Crash Team Rumble nadchodzi. Przypominamy najlepsze i najgorsze odsłony serii
Podczas tegorocznego The Game Awards otrzymaliśmy od dawna wyczekiwaną zapowiedź nowej gry z udziałem kultowego bohatera i jego ekipy. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć poprzednie odsłony serii.
Wiele osób mawia, że Crash skończył się na "trójce" bądź ewentualnie na świetnym Crash Team Racing, aczkolwiek po erze Naughty Dog nadal wychodziły naprawdę udane produkcje z Jamrajem w roli głównej. Już niebawem Crash i spółka zabawi nas w Crash Team Rumble, ale zanim w to zagramy, możemy powspominać stare czasy, kiedy to rodzina Bandicootów biegała po równi pochyłej. Oto najlepsze i najgorsze odsłony serii.
Crash Team Racing: Nitro-Fueled
Zaczynamy od moim skromnym zdaniem najlepszego Crasha ze wszystkich. Crash Team Racing, który to po latach otrzymał jeszcze lepszy remake. Dlaczego lepszy? Nitro-Fueled zawiera wszystkie trasy z Crash Team Racing, Crash Nitro Kart, a nawet Crash Tag Team Racing, plus dorzuca do tego własne świetne kreacje, mnóstwo postaci i fajne skórki do odblokowania. Podwyższono też poziom trudności dla weteranów i przygotowano specjalne super ciężkie wyzwania czasowe. Jedyny minus to mikropłatności, ale w pełni opcjonalne, bo na wszystko można zarobić grając samemu. Moje 76 godzin spędzone w grze mówi chyba samo za siebie.
www.youtube.com/watch?v=dr2BCMRk_xc
Crash Bandicoot 3: Warped
Do dziś najlepszy platformówkowy Crash ze wszystkich. Doskonała rozgrywka, zabawna historia, przepiękne i unikalne poziomy, a do tego wyśmienita ścieżka dźwiękowa. Niezależnie od tego, czy zagracie w oryginał czy też remake, będziecie się tu doskonale bawić. Może nie jest to największa gra w dziejach, ale wymaksowanie tej przygody na 105% to nie lada wyzwanie.
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas
Crash Bandicoot 4 mógłby być lepszy niż "trójka", gdyby nie miejscami dosłownie absurdalnie chory poziom trudności. Rozumiem, że deweloperzy celowali z tym w nostalgię i starych wyjadaczy, którzy opanowali "calakowanie" trylogii na tysiące sposobów, ale tutaj trochę z tym przegięli. Co do rozgrywki zarzutów nie mam - absolutna perfekcja i doskonale oddany duch starych czasów.
Crash Bandicoot 2: Cortex Strikes Back
Ukochana przeze mnie "dwójka" była pierwszą pozycją, którą kiedykolwiek skończyłem na 100%, dlatego mam do niej dość spory sentyment. Ale obiektywnie rzecz ujmując, jest oczywiście lepsza niż "jedynka", ale nieco nudniejsza i gorsza od swoich następców. Niemniej jednak to kontynuacja zrobiona na zasadzie więcej, lepiej, ładniej i bardziej przystępnie - przeskok poziomu trudności był ogromny, dzięki czemu nawet dzieciaki czy osoby starsze na spokojnie mogły zasiąść do Crasha.
Crash Bandicoot
Legendarny Crash Bandicoot. Tytuł, na którym połamano setki kontrolerów i po którym wymieniono kilka telewizorów. Niemożliwie trudna, miejscami frustrująca, ale dająca ogromną satysfakcję przygoda dla miłośników gier platformowych. Co tam Dark Souls, Elden Ring czy Sekiro. Jeśli skończyłeś oryginalnego Crasha na 100%, tylko wtedy możesz nazwać się przekozakiem hardcore'owcem. Remake też jest ciężki, ale wybacza znacznie więcej.
Crash Twinsanity
Przechodzimy do przygód Crasha tworzonych już dla Universal i Vivendi, bez udziału starej gwardii. Moim skromnym zdaniem Crash Twinsanity jest autentycznie najlepszą odsłoną serii w erze "post-Naughty Dog", a przed jej aktualną formułą. Ekipa Traveller’s Tales wprowadziła do cyklu spory powiew świeżości - zarówno pod kątem fabularnym jak i samej formuły rozgrywki. Półotwarte poziomy, plejada grywalnych postaci jak Crash, Cortex czy też Nina, a także odnowione spojrzenie na graficzny design bohaterów sprawiły, że w ten tytuł grało się naprawdę bardzo przyjemnie. Szkoda, że duet antagonistów był żenujący, ale nie można mieć wszystkiego.
Crash Nitro Kart
Crash Team Racing to absolutnie najlepszy kart-racer w dziejach, który modelem jazdy przebija Mario Kart o kilka klas. Niestety Crash Nitro Kart pomimo bardzo szczerych chęci autorów i naprawdę dobrej realizacji, nie był w stanie dorównać kultowemu oryginałowi. Sam model jazdy był trochę koślawy, a eksperymentalne rozwiązania z magnetycznymi elementami tras wyszły mocno słabo, zaś balans wyścigów trochę do tego zniszczyła obecność broni z trybu bitewnego. Reasumując, koncepcja była fajna, wykonanie ciut niedomagało.
Crash Bandicoot: The Wrath of Cortex
Oryginalny "Crash 4" wbił się jeszcze w falę gigantycznej popularności serii, dlatego do dziś jest jednym z najlepiej sprzedających się tytułów na PS2 i ogólnie szóstej generacji konsol. Niestety o ile świat stworzone przez Traveller’s Tale był całkiem ciekawy, tak rozgrywka była mocno chaotyczna i zbyt przekombinowana. Oprócz klasycznego biegania dostaliśmy jazdę samochodem, walki w kosmosie czy też poziomy "chodzone" rozgrywane jako Coco. Niestety dziś mało kto już pamięta, że oryginalnie Mark Cerny chciał zrobić Crasha 4 jako grę z otwartym światem a'la Jak & Daxter.
Crash Tag Team Racing
Powoli zbliżamy się do końca gier z Crashem, w które w ogóle warto zagrać. Moim zdaniem Crash Tag Team Racing pomimo wielu problemów, był naprawdę całkiem przyjemną przygodówką z elementami wyścigów. Albo wyścigami z elementami przygodówki? Mogliśmy tutaj bowiem eksplorować otwarte poziomy na piechotę, a potem walczyć na trasach z pełnym arsenałem broni i opcją fuzji z innym kierowcą. Koncepcja świetna, do dziś nie powtarzana przez nikogo inne, a szkoda, bo to naprawdę miało spory potencjał. Niestety Radical Entertainment nie dało sobie rady.
Crash Bash
Wiele osób wzdycha nostalgicznie do Crash Bash i można to zrozumieć. Ostatnia odsłona na PSX'a, pierwsza robiona przez zespół zewnętrzny. Ale czy to dobry rywal dla Mario Party? Szczerze śmiem wątpić, bowiem o ile niektóre mini-gierki były spoko, tak większość była po prostu nudna, głupawa i nie dawała prawie żadnej frajdy. Eurocom jako tako upchnęło tu ducha Crasha, ale technicznie i projektowo całość leżała.
Najgorsze crapy: Crash of the Titans & Crash: Mind over Mutant
Na zakończenie naszych wspominek, przyjrzymy się dwóm odsłonom serii, które zabiły ją na blisko dekadę. Tak samo jak Vivendi zamordowało Spyro ze swoją trylogią beat'em upów, a następnie Skylandersami, tak ten sam los spotkał Crasha z tragicznie żałosnymi Crash of the Titans i Mind over Mutant. Obie gry były kolejnymi brawlerami z kompletnie odświeżonymi projektami postaci oraz świata, przy których aż chciało się płakać. Crash z tatuażami, Coco jako szczupła nastolatka, Aku Aku rozciągnięty jak ciasto na pizzę. A to nie wszystko. Szczerze powiem, że jak kiedyś ogrywałem oba tytuły nie poznałem w nich Uka Uka czy też Tiny Tigera - tego ostatniego spotkał najgorszy los. I wiecie co w tym najgorsze? Że gdyby to była jakaś zupełnie nowa seria, bez nazwy Crash, mogłaby się nawet przyjąć. Bo gameplay najgorszy nie był, a projekt plansz bywał naprawdę w porządku.
Najlepszą odsłoną Crasha jest...
Przeczytaj również
Komentarze (39)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych