Crash Bandicoot 4

Crash Bandicoot 4 - tak się robi hardkorowe produkcje

Krzysztof Grabarczyk | 05.03.2023, 17:00

Gdy trylogia rudego jamraja zakończyła się na PlayStation, nie spodziewaliśmy się kiedykolwiek powrotu marki w dawnej formie. Wydana w 1996 roku, Crash Bandicoot to pierwsza, głośna produkcja Naughty Dog oraz Universal Studios. Zasłynęła nie tylko wykonaniem lecz poziomem trudności. W opozycji do Super Mario 64, Crash stawiał na refleks i czas reakcji. Jazda dzikiem na złamanie karku (a tempo dało się jeszcze podkręcić) czy szalona ucieczka przed toczącym się głazem to tylko jedne z atrakcji. Po roku 2000 seria zmieniła tory. Dopiero po kilkunastu latach, Crash i spółka wrócili do dawnych obyczajów dzięki N.Sane Trilogy. Wówczas wielu przekonało się, że nie tylko souls-like bywają wyzwaniem. Dawniej nie potrzebowaliśmy ani paska staminy, ani mocnego pancerza czy dopakowanego miecza. Potrzebowaliśmy wytrwałości i niezliczonej ilości praktyki.

W 2017 roku Activision, właściciel marki Crash Bandicoot wydaje zbudowaną od podstaw kolekcję. Gry błyskawicznie zyskują aprobatę mediów oraz graczy. YouTube wprosta zaroił się od kompilacji i prób ukończenia każdej z trzech odsłon. Pod tym względem rekordzistą była oczywiście pierwsza odsłona, powszechnie uznawana za najtrudniejszą do pokonania. Zresztą, Crash Bandicoot spełniał najbardziej podstawowe założenia dobrej gry. Ta zasada powinna przyświęcać wszystkim twórcom gier komputerowych czy wideo - prosta do nauczenia się, trudna do pokonania. Wymaksowanie Crash Bandicoot przy zbiciu wszystkich drewnianych skrzynek, pokonywaniu wyzwań czasowych to prawdziwy stres-test. Kto by pomyślał, że wraz z Crash Bandicoot 4: Najwyższy Czas uda się przebić tamten poziom trudości. Posiadaczom platyny należy się pomnik za wytrwałość.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czas to diament

undefined

Bez wątpienia największe emocje w Crash Bandicoot 4: Najwyższy Czas generują próby czasowe. Jak dopasować bieg by zmieścić się co do sekundy? Ostatnio miałem tak przy Donkey Kong Country: Returns na Nintendo Wii. By osiągnąć w grze 100%, należało mierzyć się z każdym poziomem osobno. Z racji, że czwarta przygoda Rudego jest najbardziej rozbudowaną odsłoną, roboty jest tutaj multum. Grę opracował zespół Toys for Bob, wcześniej odpowiedzialne za całkiem zjadliwe Spyro: Reignited Trilogy oraz port N.Sane Trilogy dla Nintendo Switch. W czasie prac nad renowacją perypetii fioletowego smoczka, Toys for Bob podjęli rozmowy z Activision dotyczące kolejnej gry z udziałem Bandicoot, datowanej gdzieś na 2020 rok. Zespół początkowo rozważał grę jako reboot, lecz zdecydowano się na bezpośredni sequel. Do tego pierwszy od wielu lat.

Wcześniej pojawiały się już odsłony pokroju chociażby Crash Bandicoot: the Wrath of Cortex. Uważam tamten projekt za ostatniego Crasha tkwiącego w korzeniach cyklu na długi czas. Kolejne lata przynosiły dość udziwnione iteracje jak Mind of the Mutants czy Crash of the Titans. Activision ewidentnie nie miało koncepcji na nową grę uniwersum, natomiast gracze stracili nadzieje na powrót rudego jamraja do czasów świetności, gdy serię opracowywało jeszcze studio Naughty Dog. Toys for Bob przeprowadzili dość szczegółowy research na podstawie statystyk N.Sane Trilogy. Okazało się, że znaczną część graczy stanowili ludzie w wieku 30-40 lat, zatem pamiętający dzieje serii za czasów PSX. Stąd deweloper zdecydował się pójść w tym samym kierunku. Zmianie uległ jedynie styl graficzny. Nie ingerowano również w krój fabularny. Do gry ponownie wrócił szalony Cortex oraz podróże w czasie. Jednym z założeń okazała się obecność portali niczym w Crash Bandicoot 3: Warped (1998). Powrócono jednak do klasycznej konwencji z pierwszej gry, zatem jedna konkretna mapa z wysepkami.

Stary jamraj, nowe sztuczki

undefined

"Jackass spotykają Looney Tunes" - tak design gry opisał Paul Yan, szef studia. Chodziło konkretniej o brnięcie w liczne niebezpieczeństwa z gracją bohaterów świata Looney Tunes. Hmm, coś w tym jest. Trzeba przyznać, że styl graficzny ujęty w Crash Bandicoot 4: Najwyższy Czas odbiega od dotychczasowych standardów marki. Wygląd Crasha był jedną z pierwszych rzeczy, jakimi zajęto się podczas produkcji. W głowie twórców widniał koncept dość karykaturalnej postaci, która sprawie wrażenie do "pakowania się zawsze tam, gdzie nie trzeba". Szata graficzna nadal prezentuje się świetnie, zupełnie inaczej niż w poprzednich odsłonach. Całkiem możliwe, że studio skorzysta z podobnych filtrów na potrzeby kolejnej odsłony. Bo chyba nikt nie wątpi, że powstaje. Pytanie czy trafi już wyłącznie na obecną generację konsol.

Crash Bandicoot 4: Najwyższy Czas to tytuł bardzo bogaty w zawartość. Poziomów są dziesiątki, i każdy z nich jest na swój sposób wyzwaniem. Tytuł można męczyć tygodniami a nawet miesiącami, jeśli planujecie dopaść platynowe trofeum/wbić calaka. Podziwiam za wytrwałość, bo ja zwyczajnie wymiękłem. To wymaga uczenia się poziomów na pamięć, obliczenia ruchów przeciwnika co do sekundy oraz dokładnego skoku. Owszem, po kilkunastu godzinach pewne rzeczy robimy "z automatu". Gry From Software są przy tym jak spacer. Crash Bandicoot 4 wymaga dwóch umiejętności - refleksu i cierpliwości. To gra, w której musimy się po prostu wytrenować. Pójście na łatwiznę nic tutaj nie da. Dlaczego? Po prostu nie istnieje. Kto się pochwali calakiem/platyną? Zapraszam do Alei Sławy.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper