostatkiem. Identycznym stylem pędzi The Callisto Protocol. Jacob porusza się w mrocznych korytarzach, by po chwili znaleźć się w ferworze walki z zainfekowanymi. Motyw paskudnej zarazy, deformującej ludzi także świadczy o inspiracji Dead Space. Przy czym wygląd i zachowania potworów to syntezja agonii, furii i cierpienia. Twórcy chcieli by gracze autentycznie się obawiali nawet jednego napotkanego przemieńca. Przypomina to nieco Resident Evil 2, gdzie widok choćby jednego trupa potrafił przyprawić o dreszcze. Callisto Protocol tworzą profesjonaliści w swoim fachu. Schofield już teraz rozprawia o sequelu.
Czy Callisto Protocol osiągnie sukces? Apprehention Engine, czyli narzędzie Striking Distance robi mnośtwo dobrej roboty. W zakresie animacji, gdzie skafander Jacoba cechuje się kilkudziesięcioma poruszającymi się elementami. Podobnie wygląda kwestia otoczenia i oświetlenia. Nie zapominajmy o udźwiękowieniu. Dla reżysera, ścieżka dźwiękowa definiuje horror, nadaje odpowiednią tonację grozy i bawi się zmysłami gracza. Nie inaczej będzie tutaj. Czego oczekuję poza oczywistymi kwestiami w postaci fabuły i rozgrywki? Solidnego wyzwania. Callisto Protocol oferuje kilka możliwości walki, nawet w obliczu wyczerpania amunicji. Jacob nadal może się efektywnie bronić. Liczę, że eliminacje z ukrycia, oraz walka wręcz okażą się kluczem do sukcesy by ukończyć tytuł na najwyższym poziomie trudności. Callisto Protocol ląduje już 2 grudnia. Boicie się?
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Callisto Protocol.
Przeczytaj również
Komentarze (74)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych