Hi-Fi Rush wciągnął Cię swoim rytmem? Koniecznie sprawdź też te gry!
Zacznę z grubej rury! Choć wspomniałem o tym już we wczorajszym tekście, to nie omieszkam pozostawić tego tematu na boku - Hi-Fi Rush mnie oczarowało. Odpalając grę, nieco z ciekawości, przez wzgląd na nietypowe podejście do promocji i marketingu (czytaj - ich braku), spodziewałem się po prostu przyjemnej platformówki z niezłą muzą. Jak się okazało, dostałem dużo, ale to dużo więcej.
Gra nie tylko jest niesamowicie wypolerowana (trudno doszukać się błędów czy potknięć), ale do tego wprost kosmicznie grywalna. Wszystko tu zostało dopracowane w najmniejszych detalach i w praktyce sprawia, że trudno się oderwać. Można śmigać po planszach i nieustannie się bawić, albowiem przyjemności płynącej z zabawy dodaje odpowiednio skrojona muzyka, w której rytm cały czas funkcjonujemy.
I jestem przekonany, że jeśli mieliście przyjemność powalczyć w akompaniamencie bitów, to czuliście tę satysfakcję przepływającą przez Wasze żyły - ja łapałem się nawet na tym, że podczas pojedynków nieustannie wystukiwałem nogą rytm, a po machaniu głową bolała mnie szyja! Tym bardziej cieszę się, że Hi-Fi Rush nie jest jedyną produkcją bazującą na takich założeniach. Jest ich więcej, a dziś zaprezentuję Wam kilka tych, na które powinniście zwrócić uwagę!
Metal Hellsinger
Są tu fani mocnego metalu? Jeśli tak i jednocześnie nigdy nie słyszeliście o tym nietypowym tytule, to zdecydowanie najwyższa pora nadrobić zaległości! Iście piekielny klimat, mocne brzmienia i rozwałka na całego - to chyba najlepszy i stosunkowo zwięzły opis tej produkcji. Nie jest oczywiście idealna i do dziś cierpi na pewne kulejące rozwiązania, ale koniec końców zapewnia naprawdę sporo świetnej rozrywki.
No Straight Roads
Kolejna w zestawieniu jest stosunkowo mało znana produkcja, w której możemy poczuć się niczym członek zespołu rockowego. Cóż - właściwie tam nim jesteśmy. Naszymi przeciwnikami nie są natomiast źli czarnoksiężnicy, wielkie bestie z piekła rodem czy smoki. Co to, to nie - w NSR mierzymy się ze złą wytwórnią, a przy pojedynkach pomaga nam wsłuchiwanie się w muzykę, która cały czas odpowiednio nastraja nas do działania. Podobał się Hi-Fi Rush? Tu też poczujecie się dobrze.
Crypt of the NecroDancer
Ta pozycja to prawdziwie niespodziewane połączenie. Dlaczego? Albowiem mamy tu do czynienia z miksem gry roguelike, dungeon crawlera i produkcji muzycznej! Przebijając się przez kolejne plansze lochów, musimy walczyć z licznymi przeciwnikami - a unikanie ich ataków oraz kontry najlepiej wykonywać w rytm jednej z kilkudziesięciu piosenek, które nieustannie wybrzmiewają z naszych głośników.
Rhythm Doctor
Czy można stworzyć dobrą grę, gdzie operuje się wyłącznie jednym guzikiem? Oczywiście, że tak - absoltunei nic nie stoi temu na przeszkodzie, a najlepszym dowodem jest Rhythm Doctor. Jest zabawnie, zwariowanie, wciągająco i bardzo satysfakcjonująco. W produkcji wcielamy się w tytułowego doktora, który zamiast skalpela czy wyrobów farmaceutycznych, pomaga pacjentom za pomocą rytmu!
PaRappa the Rapper
Sama marka ma za sobą naprawdę długą historię - początkowo gra pojawiła się na pierwszym PlayStation, później doczekała się kontynuacji, odświeżenia na PSP i kolejnych reedycji… A skoro jakaś produkcja przez tak wiele lat jest dobrze traktowana, to chyba najlepiej dowodzi jej fenomenu. I to nawet pomimo bardzo prostej fabuły, która zdaje się oddziaływać wyłącznie jako coś, co trzeba było dodać, żeby nikt się nie czepiał.
Ragnarock
Lubicie celtyckiego rocka, a najnowsza odsłona God of Wara od Santa Monica porwała Was najbardziej nie mechanikami czy grafiką, a klimatem? W takim razie koniecznie sięgnijcie po ten stosunkowo nieznany tytuł, w którym wcielamy się w bębniarza na tyłach łodzi wikingów (drakkarem tego nazwań nie można). Zasada jest prosta - im lepiej wybijamy rytm, tym szybciej płyniemy. A przeciwników trzeba wyprzedzać!
Lumines: Remastered
Jeśli miałbym opisać tę grę w dwóch słowach, byłyby to… Muzyczny Tetris! Tak, to chyba odpowiednie określenie w kontekście tego, z czym mamy do czynienia. Produkcja pojawiła się oryginalna na PlayStation Portable, a po czasie została odświeżona i przeniesiona na większą liczbę sprzętów. I jeśli nie mieliście przyjemności spróbować swoich sił w tych puzzlach, to może najwyższa pora? Potrafią popalić zwoje mózgowe.
Pistol Whip
Czas wskoczyć do wirtualnej rzeczywistości! Strzelaniny w tej formule są naprawdę dobrze skrojone, a gdy jeszcze doda się kilu ciekawych rozwiązań i smaczków, to wszystko wypada jeszcze lepiej. W tym przypadku tym czymś „ekstra” jest muzyka, w rytm której musimy uporać się w licznymi wrogami na planszach, przez które jesteśmy zmuszeni się przedzierać. Kawał dobrej gierki, polecam!
Beat Saber
I kolejna produkcja korzystająca z osiągnięć technologicznych, a więc raz jeszcze wirtualna rzeczywistość. O tym tytule swego czasu było naprawdę głośno, a wszystko za sprawą fenomenalnej jakości i ogromu możliwości, jakie oferowała. Dwa kontrolery w cyfrowym świecie zamieniały się w miecze świetlne, dzięki czemu mogliśmy poczuć się niczym Jedi występujący w musicalu.
Patapon
Na sam koniec wybitny klasyk, do którego - nie będę ukrywał - mam ogromną słabość. Wszystkie trzy części z PlayStation Portable traktuję niemal z namaszczeniem i od zawsze byłem ich ogromnym fanem. Wierzę, że Sony zdecyduje się kiedyś na kontynuowanie, albowiem wybijanie rytmu, do którego moje wojska czarnych żołnierzy prą naprzód, jest niesamowicie satysfakcjonujące - polecam z czystym sercem.
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych