Graliśmy w Tekken 8. Znakomity powrót króla bijatyk
MOC!!! Czysta moc!!! Tego typu określenia, także mniej cenzuralne i w więcej niż w jednym języku wyrywały mi się z gęby w trakcie testowania najnowszego Tekken 8. Dla mnie ta seria jest nie tylko jakaś tam “wspaniała”, nie podchodzi pod oceny typu 11/10, czy 12/10. To dla mnie istotna część całego mojego życia (wliczając w to pierwszy tatuaż, jaki sobie zrobiłem w 1999 r).
Jak więc wypada najnowsza odsłona? Spieszę z wrażeniami! Zdradzając już na wstępie, że spośród ujawnionych dotąd postaci, objawiła się nam grywalna Ling Xiaoyu! Na testy wybrałem się do Francji, lokalizacja wcale nie dziwi - nie dość, że Namco Bandai otworzyło tam swoje studio europejskie, to jednak FRAncja od długich lat stanowiła kolebkę e-sportowego Tekkena, wyprzedzając nawet UK i osiągnięcia Ryana Harta. W temacie TK, to Francuzi dzierżą pałeczkę w Europie, UK goni, ale trzecie miejsce na podium zajmują chyba rodacy. Kochamy Tekkena! A ja właśnie wracam z bardziej niż udanej randki z TK8.
Wejście smoka
Tekken 8 - już na wstępie winduje na szyldzie hasło „AGRESSIVE”. I jak sprawdziłem w kilkuset walkach, to nie tylko marketingowe hasło. Cała gra podąża właśnie tą ścieżką, stawiającą na ofensywę. Czemu przyklaskuje, jako pitbull nienawidzący turtlesów (od czasów pierwszego starcia na mistrzostwach Polski jeszcze przy TK2), Mam swoje uwagi od lat, zwłaszcza wraz ze wzrostem ilości dostępnych postaci: nie jest sztuką opanowanie swojego ulubionego fightera, sztuką jest poznanie wszystkich innych, jak się bronić, jak można karać za ofensywne zakusy, kiedy “milczeć”, a kiedy wyjeżdżać z kontrofensywą. Najnowsza odsłona Tekken nie tylko załatwia temat, koniec z absurdalną defensywą - turtlesi muszą znaleźć sobie inną grę, bo nowy Tekken bardziej niż kiedykolwiek premiuje wspomnianą agresję. Mocniej, naprawdę mocniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Wszystko rozbija się o nową mechanikę, premiującą agresywny styl grania. Mogłem to odczuć już po pierwszych chwilach od położenia łap na padzie - na szczęście tym od PS5, na czym były odpalone aktualne buildy gry, a nie na XB (którego “krzyżak” stał się w końcu funkcjonalny, a przy poprzedniej generacji: przetestowałem i nabyłem ich chyba z 6 różnych, by znaleźć jakikolwiek precyzyjny d-pad pod kątem bijatyk). Nowego Tekkena testowałem zatem na genialnym padzie od PS5, którego d-pad spisuje się przy takiej grze wyśmienicie.
Śladami Tekken Tag Tournament
Tekken 8 stawia więc mocno na ofensywę. Na wstępie rozbudowany do tego stopnia, że zadajemy sobie pytanie “o co tu chodzi” (dodatkowy pasek i ikonki poza samym paskiem zdrowia, który jest też niejasny na początku). Ale jednak po zapoznaniu się i opanowaniu: idealny i intuicyjny. Wszystko związane jest z tzw. Heat System. Raz na rundę możesz go odpalić, ma własny timer, który jednak można wstrzymywać poprzez ofensywne granie - a który to zwiększa potencjał postaci, wliczając w to dostęp do dodatkowych ataków. Rage z kolei zostały ograniczone do podstawowych Rage Arts (uniwersalnych dla wszystkich postaci), bez masakrycznych juggle’i otwieranych przez Rage Drive (usunięte całkowicie). Mając dostępne Heat, możemy przejść w tzw. Heat Stance, ale i też niektóre z zagrań pozwalają to aktywować.
Dzięki temu nie tylko podbijamy nasze zdolności ofensywne, ale i też uzyskujemy dostęp do unikatowych rzeczy: jak ciosy z wykorzystaniem Devil Gene u Jina czy Kazuyi, potężne uderzenia z nunchuks u Lawa, wykorzystanie pistoletów u Niny, rzutów nie do wyrwania się u Kinga, czy w przypadku Jun: zniwelowanie kar za wykorzystanie niektórych zagrań. Sam pasek zdrowia jest niejako dwupoziomowy, gdyż część paska jest do odzyskania - jak w Tekken Tag Tournament, gdy postać wybiegała poza ekran i zmieniał ją partner. Heat System to czysty power, na razie nie mogę powiedzieć, czy aby nie przesadzony - ale widząc, że przeciwnik przechodzi w Heat Stance, wpadałem wręcz w panikę. Jak na to reagować, jak przebijać - przyjdzie z czasem, na razie czułem się przytłoczony i bezbronny wobec oponenta, starając się tylko przeżyć tę chwilę, ograniczoną czasowo przez wspomniany, dodatkowy pasek pod zdrowiem. Naprawdę, mniej obawiałem się Rage Arts, niż przeciwnika po przejściu w Heat Stance.
Tekken dla wszystkich? I tak, i nie
Do tego jest mega ukłon w stronę niedzielnych graczy, gdyż sterowanie można przełączyć na uproszczone (i pod jednym przyciskiem leci np. cały juggle). Ćwiczyłeś juggle? Nawet te łatwe a skuteczne - które są wymienione na liście zagrań dla każdej z postaci? Grając lepiej, niż tylko osiedlowy mistrz - nie możesz mieć do tego zastrzeżeń. Dzięki rozbudowanej opcji przestawienia kontrolera na “special style” (z czym skuteczne eksperymenty miały już wcześniej miejsce) - teraz nawet klasyczny button masher zaczyna mieć jakąkolwiek świadomość, na czym stoi szala. Może wykonywać akcje, których manualnie by nigdy nie wykonał, wliczając w to nie tylko całe sekwencje combo, ale i też właśnie juggle. Brzmi tanio?
Niekoniecznie. Nie ukrywam, ja tam przystępując do nowej gry, mam learning curve znacznie dłuższy, niż przeciętny gracz. Najpierw uczę się nim przystępuję do faktycznej rozgrywki. I tak dostawałem boleśnie w cztery litery przez pierwsze godziny, bardziej notując różne rzeczy i odkrywając niuanse systemu (bo i wiele zagrań tym razem wykonuje się inaczej), by w ostatnich godzinach testów stanowić jakiś tam challenge - bo inne osoby chciały ze mną zagrać i dołożyć własne KO, na co oczywiście od pewnego momentu nie pozwalałem. Podobnie zresztą jak inni “emerytowani e-sportowcy” obecni na evencie. Europa zlała przedstawicieli Japońskiego teamu Namco jak należy; dobrze, ze nie przywieźli ze sobą azjatyckich top playerów, bo pewnie nie byłoby tak wesoło i radośnie ;).
Ćwiczenie czyni mistrza
Jakby to przekładało się na podboje terytorialne, to nie tylko Szwajcaria, Austria czy Niemcy byłyby pod biało-czerwoną banderą, ale mielibyśmy także nie tylko półwysep Iberyjski, kraje nordyckie, ale i też cała Helladę i połowę cesarstwa zachodniorzymskiego. Absolutnie nie na “lajcie” - ucząc się nowego Tekkena, przy klasycznym sterowaniu, dostaniesz mocno w dupę nawet przy średniozaawansowanych graczach, którzy mają ustawione łatwiejsze sterowanie. Minus? Absolutnie nie. Dzięki temu gra jest nie tylko bardziej przystępna dla większości graczy, ale stanowi właśnie jeszcze większe wyzwanie. Jak jesteś faktycznie dobry, nie będziesz klął na Rage Arts, ani spektakularne acz podstawowe jednak akcje wykonywane przez przeciwnika. Jeżeli sądzisz, że jesteś dobry w Tekkena = to przy TK8 masz idealną okazję, by się w tym upewnić.
Ćwicz, praktykuj, ile tylko wlezie - zarzucanie przeciwnikowi, że korzysta z ułatwionego sterowania, to tylko kałszkwał na własną twarz. Może przeciwnik ma zdefiniowane podstawowe zagrania na padzie, ale jak jesteś zręczny: potrafisz zrobić to mocniej. Skuteczniej. I bardziej rozsądnie. Jak załatwi Cię button masher, po aktualnych „ułatwieniach” - to jest tylko i wyłącznie Twoja wina, nie przeciwnika. Idealnie obrazująca Twoje własne słabości, motywująca do tego, by grać coraz lepiej. Świetna sprawa, poszerzająca zasięg odbiorców - i to rozwiązana lepiej, niż w nadchodzącym Street Fighter, czy ostatnim King of Fighters.
Nowy silnik, nowe możliwości
Przy tym wszystkim, TK8 prezentuje się niezwykle spektakularnie. Twórcy mogli wykorzystać dobrodziejstwa nowego silnika, przesiadka z Unreal Engine 4 na najnowsze UE5 została pięknie wykorzystana. Postacie obfitują w najdrobniejsze szczegóły, widać, jak żyły prężą się na mięśniach. Z rozlicznymi smaczkami, jak np. gdy Paul wykonuje Rage Art, naprężając biceps rozrywa nałożone nań ciuchy - skórzana kurtka pęka, odsłaniając potężne ramię, i tak zostaje już do końca walki, Paul walczy bez jednego rękawa.
A przede wszystkim całość, z masą FX oraz ogólnym feelingiem ogromnego powera ciosów, wypada niezwykle widowiskowo. Czysta moc! Oko cieszą takie smaczki, jak elementy interaktywne na arenach - jak potrącane krzesła czy pachołki, czy niszczenie podłoża (choć to już było w TK7, ale teraz widać, jak wyrwane zostały całe fragmenty asfaltu). Co ciekawe, na planszy Yakushima, gdzie postacie walczą w lesie przy wejściu do kapliczki, jest m.in. woda, w której zawodnicy brodzą po kostki. I nie tylko mokną, ale i też… brudzą się od błota. Zarówno na ciuchach, jak i ciele. Winning pose u Kazuyi, czy Niny, z twarzą uciapaną błotem sprawia zaiste nowe wrażenie.
Tekken 8 rozbił mnie na atomy, jak ja chciałbym mieć to już w domu!!! Twórcy TK8 sięgnęli do najlepszych korzeni serii (TTT!), wyciągając, co najlepsze i dokładając nowości. Czy wobec tego będzie TTT3? Więcej o tym w najnowszym PSX Extreme, gdzie znajdziecie też wywiad z Haradą i relację z samej imprezy!
Autor: Kali
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (151)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych