Najgorsze superbohaterskie filmy ostatnich lat. Te produkcje zdecydowanie zawiodły…
Jestem wielkim fanem kina superhero (cóż za zaskoczenie). Mam nieopisaną słabość do tego gatunku i nawet pomimo swoistej „generyczności” potrafię dobrze bawić się, oglądając kolejnych bohaterów szalejących na ekranie i walczących ze złoczyńcami. Nieważne, czy jest to Marvel, DC, czy kompletnie inny świat - zawsze będę czerpał mniejszą lub większą przyjemność z samych seansów.
Czasem jest to jednak właśnie ta pierwsza kwestia - bywają sytuacje, gdy przyjemność jest „mniejsza”. I nie będę ukrywał, że w ostatnim czasie pojawiały się filmy, które niestety nie powodowały, że wychodziłem z kina ukontentowany tym, co miałem okazję zobaczyć. Co ważne - praktycznie żadnej wytwórni zajmującej się masowo produkcjami z gatunku, nie udało się przejść przez ostatnie lata bez potknięcia.
Właśnie tym chciałbym zająć się na łamach dzisiejszego tekstu. Przygotowałem dziesięć produkcji superhero, które zdecydowanie zawiodły - nie tylko mnie, ale w wielu przypadkach także krytyków. Nie przedłużając więc, dajcie znać, który film superbohaterski był Waszym zdaniem najgorszy w ostatnich latach, a ja zaprezentuję moje zestawienie. Zacznijmy od czegoś bardzo znanego!
Bloodshot
Robiłem sobie nadzieję na ten film, serio… Miałem ogromną nadzieję, że będzie to film, który pomimo typowych schematów dla gatunku, będzie w stanie zaoferować naprawdę solidną dawkę akcji. Niestety, jak się pewnie domyślacie, praktyka dość skutecznie zweryfikowała mnie oczekiwania. Vin Diesel to Vin Diesel, ale to zdecydowanie nie wystarczyło. Nie liczę na kontynuację i raczej bym jej nie chciał.
Green Lantern
Jestem wielkim wielbicielem Ryana Reynoldsa. Uwielbiam praktycznie każdy film z tym aktorem - niezależnie jak głupkowatą komedią jest. Niestety w przypadku produkcji na podstawie komiksów DC z 2011 roku było mniej kolorowo. Zdecydowanie nie mogę napisać, żebym dobrze bawił się przy okazji seansu tej produkcji. Było nudno, było dennie i było po prostu beznadziejnie. Liczyłem na dużo więcej.
Suicide Squad (2016)
Do dziś nie potrafię zrozumieć, jak można wziąć tak znakomitych aktorów, mieć tak fenomenalną tematykę i tak bardzo to spaprać. Nie wiem, w kim/w czym szukać tu przyczyny tej wpadki, ale wiem jedno - kilka lat później podobną szansę dostał znakomity James Gunn i po prostu zrobił to, co powinno zostać zrobione już w 2016 roku. Nie bawiłem się dobrze, a na plus wspominam chyba tylko muzykę i Harley Quinn.
The New Mutants
W tym przypadku największym problemem było chyba to, jak długo ten film powstawał. Nie wiem, jak często go przekładano, ale pewnie za takie osiągnięcie znalazłoby się miejsce gdzieś w Księdze Rekordów Guinnessa. Aktorzy zdążyli dorosnąć, poprawić swoje umiejętności, ale to nie wystarczyło, żeby uratować tę pozycję. Wypada trochę jak takie „wszystko pomieszane z niczym”, a to nie jest nic dobrego.
Fantastyczna Czwórka (2015)
Okropieństwo i nauczona lekcja tego, jak NIE robić produkcji o superbohaterach. Lubię Josha Tranka i doceniam aktorów, którzy wzięli w tym udział, ale jedyne, czego mogę im życzyć, to żeby produkcja została tak bardzo zapomniana, że nigdy nikt ich do niej nie przypisze. Kompletna wtopa i zmarnowanie świetnego potencjału, jaki płynie z marki Fantastycznej Czwórki stworzonej przez samego Stane Lee.
Justice League
Przykład podobny, do kilku poprzednich - pojawia się znakomity pierwowzór w postaci komiksów i dochodzi niemal do profanacji na dużym ekranie. Nie mam pojęcia, jak można było dostać możliwość wykorzystania tak wielu znamienitych bohaterów i tak bardzo to wszystko zmarnować, tworząc papkę, która opierała się głównie na efektach specjalnych. Mógł być hit, a niestety wyszedł hit. Być może przez wzgląd na zmiany w ekipie produkcyjnej.
Avengers: Age of Ultron
O ile trudno znaleźć mi naprawdę słaby film z Kinowego Uniwersum Marvela, o tyle tym najgorszym cały czas jest dla mnie „Age of Ultron”. A to wielka szkoda, albowiem choćby w oryginalnych komiksach sam Ultron był postacią znakomicie rozpisaną. Niestety film był po prostu nudny, przegadany i zdecydowanie zabrakło w nim tej magii, która towarzyszyła pierwszemu crossoverowi spod szyldu „Avengers”.
Morbius
Morbius to bohater tak samo dobry, jak tajemniczy - bardzo. Niestety w filmowej wersji nie wypadł tak, jak wypaść mógł. I niech świadczy o tym choćby to, iż przez wielu uznawany jest za największy zawód w roku swojego debiutu. Cóż, szkoda. Znakomity aktor, całkiem ciekawy pomysł, ale mam wrażenie, że w wykonaniu coś nie zagrało i wyszło jakoś tak... Miałko? Szkoda, choć tu nie przekreślam drugiej szansy.
Dark Phoenix
Uniwersum X-Menów w kinie przez bardzo długi czas „dźwigało” gatunek superbohaterski na swoich barkach. Niestety w pewnym momencie wszystko poszło zdecydowanie w złą stronę, a kwintesencją tego była wydana kilka lat temu „Mroczna Phoenix”. Kto czytał komiksy Marvela, ten wie, jak potężną i niezłomną postacią jest tytułowa bohaterka. Czy było tak w filmie? Zupełnie nie. Czy produkcja okazała się nudna? Zupełnie tak.
Batman v Superman: Dawn of Justice
I na koniec prawdziwa wisienka na torcie i prawdopodobnie najbardziej znana wtopa superbohaterska w historii. Co ważne, jestem w stanie się pod tym podpisać. Dostać tak mocny temat, tak mocnych aktorów i tak mocnych bohaterów, a wyprodukować taką kompromitację… To też jest jakaś sztuka. Ale najwyżej abstrakcja i to w negatywnym znaczeniu. Z kina wyszedłem „tylko” skonfundowany, ale każdy kolejny seans to po prostu coraz większe poczucie zażenowania.
Przeczytaj również
Komentarze (54)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych