Reklama
Robocop

Jak doszło do bankructwa Orion Pictures, kultowej wytwórni filmowej z czasów VHS

Dawid Ilnicki | 12.02.2023, 13:00

Dzieje Orion Pictures, znanej wytwórni filmowej, założonej w końcówce lat 70. poprzedniego wieku, to historia błyskawicznego sukcesu, zbudowanego na doświadczeniu i renomie pięciu ojców założycieli, ale również efektownego kolapsu, do którego paradoksalnie doszło w momencie, gdy Orion odnosił największe sukcesy swych produkcji w box office.

Jednym z największych zaskoczeń w nominacjach do tegorocznych Oscarów jest bez wątpienia obecność skromnego - wyprodukowanego za niewiele ponad 3.4 miliona dolarów - filmu “Women Talking” w reżyserii Sary Polley, w kategorii “Najlepszy Film”. Adaptacja powieści Miriam Toews, luźno opartej na prawdziwych wydarzeniach, koncentruje się wokół gwałtów dokonywanych przez mężczyzn należących do religijnej społeczności Mennonitów, czyniąc głównymi bohaterkami osiem kobiet, które decydują się na opuszczenie jej, mając na uwadze to, że sprawcy zbrodni niedługo wyjdą z aresztu, w którym są akurat trzymani. W realizację filmu od początku była zaangażowana, grająca jedną z bohaterek, Frances McDormand, a wystąpili w nim również m.in. Claire Foy, Jessie Buckley, Rooney Mara, Sheila McCarthy i Ben Whishaw.

Dalsza część tekstu pod wideo

Uważny widz dostrzeże, wśród informacji na temat tej produkcji, logo Orion Pictures, niezwykle popularnej jeszcze w końcówce poprzedniego stulecia wytwórni filmowej, która jednak już w latach 80. wpadła w duże problemy finansowe, a te wkrótce doprowadziły do jej bankructwa. W końcówce XX w. firma została przejęta przez Metro - Goldwyn - Meyer i dopiero w 2013 roku w końcu wróciła do realizowania produkcji telewizyjnych. W następnych latach, już jej odmienione logo, było widoczne na początku kilku znanych obrazów, takich jak choćby “The Belko Experiment”, a także nowa wersja “Child’s Play” z 2019 roku.

Nominacja do Oscara w kategorii “Najlepszy Film” nie jest oczywiście niczym nowym dla firmy, której produkcje w przeszłości zdobyły aż cztery nagrody za Najlepszy Film, spośród których największym sukcesem okazały się “Tańczący z Wilkami”, a także “Milczenie Owiec”, przynoszące również ogromne wpływy z box office. Jednocześnie jednak były one również ostatnim podrygiem firmy, która na przełomie lat 80. i 90. wpadła w tak duże problemy finansowe, że jej bankructwo w 1992 roku było właściwie nieuniknione. Jak to się stało, że prężnie działające przedsiębiorstwo, na początku swej działalności notujące wyjątkowo mało typowych box-office’owych wtop, już niedługo stanęło na krawędzi katastrofy? By odpowiedzieć na to pytanie należy prześledzić jej losy od początku. A wszystko zaczęło się od potężnych problemów zupełnie innej wytwórni filmowej…

Pięć, czyli siedem

zywot briana

Bezpośrednią przyczyną założenia Orion Pictures był bowiem duży kryzys w jakim znalazło się - należące już w końcówce lat 70. do Transamerica - studio United Artists. Trzej wysoko postawieni pracownicy: Arthur B. Krim, Eric Pleskow i Robert S. Benjamin zdecydowali się zwolnić z niej, na znak protestu przeciwko radykalnej kontroli, jakiej zaczęły podlegać właściwie wszystkie szczeble działalności przedsiębiorstwa, uwzględniającej nawet tak drobne kwestie jak płace i inne formy zapłaty dla pojedynczych pracowników. Szefujący UA Krim wdał się zresztą w publiczną kłótnię z prezesem Transamerican, a czarę goryczy ponoć miała przelać odmowa dostarczenia ekskluzywnego samochodu dla jednego z wysoko postawionych przedstawicieli branży filmowej, związanego z UA, odebrana wtedy jako początek otwartego konfliktu. Do trójki zbuntowanych szybko dołączyli inni przedstawiciele firmy: William Bernstein i Mike Medavoy, którzy w piątkę zadecydowali o powołaniu do życia Orion Pictures. Co ciekawe nazwa została wybrana dlatego, że według nich konstelacja Oriona składała się z pięciu gwiazd, podczas gdy rzeczywiście jest ich siedem.

Bardzo szybko okazało się zresztą, że za piątką buntowników podążyli inni, mniej znani pracownicy United Artists, co zresztą zaczęło niepokoić włodarzy tej firmy. W tydzień po rezygnacji wspomnianej już piątki w prasie ukazał się artykuł, w którym 62 wysoko postawionych przedstawicieli branży filmowej ostrzegało UA przed konsekwencjami ostatnich wydarzeń i trzeba powiedzieć, że bardzo szybko znalazły one potwierdzenie w rzeczywistości. Firma bowiem w niedługo po tym zaliczyła spore turbulencje, po fatalnym przyjęciu filmu Michaela Cimino “Wrota Niebios”, okazującym się ostatnim gwoździem do trumny UA, przejętego wkrótce przez Metro-Goldwyn-Meyer.

Tymczasem piątka banitów działała już na rzecz swego przedsiębiorstwa, bardzo szybko zabezpieczając 100 milionów dolarów na poczet produkcji nowych filmów, już pod szyldem Orion Pictures, a jednocześnie negocjując kontrakty z przedsiębiorstwami znanych aktorów. Była wśród nich m.in. firma Johna Travolty, która zobowiązała się do realizacji dwóch obrazów, a także umowy z takimi gwiazdami jak Barbra Streisand, Jane Fonda, James Caan, Burt Reynolds, Peter Sellers i John Voight, jak również reżyserami: Francisem Fordem Coppolą i Blakiem Edwardsem. 

Orion, który zdecydował się na danie pełnej swobody twórcom - politykę znakomicie sprawdzającą się wcześniej w United Artists -  podpisał umowę z Warner Bros., w ramach której miała ona dystrybuować filmy produkowane przez nich. Osiągnięto również porozumienie z EMI Pictures na dystrybucję na rynku amerykańskim brytyjskim filmów, realizowanych właśnie przez nią. W trakcie pierwszego roku funkcjonowania Orion było zaangażowane w produkcję aż piętnastu obrazów, zaś w kolejce do podpisania umów czekało już wielu innych producentów, aktorów i twórców. Firma działała prężnie także na rynku kupna materiałów literackich do adaptacji, przejmując m.in. prawa do ekranizacji nowej powieści Robina Cooka (autora “Comy”) czy głośnej wtedy powieści “Final Payments” autorstwa Mary Gordon.

W kwietniu 1979, roku w którym zmarł jeden z założycieli firmy, Robert Benjamin, premierę miał pierwszy film studia: “A Little Romance” George’a Roya Hilla, kosztujące około 3 miliony dolarów. Do końca dekady w kinach pojawiło się aż osiem obrazów firmowanych logo Oriona, w tym słynny “Żywot Briana”, owoc współpracy z EMI, która jednak co ciekawe w ostatniej chwili wycofała się z finansowania produkcji, a ostatecznie załatwił ją Pythonom sam George Harrison z The Beatles. Orion dystrybuował film na rynku amerykańskim, co okazało się przedsięwzięciem udanym, choć nie tak jak pierwszy, wielki hit studia - komedia “10” wyreżyserowana przez Blake’a Edwardsa, przy budżecie wynoszącym około 7 milionów dolarów przynosząca prawie 75 milionów w box office, przy okazji czyniąc z Bo Derek sex-symbol początku lat 80’. 

Rozwód z Warner Bros.

orion

Jeszcze przed przejęciem znienawidzonego w nowej firmie United Artists przez MGM, otrzymała ona spory cios, za sprawą decyzji Woody Allena. Reżyser, wcześniej związany z UA, postanowił bowiem przenieść swoje talenty właśnie do Oriona, któremu dostarczył m.in. “Zeliga”, “Purpurową różę z Kairu”, jak również film “Hannah i jej siostry”. O ile drugi z nich przyniósł blisko 5 milionów straty, trzeci okazał się komercyjnym sukcesem, zarabiając ponad 40 milionów dolarów przy nieco ponad 6 milionach budżetu. Tymczasem w firmie, na początku lat 80., dojrzewano do decyzji rozstania się z Warner Bros., do której ostatecznie doszło w końcówce 1982 roku, do czego doprowadziło m.in. przejęcie uznanej, ale dotąd nie odnoszącej wielkich sukcesów, firmy Filmways, która z dzisiejszej perspektywy miała niebagatelny atut w postaci biblioteki, składającej się z 500 tytułów, jak również szeroko rozwiniętą działalność dystrybucyjną. Pozyskanie jej pozwoliło Orionowi również na rozwinięcie produkcji telewizyjnej, czego bezpośrednim efektem był m.in. popularny serial “Cagney i Lacey”. 

Tymczasem w 1982 roku ogromnym sukcesem w box office okazał się film “Rambo: Pierwsza krew”, który był w USA dystrybuowany właśnie przez Orion. Już dwa lata później podliczono jednak, że na 18 filmów wyprodukowanych przez firmę do tej pory, dziesięć zanotowało zysk, pięć wyszło na zero, a trzy zanotowały stratę rzędu blisko 2 milionów dolarów. Przedstawiciele firmy zaczęli narzekać, że wśród kolejnych wypuszczanych przez nich obrazów brakuje prawdziwego hitu, mając jednak nadzieję, że inwestycja kolejnych 100 milionów dolarów przyniesie powodzenie. Niestety w 1984 roku Orion Pictures uwikłał się w spór prawny, dotyczący realizacji filmu “Cotton Club” Francisa Forda Coppoli, który kosztował stratę trzech milionów dolarów, a obraz i tak zaliczył klapę w box office. Kolejne dwanaście miesięcy okazały się dla niej jeszcze gorsze, bo tylko dwa obrazy: “Rozpaczliwie poszukując Susan” i “Zmowa Milczenia” przyniosły ponad 10 milionów z box office. Zupełną klęską okazała się zwłaszcza próba stworzenia własnej wersji przygód Jamesa Bonda w postaci filmu “Remo Williams” z 1985, który miał się stać początkiem serii, a przy 40-milionowym budżecie zdołał zarobić tylko 14.

Początek kolejnego roku stał pod znakiem poszukiwania nowych sponsorów. Przedstawiciele jednego z dotychczasowych, E. M. Warburg Pincus & Company zaczęli bowiem narzekać na niską stopę zwrotu z inwestycji i wkrótce część akcji odkupił Viacom International. Ważniejsze okazało się jednak wykupienie części firmy przez Metromedia, należące wtedy do starego przyjaciela Arthura B. Krima i w tym momencie najbogatszego Amerykanina, Johna W. Kluge, które koniec końców poskutkowało przejęciem większości akcji Orion Pictures. Samo przedsiębiorstwo znajdowało się już w tym momencie w bardzo trudnym położeniu, przynosząc coraz większe straty.

Ratunek przyszedł zbyt późno…

milczenie owiec

Jeszcze latem 1986 roku wydawało się, że firma łapie w końcu wiatr w żagle za sprawą premiery filmu “Powrót do szkoły”, niepozornej komedyjki z Rodneyem Dangerfieldem, w której pewien milioner decyduje się na rozpoczęcie edukacji na uczelni, gdzie studiuje jego syn. Obraz przyniósł ponad 90 milionów dolarów zysku z box office, które jednak nie pozwoliły na radykalne zmniejszenie straty rocznej, którą zanotowała firma, uwikłana w tym czasie m.in. w produkcję tak wielkich komercyjnych wtop jak choćby “Bunt na Bounty” Rogera Donaldsona. Kolejnym promykiem nadziei był ogromny sukces “Plutonu” Olivera Stone’a, a w kolejnym roku również “Robocopa” Paula Verhoevena. Dodając do tego uwielbianego przez krytyków “Amadeusza” i wspomniane już “Hannę i jej siostry” trzeba przyznać, że był to dla Oriona dobry okres pod względem artystycznym. 

Niestety gorzej wyglądały już kwestie finansowe, zwłaszcza iż przełom dekad przyniósł kilka poważnych porażek w box office. Fatalnie zakończyło się finansowanie biograficznego obrazu “Wielkie kule ognia”, opowiadającego o Jerry’m Lee Lewisie. Klapą okazała się również “Przesyłka” z Gene’m Hackmanem. Loty mocno obniżył Milos Forman, bo po “Amadeuszu” zrealizował on “Valmonta”, kosztującego ponad 33 miliony, który zarobił ledwie ponad milion. Przełomu nie przyniósł “Eryk Wiking” Terry Jonesa z grupy Monty Pythona, który nie okazał się wielkim hitem. A jeśli chodzi o tytuł “Everybody wins” z 1990 roku, z Nickiem Nolte i Debrą Winger to być może o części rzeczywiście odpowiadał on rzeczywistości, choć z pewnością nie dotyczył Orion Pictures.

Niezwykle głośnym łabędzim śpiewem firmy należy nazwać dwa znakomite filmy z początku lat 90. poprzedniej dekady, które stały się ogromnymi sukcesami kasowymi. Mowa tu o “Tańczącym z Wilkami”, sensacyjnym hicie Kevina Costnera, za sprawą którego aktor stał się wielką gwiazdą Hollywood przez następne kilka lat (do czasu absolutnej katastrofy “Wodnego świata”), a także “Milczeniu Owiec” Jonathana Demme, który zdobył Oscary w pięciu najważniejszych kategoriach. Wszyscy już wtedy wiedzieli w jak wielkim finansowym dołku jest Orion, a prowadzący galę oscarową w 1991 roku Billy Crystal żartował: “Przebudzenia to film o ludziach wychodzących ze śpiączki, Druga Prawda to obraz o tym jak ktoś zapada na śpiączkę, a Tańczącego z Wilkami zrealizowała firma, która znajduje się w śpiączce”. Sytuacja przedsiębiorstwa sprawiła, że musiało ono wyprzedawać prawa do swoich projektów i w ten sposób Paramount Pictures trafił się wielki hit w postaci “Rodziny Addamsów” z 1991 roku, który tylko pogłębił kryzys Oriona.

W ostatnich latach Orion Pictures zrealizowało tak mało znaczące obrazy jak choćby “Robocop 3”, czyli pierwszą część franczyzy, która zanotowała tak mały zysk w box office, “Pole miłości” z Michelle Pfeiffer (milion dolarów zysku przy 18 milionach budżetu), “Poślubionych” Arthura Hillera, “Mroczną połowę” George’a Romero czy głupawe “Wóz 54, zgłoś się!”. Do rangi symbolu urasta fakt, iż w kwietniu 1991 roku, władający firmą Kluge zwolnił kilku prezesów, łącznie ze swym przyjacielem i założycielem Oriona, Arthurem B. Krimem, zatrudniając na tych stanowiskach młodszych ludzi, służących już jednak wyłącznie jako członkowie syndyku masy upadłościowej. W końcówce roku Orion Pictures ogłosił bankructwo, a w 1997 (o ironio!), został przejęty przez MGM. Dziś powraca jako jeden z producentów skromnych, ale również docenianych filmów, będąc częścią Amazona, jak również w opowieściach o filmowym biznesie końcówki XX. wieku. Historii o ogromnych ambicjach, potrzebie niezależności, wielu sukcesach, ale również spektakularnych porażkach. Jak to w życiu bywa… 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper