Diablo 4 pobudza przyjemne wspomnienia. Grałem przez ponad 20 godzin w grę Blizzarda i chcę znacznie więcej
Po latach od pierwszej zapowiedzi i po serii różnorodnych wiadomości, w końcu miałem okazję zagrać w Diablo 4. Blizzard zaprosił naszą redakcję nie tylko na prezentację gry, ale w piątek wieczorem usiadłem na kanapie, odpaliłem PlayStation 5 i... utonąłem w litrach juchy. Mogę Wam teraz w spokoju opowiedzieć, jak prezentuje się i co oferuje oczekiwana produkcja Blizzarda.
W listopadzie 2019 roku zobaczyliśmy premierowy materiał z Diablo 4, który zwiastował spotkanie z córką Mefista, Pana Nienawiści i siostrą Luciona, znaną w całym Sanktuarium jako Królowa Sukkubów. Lilith pokazała się światu ze swojej krwawej strony, a pierwsze spotkanie z antagonistką najnowszej produkcji Blizzarda zapadnie wielu graczom w pamięci. Twórcy wyszli przed szereg i zamiast zapraszać dziennikarzy na zamknięty pokaz, gdzie szczęśliwcy mogliby zagrać w mały wycinek produkcji przez ograniczony czas, studio wysłało do redakcji kody dorzucając skromne – bierzcie i grajcie w to wszyscy. Zawartość była oczywiście ograniczona, jednak sam początek Diablo 4 sprawił, że nie mogę zapomnieć o matce pierwszych nefalemów.
Diablo 4 ma fabułę! I zaprosi graczy do mrocznego Sanktuarium
Jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki w Diablo 4 miałem okazję wsłuchać się w słowa przedstawicieli Blizzarda i podczas specjalnego wydarzenia Joe Shely, reżyser produkcji, powiedział ważne słowa – twórcy podczas rozwijania gry chcieli, by IP „powróciło do mroku”. Zmiana tonu względem Diablo 3 i Diablo Immortal jest wyczuwalna od pierwszego chwycenia kontrolera w dłonie, ponieważ produkcja jest na swój sposób ponura, co w moim odczuciu bardzo dobrze pasuje do całego uniwersum. To nie jest kolejna jasna, kolorowa i barwna przygoda, ponieważ doświadczone studio zaprasza graczy do „dojrzałego świata”.
Deweloperzy chcieli mieć pewność, że Diablo 4 nie będzie kolejną grą, którą „możemy grać z dziećmi”, a nowe Sanktuarium ma przerażać. To znakomicie komponuje się z samymi założeniami opowieści, ponieważ głównym tematem przewodnim pozycji jest „nienawiść”, co jest oczywiście związane z historią oraz samą Lilith – nie mogę wchodzić w fabularne niuanse, ale gdy pierwszy raz zobaczycie potężną postać, to przypomnicie sobie te słowo.
Diablo 4 odcina się od swojego poprzednika rozpoczynając zupełnie nowy wątek świata, który na swój sposób zbłądził. Sanktuarium nie jest już znaną krainą – to mroczne miejsce, wielu ludzi straciło nadzieję i szukało otuchy często podejmując bardzo nierozważne ruchy... jednym z nich jest wiara we wspomnianą Lilith. Zmiana tonu nie jest wyłącznie zaprezentowana w słowach czy też ciemniejszej grafice – na samym początku nowego Diablo będziecie świadkami krwawych wydarzeń, które mnie znacząco zaintrygowały. Nie spodziewałem się, że Blizzard pójdzie aż tak wymowną drogą, ale witam tę zmianę otwartymi ramionami, ponieważ właśnie w taki sposób powinno prezentować się to uniwersum.
Galeria
Joe Shely podczas spotkania wspomniał, że Diablo 4 zaoferuje „epicką opowieść o skali i złożoności niespotykanej w poprzednich grach Diablo” i to jest odczuwalne od samego początku, bo pierwszy raz w tym IP miałem poczucie, że scenarzyści już na starcie zaoferowali intrygujący wątek – w przygodę w ciekawy sposób jest „wrzucony” główny bohater, który musi odnaleźć się w trudnej sytuacji i poradzić sobie z okolicznościami.
Zmiana atmosfery była możliwa dzięki inspiracji – John Mueller, dyrektor artystyczny, potwierdził, że deweloperzy realizując najnowszą pozycję chcieli „powrócić do mroku” i właśnie z tego powodu od pierwszego dnia zespół artystów zajął się bardzo dokładnym zaprezentowaniem przyjętej wizji. Blizzard chce zaoferować „mroczne, średniowieczne arcydzieło”, co oczywiście ma zostać odpowiednio przedstawione przez grafikę oraz atmosferę. Aktualnie nie mogę oceniać samej oprawy, ponieważ jest to beta, która była prezentowana w specyficznych warunkach... jednak nawet w tej sytuacji bardzo łatwo mi docenić, jak deweloperom za pomocą „mroku” i „nienawiści” udało się pokazać świat i dorzucić do niego intrygującą historię.
Diablo 4 zaprosi graczy do największego w historii Sanktuarium
Blizzard rozwijając tytuł nie zdecydował się wyłącznie na zaoferowanie graczom największego świata – Dini McMurry, starszy designer rozgrywki, ujawnił bardzo ciekawą sytuację... w Diablo 4 gracze tak naprawdę nie muszą przejmować się historią. Twórcy od początku wielką swobodę, ponieważ aktywności będzie tak dużo, że społeczność nie musi biegać za fabularnymi zadaniami – świat gry ma tętnić życiem, by oferować graczom zróżnicowane atrakcje. Blizzard pierwszy raz w historii IP zdecydował się na nieliniową opowieść, a podczas testów miałem okazję sprawdzić sam początek gry oraz wykonałem kilka zadań związanych z historią, a następnie przez ponad 10 godzin po prostu biegałem po fragmencie świata. Deweloperzy nie zaoferowali nam całej mapy – choć ta była widoczna i jest naprawdę ogromna.
Świat Diablo 4 nie jest jednak cały czas wielkimi, otwartymi przestrzeniami, ponieważ projektanci przygotowali szereg korytarzowych terenów, które są dostępne nawet w głównym świecie. Świetne wrażenia zrobiły na mnie dungeony – na mapie Sanktuarium znajduje się wiele miejsc, do których możemy swobodnie wejść, by następnie... rozpocząć zabawę w bardziej „klasycznym Diablo”. To właśnie tutaj przedzieramy się przez kolejne komnaty, by w międzyczasie poszukać kluczy i otworzyć drzwi do bossa. Pojedynek nie tylko zapewnia nam kilka błyskotek, ale pozwala zbierać wpisy do Kodeksu Potęgi. Są to dodatkowe ulepszenia, które zachęcają do odkrywania lochów – usprawnienia zostały podzielone na między innymi ofensywne, defensywne i związane z mobilnością i za ich sprawą możemy przykładowo zadać 40% więcej obrażeń ogłuszonym przeciwnikom, poprawić obronę na poszczególne ataki czy też wzmocnić swoje umiejętności. W grze dodatkowo znalazło się pięć poziomów świata i choć mogłem wypróbować tylko dwa pierwsze, to szybko przekonałem się, że Diablo 4 może zapewnić odpowiednie wyzwania.
Blizzard projektując najnowszą opowieść pełną demonów nie zdecydował się na wyraźne zaznaczenie przejść pomiędzy poszczególnymi regionami świata – tutaj płynnie przedzieramy się pomiędzy krainami, przez co bardzo dynamicznie zmienia się teren oraz przeciwnicy. Podczas eksploracji w kilka minut możemy wejść z bardziej jałowej lokacji do lasu, by po chwili wskoczyć na mroźne tereny – w każdym miejscu mierzymy się z innymi bestiami, które pasują do umiejscowienia wydarzeń.
Lochy są często naprawdę rozbudowane i przedzierając się przez kolejne hordy przeciwników można w nich spędzić sporo czasu, ale to nie jedyne atrakcje przygotowane w Sanktuarium. Teraz w Diablo 4 znajdziemy pełnowymiarowe zadania poboczne, które możemy w wolnych chwilach wykonywać – deweloperzy za ich pomocą przedstawiają masę dodatkowych informacji na temat świata oraz samych mieszkańców. Gracze lepiej zrozumieją działania Lilith oraz w pewien sposób jej wyznawców. Mimo to znacznie bardziej przypadły mi do gustu wydarzenia na żywo – podczas podróży widzimy na mapie specjalnie oznaczony teren, na którym musimy wykonać szybką misję. Podczas takich questów naszym zadaniem jest przykładowo obronienie celu, wybicie kilku fal przeciwników lub zmiażdżenie jak największej liczby demonów, by móc rozpocząć drugi etap wyzwania... w zasadzie każdy taki quest posiada dwie nagrody i gracze są zachęcani przedmiotami do wykazania się dodatkowymi umiejętnościami. Założenie jest proste, ale bardzo skuteczne, ponieważ chętnie robiłem sobie przystanki w drodze do kolejnego etapu fabuły, by po prostu walczyć, walczyć i jeszcze raz walczyć.
Diablo 4 to również pierwsza odsłona z serii, która oferuje „wspólny świat” – wchodząc do miast lub innych wiosek zobaczymy innych graczy, ale biegać po świecie możemy w pojedynkę. Twórcy nie chcą, by na każdym kroku przemieszczało się obok nas wielu innych bohaterów, ponieważ w pewien sposób Diablo ma oferować pewne poczucie samotności. Bez problemu jednak zaprosimy znajomych lub poszukamy dodatkowych graczy wchodząc do trudniejszych lokacji (przykładowo lochy). W dodatku deweloperzy opracowali system, dzięki któremu możemy łatwo namierzyć osoby w okolicy – sprawdzimy ich sprzęt, wyślemy wiadomość lub po prostu zaprosimy do rozgrywki. W grze znajduje się nawet czat (również na konsolach!), który tak dobrze kojarzymy z poprzednich części – to właśnie w tym miejscu znajdziemy prośby dotyczące taxi;). Diablo 4 zaoferuje również wielkie „World Events” oraz „World Bosses”, które mają zapewnić graczom naprawdę mocne wyzwania – w tym wypadku najlepiej znaleźć odpowiedni zespół, który pomoże nam poradzić sobie z demonami.
Galeria
Od premiery Diablo 4 zapewni pełny cross-play i cross-progresję pomiędzy platformami, więc będziemy mogli płynnie przechodzić pomiędzy przykładowo PlayStation 5 i Xboksem Series X, by kontynuować swoją rozgrywkę. Ma to szczególnie ważne znaczenie z jednego powodu – Blizzard nie zapomniał o kanapowej kooperacji, więc gdy odwiedzimy znajomego, który posiada inną platformę, to nadal będziemy mogli kontynuować rozgrywkę i cieszyć się zabawą na jednym ekranie.
Twórcy w przyjemny sposób usprawnili także samo podróżowanie, ponieważ na każdym kroku możemy wykorzystać klasyczny zwój portalu, by wrócić do osady i sprzedać w niej zdobyte skarby, ale teraz za pomocą mapy możemy także automatycznie przenieść się do wybranych portali – ponownie warto eksplorować świat, by szukać punktów nawigacyjnych, by następnie móc płynnie przemieszczać się po dużych odległościach. Produkcja oferuje także wierzchowce, które będziemy mogli upiększać, ale niestety w prezentowanym fragmencie nie mogłem z nich korzystać.
Diablo 4 oferuje całą masę błyskotek, które możemy ulepszać
W grze nie brakuje również miast oraz małych wiosek – to właśnie w tych miejscach sprzedamy zdobyte skarby, naprawimy sprzęt lub po prostu zbierzemy nowe zadania. W Diablo 4 gromadzimy nawet surowce, dzięki którym możemy ulepszać przedmioty, a każdą broń, pancerz lub biżuterię możemy kilkukrotnie usprawnić podbijając jej statystyki. System nie jest rozbudowany, ale chętnie u kowala niszczyłem błyskotki, by zbierać nowe części i móc ponownie ulepszać ciekawsze zabawki.
Mechanika jest interesująca, ponieważ Blizzard pozwoli nam wyciągać moc z legendarnych przedmiotów, by wrzucać je do przykładowo toporów – w taki sposób gracze mają „tworzyć własne niestandardowe legendarne bronie oraz pancerze”. W tytule nie brakuje oczywiście zróżnicowanych typów sprzętu i obok standardowych, magicznych, rzadkich oraz wspomnianych legendarnych, pojawiają się także „unikalne”. W trakcie rozgrywki udało mi się zdobyć kilka legend, ale nowy-potężniejszy typ jest zarezerwowany wyłącznie do rozgrywki na wysokich poziomach... na takie atrakcje muszę niestety zaczekać.
Wspominając o postaciach nie mogę zapomnieć o samej personalizacji bohaterów – podczas testów miałem okazję wypróbować barbarzyńcę, czarodziejkę oraz łotrzyka. Szczerze mówiąc najwięcej czasu spędziłem przy tym pierwszym i już na samym początku zostałem pozytywnie zaskoczony personalizacją herosa, ponieważ teraz możemy nie tylko dostosować płeć, ale również zmieniamy włosy, odcienie skóry czy też dorzucamy kilka ozdób na ciało. To nadal nie jest system, który znamy z przykładowo najnowszego dodatku do World of Warcraft, jednak deweloperom w pewien sposób udało się urozmaicić podstawy.
Galeria
Wygląd zewnętrzny nie jest jednak tak naprawdę istotny, bo za każdym razem przykrywamy go kolejnymi pancerzami – znacznie ważniejsze jest wnętrze i w tym miejscu Blizzard nie zawiedzie. Diablo 4 oferuje bardzo rozbudowany rozwój umiejętności, który pozwoli graczom na ogromną personalizację postaci. Podczas rozgrywki najwięcej czasu spędziłem w skórze barbarzyńcy, który już od samego początku oferuje ciekawe zróżnicowanie – ja chętnie zadawałem obrażenia powodujące krwawienie demonów, więc mogłem ich obijać, by następnie przeskakiwać do kolejnego i następnego, a ostatecznie obserwowałem, jak każdy z nich po chwili padał na ziemię. Teraz jednak nie tylko wybieramy skill i dorzucamy do niego kolejne punkty doświadczenia, ponieważ deweloperzy pozwalają nam także ulepszyć umiejętność przez wybranie dodatkowych działań – opcji jest sporo i w tym miejscu trzeba podjąć kilka ważnych decyzji. Deweloperzy sprawili, że każda zdolność może oferować zróżnicowaną rozgrywkę, ale moce wpływają także na inne biegłości i łatwo dostrzeżecie, jak układacie klocki, które mają realny wpływ na rozgrywkę – dla przykładu mój barbarzyńca mógł szybko nauczyć się, by jego trąbka (whirlwind) pozwalała mu zdobywać całą masę furii, dzięki której mogłem napędzać kolejne ataki i wykorzystywać okrzyki (ofensywne i defensywne). Drzewko jest jednak bardzo złożone i nie będę specjalnie zaskoczony, jak wielu barbów nie będzie w ogóle korzystać z tego ikonicznego ruchu bohatera – choć pewnie szybko pojawią się najlepsze buildy dla odpowiednich klas, to jednak jestem pewien, że teraz deweloperzy zapewnią nam znacznie więcej opcji.
W dodatku systematycznie odblokowujemy następne zdolności, które posiadają kolejne wzmocnienia, a po kilku misjach otwiera się dostęp do dodatkowego zestawu skilli. Opcji jest mnóstwo, a w trakcie rozgrywki poczułem, że podjęte decyzje naprawdę znacząco wpływają na możliwości postaci – zyskujemy zupełnie różne ruchy, które umożliwiają bohaterowi w inny sposób podchodzić do przeciwników. Na szczęście twórcy pozwalają za drobne opłaty resetować podjęte decyzje, by sprawdzać inne taktyki i próbować w inny sposób rozwijać swoich herosów.
W Diablo 4 nie zabraknie także Paragonów, jednak system zostanie odblokowany dopiero na 50 poziomie doświadczenia – w trakcie testów mogłem rozwijać postać do 25 lvl, a ostatecznie w pełnej wersji gry nasi bohaterowie będą mogli zdobyć maksymalnie 100 lvl. Joseph Piepiora, zastępca reżysera, na pokazie zaprezentował propozycję, która ma zapewnić graczom ogromne możliwości wpływania na rozwój herosów. Twórcy wyraźnie chcieli podkręcić indywidualność bohaterów, by gracze podczas rozgrywki czuli, że mają kontrolę nad postacią i rozwijają ją na własny sposób.
Dla wielu graczy nie będzie najmniejszym zaskoczeniem, ale w Diablo 4 gra się naprawdę dobrze na kontrolerze – podczas testów nie miałem najmniejszych problemów z zarządzaniem przedmiotami. Deweloperzy pozwalają szybko i płynnie porównywać lub zmieniać sprzęt, świetnie działa system przypisywania zdolności pod poszczególne przyciski na kontrolerze, a nawet manewrowanie po wielkim drzewku umiejętności nie jest męczące. Autorzy od początku rozwijali pozycję z myślą o rozgrywce na padzie i jest to wyczuwalne.
Premiera Diablo 4 to będzie początek
Spędziłem w Diablo 4 ponad 20 godzin, podczas których tak naprawdę liznąłem powierzchnię zawartości i nie miałem jeszcze okazji wgryźć się w żaden z oferowanych systemów. To dopiero pierwsze wrażenia, jednak nawet teraz mogę wspomnieć o ważnym aspekcie dla wielu graczy – Blizzard od początku myśli i planuje end-game. Joe Shely potwierdził, że „zakończenie kampanii to dopiero początek”, ponieważ tytuł zaoferuje całą masę zawartości pokroju lochów na poziomie koszmaru, wydarzeń w świecie zatytułowane Helltide oraz Fields of Hatred, kolejne zadania Whispers of the Dead czy też wspomniany wcześniej system Paragonów. W grze nie zabraknie także rywalizacji PVP, jednak w testowanym fragmencie dziennikarze nie otrzymali dostępu do pojedynków.
Gracze powinni jednocześnie wiedzieć, że Diablo 4 będzie tak naprawdę grą-jako-usługą, która nie tylko będzie otrzymywać cyklicznie nową zawartość za darmo, ale jednocześnie tytuł otrzyma kilka dużych i zarazem płatnych dodatków. Deweloperzy „od podstaw” rozwijali pozycję, by Diablo mogło „ewoluować i być rozwijane przez wiele kolejnych lat”.
Sezony w produkcji będą trwać trzy miesiące i gracze mają systematycznie otrzymywać nową zawartość – w grze pojawi się także sklep z przedmiotami kosmetycznymi i Season Pass. Reżyser tytułu podczas prezentacji bardzo wyraźnie podkreślił, że gracze otrzymają możliwość kupowania wyłącznie przedmiotów wpływających na wygląd postaci.
Diablo 4 smakuje tak jak powinno
Pierwsze chwile z Diablo 4 to sporo pozytywnych wrażeń związanych z atmosferą oraz fabułą gry, a gdy już chwyciłem kontroler w dłonie i wyskoczyłem na pierwszą większą grupę, to... wróciły dobre wspomnienia. Blizzard ponownie oferuje bardzo przyjemny dla gracza gameplay, ponieważ mamy duże poczucie siły postaci – barbarzyńca świetnie tańczy obok wrogów, wibracje podbijają wrażenia (jeszcze nie zaimplementowano wsparcia unikalnych funkcji DualSense) i z każdym kolejnym atakiem chciałem więcej i więcej, więc wpadałem do kolejnych lochów, wybijałem następnych bossów, a poziom postaci stale się zwiększał, więc mogłem sprawdzać następne skille i... szybko wpadłem w samonapędzającą się machinę, z której trudno się uwolnić. Jeśli należycie do grona fanów Diablo, to na pewno doskonale wiecie, jak przyjemny dla gracza system walki oferowały poprzednie części serii i tutaj nie jest inaczej – gra jest jednak znacznie bardziej rozbudowana względem poprzedników. Stale zdobywamy nowe przedmioty, odbieramy następne zadania i po prostu... jest bardzo dobrze.
Nie mogę jednak powiedzieć, by przedstawiony początek Diablo 4 prezentował finalną wersję. Blizzard pierwszy raz po czterech latach zaoferował dziennikarzom możliwość zagrania w tę krwawą pozycję, ale studio ma jeszcze sporo pracy. Oprawa nie została dopracowana, w tytule pojawiają się mniejsze błędy, nie wszystkie animacje są ostateczne, a najlepszym potwierdzeniem wrażeń jest fakt, że zespół nie nagrał jeszcze wszystkich dialogów, więc czasami podczas rozmów zamiast aktorów słyszałem głos SI.
Blizzard ma jednak podstawy, by w przyszłości zaoferować graczom znakomitą produkcję. System walki oferuje znana i obłędnie uzależniające doświadczenie, rozwój bohaterów pozytywnie zaskakuje, a historia (jak nigdy wcześniej!) intryguje. Twórcy stworzyli podwaliny pod swój wielki powrót i tylko od nich zależy, jak poprowadzą projekt do końca... Jednak oferowany fragment pozwala mi wierzyć, że Lilith zawładnie naszymi umysłami, a Blizzard w końcu powróci na odpowiedni tor.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Diablo IV.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (82)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych