Microsoft nie odróżnia przejęcia giganta od jednego studia, a Sony brakuje argumentów - końcówka telenoweli?
Umieszczenie tutaj cytatu z początku przygody w Grand Theft Auto: San Andreas, gdzie Carl Johnsson, protagonista, musi ukraść rower i dostać się na swoje rodzinne osiedle, byłoby jak najbardziej na miejscu. Nikt z nas nie spodziewał się, że kupno Activision Blizzard przez Microsoft będzie trwało tak długo, a na pewno że wywoła ono tak wiele spekulacji. Dzieje się i myślę, że dziać dopiero się będzie w najbliższych tygodniach.
Kłótnie na linii Microsoft a Sony, a także przekrzykiwanie się, kto jest lepszy w "eliminowaniu niezdrowej konkurencji", sprawia, że cała sprawa związana ze wchłonięciem Activision Blizzard przez giganta z Redmond zamienia się w telenowelę. Jednakże zmierza ona do końca, bo najważniejsze urzędy mogące zaakceptować transakcję mają czas na podjęcie kluczowej w sprawie decyzji do mniej więcej końca kwietnia. Uważam jednak, że niezależnie od tego, czy twórcy serii Call of Duty dołączą do zespołu Xboxa, czy też pozostaną całkowicie po stronie multiplatformowej, to jednak ani Microsoft, ani Sony nie jest i nie będzie tym dobrym wujkiem.
Strona Microsoftu
Walczące między sobą Microsoft oraz Sony wyciągają brudy z przeszłości czy teraźniejszości na światło dzienne, a także idą na wiele kompromisów. Z udostępnionych do tej pory dokumentów przez obie strony wiemy choćby to, że Xbox Game Pass dość mocno ogranicza (padły nawet słowa dotyczące kanibalizacji) sprzedaż premierowych tytułów w formule B2P (czyli gier single-player), a Xboxowi wcale nie zależy tak na łączeniu graczy w jedną społeczność, jak można było wywnioskować ze słów Phila Spencera, ponieważ gigant z Redmond także próbuje jak najmocniej iść w produkcje ekskluzywne mające zachęcić do kupna konsol spod zielonej chorągwi. Idealnym przykładem tego jest Redfall, który według słów dewelopera odpowiadającego za ową pozycję, został anulowany na konsolę Sony po przejęciu Bethesdy. To samo miało stać się ze Starfield.
Cóż - nie jest to pierwszy przypadek, kiedy Phil Spencer rzuca słowa na wiatr, gdy jest przed kamerą. Doskonale pamiętam sytuację, w której Xbox zarzekał się, że nie podniesie cen konsol i gier, nie idąc drogą konkurencji. Tłumaczono to nawet ciężką sytuacją na świecie i inflacją. Byłby to wielki plus dla całego Microsoftu, gdyby nie fakt, że gigant z Redmond finalnie podniósł rzeczone ceny gier do nowego pułapu wynoszącego 70 dolarów za produkcję wysokobudżetową. Wszystko jednak możemy podpiąć pod "dynamicznie zmieniający się rynek" (jedną z najczęściej powielanych kwestii przez Phila Spencera, która mogłaby być zresztą odpowiedzią na wszystkie ciężkie pytania), prawda?
Strona Sony
Jednocześnie mówiąc o ekskluzywności Microsoft nie rozumie jednej kwestii - gdy Sony wychowało większość studiów i zrobiło z nich po wielu latach potęgę (wszak takie Naughty Dog nie od razu zaczęło tworzyć hity, o czym pisaliśmy tutaj), tak Xbox stara się wykupić wielkich gigantów i sprawić, aby zyski z ich wielkich marek trafiały także na konto korporacji z Redmond. Xbox Game Studios istnieje na rynku już od przeszło 20 lat, a osoba taka jak ja, czyli bacznie przyglądająca się owej inicjatywie i ekipom PlayStation, widzi jak na dłoni, że Xbox Game Studios prawdopodobnie jest źle zarządzone, bo to niemożliwe, aby przez tyle ostatnich lat przynajmniej kilkanaście wielkich zespołów nie dało rady wypuścić gry na miarę choćby God of War czy nawet Days Gone. Ostatnia gra Microsoftu, w którą zagrywałem się jak szalony, to Gears 5. I nie tylko to pokazuje, jak słabo w ostatnich latach radził sobie Xbox, bo wydawca nie został nawet wzięty pod uwagę w tegorocznym zestawieniu traktującym o najbardziej zasłużonych firmach.
Mimo tego, że Sony bardziej rozpieszcza swoich klientów, to z kolei ta firma aż za bardzo naciska na ekskluzywność. O ile w pełni zrozumiałe jest wydawanie wyłącznie na PlayStation, a potem ewentualnie na platformę PC, hitów z PlayStation Studios (analogicznie z Xbox Game Studios, lecz niepołączone z takimi molochami, jak Bethesda czy Activision Blizzard!), tak jednak nie jestem wielkim zwolennikiem wykupowania ekskluzywności gry od studia "niezależnego". Książkowy przykład to przede wszystkim marka Final Fantasy - ani Final Fantasy VII Remake, ani Final Fantasy XVI nie pojawią się na Xboxach, co nie jest dobrą zagrywką. Zresztą na PS5 powstaje masa gier od ekip stricte niezwiązanych z Sony, a wymienić możemy jeszcze Rise of the Ronin czy Stellar Blade.
Bliżej końca niż początku
Wykupowanie gier ekskluzywnych przez japońską korporację ma oczywiście zachęcić do PS5, lecz przez mnogość takowych umów Sony zaczyna brakować argumentów do obrony (bo to, że Microsoft może kiedyś podnieść cenę za abonament Xbox Game Pass nie można uznać za nawet średniej klasy argument) przed Microsoftem, który w mojej opinii jest bliżej niż dalej przejęcia Activision Blizzard. Gigant z Redmond uważa, że jest tym osłabionym graczem ze względu na to, że nie przoduje w tzw. exclusive'ach - i o ile z tym stwierdzeniem mogę się zgodzić, bo korporacja gorzej radzi sobie z własnymi grami (właśnie przez niedostarczanie oczekiwanych pozycji przez Xbox Games Studios), tak jednak gryzie się to z ogólnymi stwierdzeniami Phila Spencera, że tytuły na jedną platformę są niedobre, bo dzielą i ograniczają społeczność.
Ani Sony, ani Microsoft w tej batalii nie jest tym dobrym wujkiem. Po paru szczegółach z dokumentów dostarczanych m.in. CMA jestem zniesmaczony tym, jak bardzo Sony próbuje odciąć Xboxa, podpisując czasowe lub inne umowy na ekskluzywne dostarczanie gier na platformę PlayStation. Z drugiej strony czytając kolejny wywiad Spencera i przypominając sobie o fragmencie, w którym deweloper Redfall przyznał, że szef Xboxa przyszedł do ich studia i poprosił o anulowanie wersji sieciowej strzelanki na PS5, zaczynam się szeroko uśmiechać. Finalnie jednak cała ta "telenowela" powinna dobiec końca już w następnym miesiącu kalendarzowym.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Call of Duty: Modern Warfare II.
Przeczytaj również
Komentarze (378)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych