Zapowiedź Counter-Strike 2 to największe rozczarowanie w historii Valve
W kończącym się właśnie tygodniu cała branża żyła dwoma najważniejszymi wydarzeniami - nowymi bajerami do Unreal Engine 5 prezentowanymi przez Epic Games oraz zapowiedzią wielce wyczekiwanego Counter-Strike'a 2. Jedno z nich okazało się w moich oczach gigantycznym rozczarowaniem.
W ostatnich miesiącach doczekaliśmy się prawdziwej rewolucji na polu nowej generacji silników do gier. Epic Games co rusz pokazuje oszałamiający Unreal Engine 5, Unity kupuje nowe firmy na potęgę, byleby dotrzymać tempa rywalowi. W tym samym czasie Valve prezentuje nową generację swojej flagowej marki - Counter-Strike. Po tytule dzisiejszego artykułu możecie już wywnioskować, że osobiście czuję się bardzo rozczarowany tym co zaprezentowali nam włodarze platformy Steam.
Od moda do Counter-Strike: Global Offensive.
Moje (i pewnie nie tylko moje) rozczarowanie wynika z kilku czynników, których Valve mogło na spokojnie uniknąć, gdyby wyciągnęło wnioski z własnej historii i działań konkurencji. Na początek przyjrzymy się historii samego Counter-Strike'a. Jak zapewne dobrze wiecie, seria zadebiutowała jako zwyczajna modyfikacja do kultowego już Half-Life'a, który to śmigał na tak zwanym silniku GoldSrc autorstwa Valve, który to z kolei bazował na silniku Quake'a. Modyfikacja Counter-Strike z miejsca zrobiła furorę i narobiła takiego szumu, że samo Valve wykupiło do niej prawa, by w następnym roku przerobić ją na osobną pełnoprawną grę sieciową. Tak oto narodził się CS 1.0 - istna legenda i niekwestionowany hicior goszczący na praktycznie każdym blaszaku. Choć nie zawsze w legalnej wersji. Przeskok jakościowy pomiędzy modyfikacją, a produktem jaki mogliśmy kupić na sklepowych półkach był ogromny. Jak na tamte czasy oczywiście. Dopracowano każdy element gry, przygotowano szereg dedykowanych map i przez następne kilka lat rozwijano grę aż do legendarnej wersji 1.6 z 2003 roku.
Następnie Valve eksperymentowało trochę z formułą fabularnej wersji CS-a, przez co potajemnie pracowano na Counter-Strike: Condition Zero. Ostatecznie jednak jak wiecie, projekt dokończyło Turtle Rock Studios, a pracę Ritual Entertainment udostępniono jako dodatek pod nazwą Deleted Scenes na PC oraz konsolę Xbox. Czy była to wtedy jakaś wielka rewolucja? Niestety nie. Condition Zero wyglądało trochę lepiej niż Counter-Strike 1.6, ale na dzisiejsze standardy nazwalibyśmy ten projekt bardziej CS-em HD, aniżeli zupełnie nową oddzielną produkcją. Valve jednak miało pewnego asa w rękawie.
Zaledwie 8 miesięcy po debiucie dzieła Turtle Rock Studios pracownicy Gabena wypuścili na rynek Counter-Strike: Source. I tak, to była rewolucja. Amerykanie wprowadzili wtedy po raz pierwszy do obiegu silnik Source i pokazali, że jego możliwości będą wręcz ogromne! Jak na 2004 rok dostaliśmy wtedy świetnie wyglądającą grafikę, masę nowych smaczków, efektów, poprawione mechaniki rozgrywki i ogólnie rzecz ujmując poczuliśmy, że CS wszedł w zupełnie nową generację!
Counter-Strike 2? Raczej Counter-Strike: Global Offensive HD
Przez 8 lat mogliśmy cieszyć się zatem świetnie wyglądającym, aczkolwiek widocznie starzejącym się CS: Source, który też przez długi czas stał w cieniu nieśmiertelnego CS-a 1.6. W 2012 roku przyszła jednak pora na kolejne podejście Valve do zrewolucjonizowania marki Counter-Strike - tejże rewolucji miał dokonać Counter-Strike: Global Offensive. No i co tu dużo mówić, włodarze Steama pozamiatali konkurencją, pokazali pazur i udowodnili, że wciąż potrafią wykrzesać z leciwego CS-a masę dobrej zabawy. Oczywiście nie od razu osiągnięto pułap zapełnienia serwerów wynoszący kilkaset tysięcy graczy w jednym momencie, ale pod kątem technologicznym, doczekaliśmy się prawdziwej rewolucji.
Ulepszony silnik Source pozwolił ekipie Valve i Hidden Path Entertainment na dużo lepszy system strzelanie czy wiele mniejszych zmian mających wpływ na gameplay. Graficznie zaś całość robiła naprawdę spore wrażenie (choć nie takie jak Battlefield czy Call of Duty) i pokazała tę next-genową potęgę CS-a. Tak było w 2012 roku. 3 lata później Gaben i spółka wprowadzili zaś do obiegu silnik Source 2, którego pierwszym pokazem mocy była DOTA 2. Druga generacja autorskiego silnika Valve pełna jest świetnych rozwiązań i oferuje niemalże nieskończone pasmo możliwości w grach wieloosobowych. Niestety o ile silnik ten zadebiutował w 2015 roku, to musieliśmy czekać kolejne 8 lat, aby Valve raczyło przerzucić Counter-Strike: Global Offensive z antycznego Source'a na Source 2.
Taka zmiana była dla CS:GO wręcz niezbędna, bowiem tytuł coraz bardziej z każdym rokiem zaczynał odstawać od konkurencji - co prawda nawet Valorant nie potrafił skruszyć dominacji gry Valve, aczkolwiek po tych 11 latach od premiery, kultowa produkcja zaczynała prezentować się coraz gorzej i bardziej przestarzale. Pewne było zatem, że przesiadka na nowy silnik musi nastąpić jak najprędzej. Kilka dni temu nadszedł w końcu ten dzień, w którym Valve pokazało CS-a na silniku Source 2. Niestety u mnie i u wielu innych graczy wywołało to wielkie rozczarowanie. Dlaczego?
Counter-Strike 2, jak to Valve nazwało swój nowy produkt, to tak naprawdę Counter-Strike: Global Offensive na delikatnych sterydach. Zaprezentowane zmiany w rozgrywce są jak najbardziej na plus i za to wielki szacun dla Gabena, ale wizualnie i technologicznie to zwyczajna aktualizacja istniejącej już gry na nowszy software, co moim zdaniem zdecydowanie nie zasługuje na to, aby promować to jako CS 2. Po tytule Counter-Strike 2 powinniśmy oczekiwać oprawy i zmian godnych 2023 roku, a nie 2015 jak to zaprezentowano nam parę dni temu. Na każdym materiale na jakim możemy zobaczyć nadchodzącą grę w akcji jak na dłoni widać, że to dalej CS:GO, tylko w lekko ulepszonej wersji, co sam osobiście nazwałbym bardziej mianem Counter-Strike: Global Offensive Remastered, aniżeli CS-em 2.
Tak to robi konkurencja!
Dlatego też osobiście uważam, że zmiany jakie oferuje nam Valve można przyrównać do sytuacji z 2004 roku, kiedy to CS 1.6 przeszedł na Condition Zero - to wciąż była ta sama gierka, ale nieco ładniejsza i z nieco zmodyfikowaną rozgrywką. Sam oczekiwałem jednak, że doświadczymy czegoś na kształt przejścia z CS 1.6 na CS: Source lub z Source'a na GO. W obecnym stanie i w dzisiejszych czasach Valve powinno zatem pozostać przy nazwie Counter-Strike: Global Offensive i przestać udawać, że oferuje nam nowy tytuł. Już jeden przykład tego jak może się to skończyć mieliśmy z Overwatchem i udawanym Overwatchem 2. Znacznie lepszy przykład Gabenowi i spółce daje reszta branżowej konkurencji. W przypadku wielkich gier-usług jaką stał się Counter-Strike: GO sytuacja ta powinna wyglądać tak jak chociażby już lata temu w przypadku League of Legends czy World of Warcraft, które otrzymały graficzny rework i przeskok na lepszą wersję silnika, a ich twórcy jakoś nie udawali, że dostajemy LoL-a 2 i WOW-a 2.
Tak samo teraz jest w przypadku gier, które przeskakują z Unreal Engine 4 na Unreal Engine 5. Niezależne Satisfactory ogłosiło wczoraj przejście na nowszy silnik od Epic Games i jakimś cudem nie ogłosiło, że to będzie Satisfactory 2.0 - a zmian tam będzie sporo, bo poza wizualnymi ulepszeniami dostaniemy lepszy model jazdy i zmienioną fizykę. Podobnie sam Epic Games zrobił z Fortnitem. W tym przypadku przeskok z UE4 na UE5 i UE5.1 nie równał się z gigantycznym rozdmuchaniem sprawy i ogłoszeniem typu "Ok, to teraz prezentujemy wam Fortnite 2, bo mamy nowy silnik". Trzeba być ze sobą szczerym i jasno jak na dłoni pokazywać co chce się zaoferować graczom.
Ewolucja Counter-Strike: Global Offensive w Counter-Strike 2 to po prostu jakieś nieporozumienie, ale i tak jestem pewien, że gra okaże się niebywałym sukcesem, przekraczając pulę graczy w jednym momencie z obecnego 1,5 mln na dobre 2,5-3 milionów graczy. A co Wy o tym sądzicie? To dobrze, że Valve ogłosiło CS-a 2, czy jednak po dwójce w nazwie oczekiwaliście znacznie większych zmian?
Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem jest...
Przeczytaj również
Komentarze (62)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych