Xbox Game Pass zmienił branżę gier? Na podobną rewolucję jeszcze poczekamy
Na pewno wszyscy doskonale pamiętacie z lekcji historii lub języka polskiego, że jednym z najlepszych sposób usystematyzowania czegoś, jest położenia go na osi czasu i zamknięcie w ramach pewnych epok, czy okresów. Jest tak choćby z samą historią (lecz nie chodzi mi tu już stricte o lekcje). Dzieje świata podzielone są na pewne odcinki, które zawsze rozpoczynały się i kończyły jakimś przełomowym wydarzeniem.
Oczywiście bardzo często są to sprawy umowne, ale zawsze takie, które bez wątpienia można uznać za przełomowe. Wiecie, odkrycie Ameryki przez Kolumba, podbój Bizancjum, prawo Hammurabiego i wiele, wiele więcej. Co ciekawe, taki podział może mieć przełożenie praktycznie na każdą dziedzinę życia, która rozwija się przez lata. Zastosować ją można również w przełożeniu na gry wideo.
I tu również, jak w historii, konkretne momenty i podziały byłby na swój sposób subiektywne i zależne od perspektywy. Dla jednych najlepszym wyznacznikiem będą generacje konsol, dla innych postępy graficzne, a jeszcze dla kogoś kolejne odkrycia technologiczne (jak VR). Dla mnie jednak jednym z największych przełomów (przynajmniej w odniesieniu do obecnych czasów) było powstanie i rozwój Game Passa od Microsoftu.
Czym jest Game Pass?
Zaczynając pod początku - Game Pass został wypuszczony na rynek w 2017 roku (najpierw w formie „próbki” dla posiadaczy aktywnej usługi Xbox Live Gold, a następnie, w czerwcu, dla wszystkich chętnych. Założenie było proste - dostarczyć coś na wzór Netflixa, ale zamiast seriali i filmów, mielibyśmy dostęp do ogromnej biblioteki gier, która byłaby nieustannie rotowana. No, przynajmniej w pewnym stopniu.
Sam pomysł kiełkował podobno w najbardziej tęgich głowach pracowników Microsoftu już od początku minionej dekady. Właściwie wszystko zaczęło się kształtować już przy okazji premiery Xboksów One, do której doszło w 2013 roku. Nawet dziś pojawia się wiele głosów, że start rzecznego sprzętu był słaby przez wzgląd na to, że już wtedy budowany był z myślą o potencjalnym powstaniu usługi, którą ostatecznie dostaliśmy cztery lata później.
Gdy jednak zadebiutowała, błyskawicznie okazała się strzałem w dziesiątkę. Za stosunkowo niewielką cenę (około 50 złotych w skali miesiąca) dostaliśmy dostęp do naprawdę ogromnej biblioteki gier, przy której, prócz produkcji już się w niej znajdujących, oferowano nam także wizję i obietnicę tego, że z czasem będzie po prostu lepiej. A gdy każdy kolejny miesiąc to potwierdzał, zaufanie rosło.
Na początku 2018 roku Phil Spencer puścił prawdziwą bombę - obiecano wtedy, że wszystkie największe hity od studiów podlegających pod Microsoft dostępne będą już w dniu premiery w ramach usługi. Dziś wiemy już, że tak się właśnie stało, a ruch okazał się tym, co nieustannie jest przedmiotem przewagi nad konkurencją, która nie jest obecnie w stanie pokusić na o podobne działanie. Pretensji mieć nie można, ale Xboksa należy za to szanować≥
Rewolucja
Obecnie Game Pass jest nieodłącznym abonamentem dla większości czynnych graczy posiadających konsole Xboksa (niezależnie od tego, czy mówimy o generacji obecnej, czy też poprzedniej). I trudno się temu dziwić - w momencie subskrypcji, nie musimy martwić się o nudę przynajmniej przez najbliższe miesiące. A na tym nie koniec, albowiem co kilka tygodni dodawane są nowe produkcje!
Co ważne, nie mówimy tu o niezależnych maleństwach, ale ogromnych hitach - przynajmniej 2 gry w skali miesiąca to kapitalne produkcje, które cieszą się nie tylko ciepłym odbiorem, ale także kolosalnym zainteresowaniem. A to sprawia, że nawet pomimo okresowych czystek w wirtualnej bibliotece i żonglowania produkcjami (albowiem te bardzo często podpisywane są na zasadzie umów czasowych), nie można mieć do Microsoftu pretensji.
Dla mnie jest to rewolucja w najczystszej postaci. Trudno mi sobie bowiem przypomnieć inny moment, w którym gracze potrafili kupować konsolę, a następnie nie nabywać na nią żadnych gier. Ani z cyfrowego sklepu, ale fizycznie. Po prostu opłacają subskrypcję i tyle. Pobieramy i jest. Później wystarczy po prostu włączyć okresowe rozliczanie, albo pamiętać, by cały czas doładowywać kolejne miesiące.
A najlepszym dowodem sukcesu i fenomenu usługi jest to, jak chętnie konkurencja próbuje osiągnąć coś podobnego. PlayStation poszło ze swoim odświeżonym PlayStation Plus właśnie w tym kierunku i trzeba przyznać, że radzi sobie tam całkiem nieźle. To oczywiście jeszcze nie ten poziom i trochę drogi przed Sony, aby być stawianym w jednym szeregu z Microsoftem, ale na pewno dobry start. I dobry wzór, z którego można czerpać.
Podsumowując…
Na sam koniec pozostaje mi już chyba wyłącznie podtrzymać swoje zdanie. Wydaje mi się, że w tytule tego tekstu nie ma kontrowersji i trudno się z tym sprzeczać. Nie zamierzam tu oczywiście próbować budować hierarchii ważności konkretnych wydarzeń w historii branży gier wideo, ale sądzę, że premiera Game Passa była momentem tak przełomowym, że jeszcze przynajmniej przez najbliższe lata będziemy widzieć tego owoce.
Cóż, cieszmy się i korzystajmy z tego kapitalnego tworu. Oczywiście najlepiej za pośrednictwem przeróżnych promocji, których w ciągu roku pojawia się naprawdę sporo. Wtedy w parze z przyjemnością idzie również opłacalność, więc trudno, żeby było lepiej! W każdym razie, jeśli jakimś cudem do tej pory odcinaliście się od Game Passa, to po prostu dajcie mu szansę. Prawdopodobnie nie poczujecie zawodu!
Przeczytaj również
Komentarze (197)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych