Xbox Series X nie jest idealny, ale ma kilka elementów przeważających nad konkurencją
I stało się! Tak się radośnie złożyło, że nowa generacja konsol od Microsoftu zawitała wreszcie także do mojego domu. Na stałe i na własność. Choć więc miałem już okazję wcześniej z niej w pewnym sensie korzystać, to teraz - dzięki uprzejmości Świętego Mikołaja - sytuacja będzie dużo bardziej komfortowa, a ja mogłem przez ostatnie dni przez długie godziny bawić się przy Xboksie Series X i przeskakiwać z niego na PS5 oraz odwrotnie.
A są to przecież dwa sprzęty, które obecnie przodują. I dzięki porównaniu w dosłownym zestawieniu obok siebie, mogłem dużo łatwiej porównać do siebie oba te sprzęty. O zaletach konsoli od Sony już oczywiście pisałem niejednokrotnie, więc dziś chciałbym podjąć się tematu nieco od tej drugiej strony. Skupić się na zaletach Xboksów Series X na tle największego rywala. A tych, nie ukrywam, nie brakuje.
Zachęcam jednak, aby nie traktować tego tekstu pod pretekstem wojenki konsolowej czy czegoś podobnego. Oba sprzęty mają mnóstwo plusów, a także sporo wad. Nie potrafiłbym wybrać tego lepszego, albowiem zawsze znajdą się jakieś wpadki i zwycięstwa. A najlepiej z takiego pojedynku można wyjść, bazując na własnym doświadczeniu i w pewnym sensie na cudzych odkryciach. Warto się na tym skupić. Oto elementy, w których Microsoft dał czadu!
Opakowanie
Pozwolę sobie rozpocząć od rzeczy tak prozaicznej, że wręcz nieoczywistej. Faktem jest natomiast, iż pierwszym, co rzuca nam się w oczy podczas otrzymania sprzętu, jest ich opakowanie. Tak się szczęśliwie złożyło, że w obu przypadkach otrzymałem je w stanie nienaruszonym. W jednym i drugim sytuacja była o tyle komfortowa, że kurierzy wykonali kawał dobrej roboty.
Odkładając jednak emocje towarzyszące nowym konsolom na bok (wszak potrafią one zaślepić jak zachodzące słońce na czystym niebie), samo otwieranie obu sprzętów było dla mnie doznaniem zupełnie różnym. W teorii bardziej oczarowany powinienem być PS5, bo to były dla mnie wrota do nowej generacji. A w praktyce okazało się, że znacznie lepiej bawiłem się przy otwieraniu Xboksa.
Dlaczego? Cóż - wbrew pozorom opakowanie ma znaczenie. I powie Wam to każdy pracujący w Apple od czasów Steve’a Jobsa. Gdy klient płaci niemałą sumę za cokolwiek, to chce się czuć doceniony przez sprzedającego. A otwierając XSX czułem się dokładnie tak, jak przy odpakowywaniu nowego iPada czy MacBooka. Jakkolwiek absurdalnie to nie zabrzmi, można było poczuć się naprawdę ugłaskanym przez Microsoft.
Xbox Game Pass
W dzisiejszych czasach, jak nie ma Sony bez ich gier na wyłączność, tak samo nie ma Microsoft bez Game Passa. Usługa wręcz wyprzedziła konkurencję pod względem innowacyjności i możliwości, a trudno wyobrazić sobie, aby ktokolwiek posiadający sprzęt do gier od amerykańskiego giganta rynku technologicznego, nie był zaopatrzony w niezwykle korzystną subskrypcję.
Wybór gier jest naprawdę ogromny. I o ile po renowacji PlayStation Plus, jest tak stosunkowo podobnie, to Game Pass wciąż robi nieco lepsze wrażenie. Po pierwsze - jakość tytułów jest jakby wyższa, a po drugie - bardzo często pojawiają się one tak w formule premierowej. To tyczy się także największych hitów od studiów podlegających pod Microsoft, których przecież z każdym kolejnym rokiem przybywa.
Quick Resume
Jeśli chodzi o tę funkcję, to jest to idealny przykład takiej, którą doceni się dopiero, gdy się z niej skorzysta. Powiem szczerze, że wcześniej nie było to dla mnie czymś przydatnym. Albo inaczej - nie do końca rozumiałem, co jest takiego zachwycającego w tym, że można szybko przerzucać się z jednej gry na drugą, niczym pomiędzy kartami w przeglądarce. Jak to jednak bywa, praktyka jest najlepszym nauczycielem.
I szybko przekonała mnie, jak świetna i wygodna jest to sprawa. Śmigam sobie po Meksyku w Forza Horizon 5, ażeby dosłownie za momencik rzucić się w wir przygód w Minecraft Dungeons, gdy narzeczona również ma ochotę trochę pozwiedzać wirtualnych światów. Później kilka sekund i znów ścigam się w wypasionych autach, ażeby po chwili odpalić Stardew Valley. To po prostu wygoda w najdosadniejszej formie.
Wsteczna Kompatybilność
Nie trzeba mieć obu konsol, aby zrozumieć, jak ogromną przewagą Xboksa nad PlayStation jest wczesna kompatybilność. Temat ten powraca jak bumerang i niestety, nawet pomimo sporych nacisków jeszcze przed premierą obu sprzętów bieżącej generacji w 2020 roku, Sony nie zdecydowało się na odważny krok (co w gruncie raczy podyktowane jest pewnymi ograniczeniami, które są rzekomo nie od przeskoczenia).
Na szczęście tak wysoko zawieszona poprzeczka nie była żadną przeszkodą dla Microsoftu i błyskawicznie zacząłem korzystać z tego, że wiele gier mogę po prostu odpalić z poziomu Xboksa Series X. Mój X360 poszedł w odstawkę, a na przykład Fight Night Champions śmiga mi teraz błyskawicznie i bez konieczności wkładania płyty do napędu. A to dopiero początek, albowiem biblioteka w tym przypadku jest doprawdy imponująca.
Hałas
Na sam koniec element, przy którym nie robiłem żadnego rodzaju porównań i zestawień. Nie mierzyłem hałasu i nie próbowałem umieszczać go na skali. Mam jednak nieodparte wrażenie, że Xbox Series X jest dużo bardziej wyciszony. Praktycznie nie słychać wentylatora, a gdyby nie dioda w logo będącym równocześnie przyciskiem, pewnie nawet bym nie wiedział, czy sprzęt jest włączony.
PlayStation 5, choć jest kosmicznym przeskokiem pod kątem głośności względem mojej wysłużonej PlayStation 4, zdaje się głośniejsze. Komfort użytkowania dalej jest ogromny i nie jest to nic, co psułoby zabawę, ale jednak po odpaleniu obu sprzętów różnica jest dość wyczuwalna. Cóż, właściwie była już na samym początku. Wierzę, że przy okazji kolejnej literaci (PS5 Pro?), uda się nieco wyrównać osiągnięcia pod tym względem.
Przeczytaj również
Komentarze (322)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych