Nie taki God of War: Ragnarok straszny, jak go niektórzy malują
I po Ragnaroku. Nastał kres historii ojca i syna, szumnie reklamowany jako najważniejsza gra tego roku na konsolach PlayStation. Wprawdzie God of War: Ragnarok szturmem podbił media oraz graczy, nie brakło głosów lekkiego zawodu. W czym tkwił problem? Być może w bezpiecznym podejściu do tematu, autorskiej reintepretacji nordyckiej mitologii? Santa Monica Studio doskonale zdają sobie sprawę z rozmachu tej wielkiej serii. W końcu upchnięto stos mitycznej treści w raptem dwóch odsłonach cyklu. Dodajmy jednak, że znacznie wydłużonych jak na standardy marki. God of War: Ragnarok to bezpieczny i niebezpieczny zarazem sequel. Dlaczego?
Fakty i mity
Przed rozpoczęciem gry warto zaznajomić się ze spisaną sagą Ragnaroku. Autorzy scenariusza do gry często interpretują materiał źródłowym we własnym stylu. God of War: Ragnarok idzie jednak tropem zagłady, choć nie od początku. Opowieść rozpoczyna się w czasie jakby wiecznej zimy, co z kolei pozostaje w zgodzie z mityczną inicjacją Ragnaroku, choć saga podaje to zgoła inaczej. Po prawdzie, to cały ciąg przyczynowo-skutkowy. Rozpoczynał się od wizji, obaw i strachu. Już w pierwszym God of War, z 2018 roku, przedstawiono Asów jako obsesyjnie obawiających się owej przepowiedni. Mogliśmy się z nią zapoznać za pośrednictwem odnajdywanych ołtarzy Jotunów. Wizja twórców stawia w pierwszej kolejności trudną, skomplikowaną relację na stopie ojcowskiej. Historia przenosi się na znacznie bardziej szersze pole manewru, stawiając na obecny w nordyckiej mitologii pierwiastek anihilacji. Tym jest właśnie Ragnarok, bitwą w obliczu kresu dotychczasowej rzeczywistości. Uważam, że nastąpiła analogiczna sytuacja rodem z lat 2005-2007. Kiedy dość "kameralny" charakter pierwszego God of War stał się pretekstem do wywołania prawdziwej burzy w części drugiej, a raczej wiecznej zimy.
Całość może prezentuje się dość zachowawczo, w końcu korzysta z tych samych, systemowych fundamentów. Warstwa artystyczna, merytoryczna i wizualna rekompensują wszystko z nawiązką. Na pierwszym planie nadal widzimy ojca i syna. Stąd padają określenia, że tytuł opiewa na bycie większym DLC za kompletną cenę. Wielu obawiało się kompromisu na drodze jakości. Cykl od początku przyzwyczaił nas do topowej oprawy, na czele z wieńczącym grecki życiorys Kratosa, God of War III. Marka wróciła po kilkuletniej absencji, gdy zjadacze popkultury na dobre rozsmakowali się w nordyckich mitach. Nigdy wcześniej nie zdecydowano się na obopólne przeniesienie, dla starszej i nowszej generacji konsol Sony. Czy grając w Ragnarok, czuć ten wajb PS4? I tak, i nie. Tytuł ostatecznie bazuje na systemowych fundamentach poprzedniej gry. Według znaków na niebie i ziemi, God of War: Ragnarok tworzono wpierw na PS4, by przenieść projekt na mocniejszą konsolę. Zapowiedzi pochodzące z 2020 roku sugerowały jednak powstawanie produkcji na nową generację.
Ragnarok w tle
Hajp już nieco opadł. Nie wszystkim do gustu przypadły sekcje, w których toczymy rozgrywkę Atreusem. Pachnie to analogią w stronę kultowego już The Last of Us, gdzie miejscami wcielaliśmy się w skórę Ellie. W trakcie wędrówki Kratosa i jego syna, miewałem nieodparte wrażenie, że Ragnarok, o który przecież zrodził się cały ten zamęt w historii odgrywa bardziej rolę tła. Pojawiają się nowi, poważni gracze, nie brakuje grze epickości i mocarnych starć. Cieszy mnie, że udało się godnie zastąpić słynne z pierwowzoru Walkirie. Starcia z nimi były doprawdy wymagające, zwłaszcza jeśli zdecydowaliśmy się wybrać poziom Boga Wojny. To już wyzwanie dla najwytrwalszych graczy. God of War: Ragnarok wydaje się nieco bardziej "korytarzowy". Być może to z powodu większej ilości światów, jakie przychodzi nam zwiedzić. Każdy z nich jest na swój sposób urokliwy, choć ciężko tutaj o rozmach, jaki odczuwaliśmy płynąc przez słynne już Jezioro Dziewięciu, z Wężem Świata w tle.
Czy przy nawarstwieniu treści z nordyckich legend, Ragnarok za bardzo nie poszło w stronę widowiska? Jedną z istotnych nowości w God of War (2018) okazała się skromna ilość epickich walk z bossami. Możemy je wyliczyć na palcach jednej ręki. Przy tym co oferowało God of War III, wypadło dość skromnie, lecz to już zupełnie inna narracja. Z tamtej gry zapamiętałem każdy pojedynek, do dziś. Co mogę rzec o Ragnarok? Dzieje się, sporo. Jedynie zabrakło mi większej roli dla Fenrira, którego mityczny odpowiednik okazuje się głównym oprawcą Odyna w ostatecznym starciu. Polecam zbadać tę historię we własnym zakresie. Santa Monica Studio na potrzeby autorskiej historii, garstkę faktów przeistoczyło. Np. słynny Jormungard (Wąż Świata) w zapiskach nordyckiego panteonu byłby nieślubnym dzieckiem Lokiego. Kim jest Loki, spojlerować nie zamierzam. Czym jest God of War: Ragnarok? Opowieścią skoncentrowaną na Kratosie i Atreusie, z zagładą Asgardczyków w tle. Gra się wybornie, ogląda epickie przerywniki z rozrzewieniem, natomiast sposób ujęcia Odyna oraz Thora to skromne mistrzostwo. Co czeka serię w bliższej bądź dalszej przyszłości? Zweryfikuje czas. Przeżyjemy jeszcze niejedną, boską zagładę.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do God of War: Ragnarok.
Przeczytaj również
Komentarze (107)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych