Aktorzy jednej roli. Te osoby kojarzone są głównie z konkretnymi filmami
W Hollywood można osiągnąć ogromny sukces na dwa sposoby. Jednym z nich jest niesamowita elastyczność w kontekście swoich zdolności aktorskich. Wiecie - widać to doskonale w przypadku aktorów, którzy potrafią wręcz żonglować rolami i za każdym razem, w jaką by nie weszli, są chwaleni. To wręcz artyzm, a jego przedstawicielami, którzy od razu przychodzą mi do głowy, są na przykład Leo DiCaprio czy Johnny Depp.
Jest także inna droga, a więc zasłynięcie jedną rolą i niemal zespolenie się z nią. Doprowadzenie do sytuacji, gdzie na myśl o konkretnej postaci, pojawia nam się przed oczami twarzy danego aktora. Co więcej - gdy myślimy o takim aktorze, to błyskawicznie przychodzi nam na myśl ta jedna kultowa rola, z której zasłynął. Na pewno już na tym etapie sami wpadliście na kilka takich nazwisk.
Tak czy inaczej, przedstawię Wam dziś dziesięciu aktorów, których śmiało można uznać za kultowych. A jednocześnie takich, którzy dosłownie zrośli się ze swoimi rolami do tego stopnia, że nie będąc ich fanem, trudno wpaść na inne pozycje, w których występowali. Na tym etapie zaznaczę jeszcze, że „aktor jednej roli” nie jest w przypadku tego tekstu obelgą, ani ujmą - po prostu wprowadzeniem do tego, co zaraz zaprezentuję!
Christopher Reeve - Superman
Superman to jeden z najbardziej popularnych herosów w historii komiksów, więc nie może dziwić, że doczekał się wielu aktorskich ekranizacji. Jednym z tych, którzy mieli szansę się w niego wcielić był oczywiście Christopher Reeve i dla wielu osób do dziś uosabia potężnego wojownika z Kryptonu. Choć w późniejszym czasie miał jeszcze kilka ciekawych ról, to nigdy nie wyzbył się superbohaterskiej łatki.
Elijah Wood - Frodo Baggins
Fani tego brytyjskiego aktora prawdopodobnie kojarzą go z większej liczby produkcji, niż tylko z Władcy Pierścieni, ale umówmy się… Już na zawsze kojarzony będzie z Frodo (i Eminemem, którego w pewnym momencie całkiem mocno przypominał ;)), ale nie ma w tym nic złego. To zdecydowanie występ, z którego może być dumny i filmy, dla których angażu wielu aktorów dałoby się przecięć pociąć.
Chris Evans - Kapitan Ameryka
Ah tak - wystarczy przypomnieć sobie, jak wielki szum spowodował fakt, że Kapitan Ameryka w Marvel’s Avengers od Square Enix nie wyglądał tak, jak Evans. Zresztą, aktor zaczął się do tego stopnia łączyć z jego rolą, że zmuszony był odejść od Kinowego Uniwersum Marvela, aby poświęcić się nieco innym filmom. I choć zaliczył już kilka ciekawych występów (Defending Jacob, Knives Out…), to nieustannie wspomina, że tęskni za tarczą.
Jim Parsons - Sheldon Cooper
Jeśli występuje się w tak głośnym sitcomie i kontynuuje się to przez tak wiele lat, to później trudno jest oderwać łatkę. Zwłaszcza że sam Sheldon jest postacią ikoniczną i przewijająca się w milionach memów. A to sprawia, że jego twarz jest po prostu twarzą Jima - nawet teraz, gdy sam aktor zmienił się wizualnie, trudno jest patrzeć na niego inaczej, niż przez pryzmat Big Bang Theory. Cóż - przynajmniej odwalił tam kawał dobrej roboty.
Mark Hamill - Luke Skywalker
Pan Hamill jest gościem niesamowicie utalentowanym i chyba nikt nie ma co do tego absolutnie żadnych wątpliwości. Trudno nawet wskazać, czy lepszym jest aktorem w pełnej krasie, czy aktorem głosowym. W obu tych sprawach wypada naprawdę nieźle, choć w przypadku pierwszej już na zawsze będzie Lukiem Skywalkerem. Sam jednak zdaje się z tego całkowicie zadowolony i… Trudno się mu dziwić! To swego rodzaju nieśmiertelność.
Hugh Jackman - Wolverine
Gdy występuje się w jakiejś roli w masie filmów, które okazują się finansowymi sukcesami i przyciągają do kin tabuny ludzi na całym świecie, to nie można być zaskoczonym, iż niejako zrasta się z taką postacią. Jackman jest świetnym przykładem takiej sytuacji, albowiem w roli Wolverine’a występował w wielu produkcjach - zawsze robią dobre wrażenie. Jego twarz stała się na tyle złączona z tą X-Mana, że do Deadpoola po prostu trzeba było po niego sięgnąć.
Rowan Atkinson - Jaś Fasola
Rowan występował w naprawdę sporej liczbie filmów - głównie brytyjskich i leżących na zupełnie różnym pułapie pod względem popularności. Gdzie by jednak nie wystąpił, zawsze pozostanie Jasiem Fasolą. To pewnie trochę klątwa, a trochę błogosławieństwo, choć jestem przekonany, że zdecydowanie więcej ludzi nazwałoby go imieniem jego fikcyjnego bohatera, gdyby pokazać im zdjęcie. Chyba pozostało mu się z tym pogodzić.
Matt LeBlanc - Joey Tribbiani
Innym gościem, który przez pryzmat serialu stał się niemal rzeczywistą wersją jego bohatera, jest Matt LeBlac, który wykreował znakomitego Joey’a w serialu „Przyjaciele”. Jego kultowego „How You Doin” stało się jednym z najpopularniejszych tekstów w historii seriali i prawdopodobnie mogłoby z nim konkurować jedynie „That’s What She Said” Michaela Scotta z „The Office”. Jak jednak sam przyznał - ciągłe proszenie go o wypowiedzenie tych słów zaczęło męczyć. Nic dziwnego.
Daniel Radcliffe - Harry Potter
Daniel do dziś próbuje walczyć z oderwaniem łatki „Tego, który przeżył”. Ale nie wiem, czy jest to możliwe. Choć pojawił się w kilku mniejszych i większych filmach, a cały czas stara się prowadzić aktorską karierę na swoich zasadach, to chyba trudno będzie przestać być nazywanym Harrym Potterem przez masy ludzi na ulicy. Jego twarz stała się dokładnie tą, którą widzimy, gdy myślimy o czarodziejskim świecie Hogwartu.
Macaulay Culkin - Kevin McCallister
Na sam koniec Kevin - dokładnie ten, który został „Sam w Domu”. Ileż Macaulay Culkin musiał walczyć z tym połączeniem go z rolą i jak długo zmagał się z mentalnymi problemami, które pewnie w pewnym sensie były z tym łączone, wie tylko on sam. Pewne jest natomiast to, że nigdy później nie zbliżył się do fenomenu na skalę dwóch świątecznych odsłon i wątpię, aby kiedykolwiek do tego doszło. Niemniej, sam chyba zdążył się już z tym pogodzić.
Przeczytaj również
Komentarze (58)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych