John Wick 4

Dziesięć elementów, które mogły Ci umknąć po seansie Johna Wicka 4

Dawid Ilnicki | 01.04.2023, 14:00

W zeszły piątek w kinach pojawił się w końcu jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów 2023 roku, czwarta część opowieści o Johnie Wicku. Niemal trzygodzinne widowisko okazało się ideałem współczesnego kina akcji, jednocześnie nowoczesnego i sięgającego do wielu klasyków kinematografii. 

Choć gdzieniegdzie można się natknąć na głosy malkontentów, narzekających głównie na format ostatniego filmu Chada Stahelskiego, dominującym odczuciem po seansie “Johna Wicka 4” jest satysfakcja z obejrzenia jednego z najefektowniejszych filmów rozrywkowych ostatnich lat. Rzeczywiście od czasu dylogii “The Raid” Garetha Evansa, której wpływ widać szczególnie w poprzednich produkcjach duetu Kolsted - Stahelski, nie było tak znakomicie zrealizowanego, a jednocześnie niemal kompletnie bezpretensjonalnego pokazu walk na miecze, pistolety, a czasem nawet ołówki, w którym zagrały praktycznie wszystkie elementy. Błyszczą tu bowiem nie tylko pewniacy jak Keanu Reevesa (który według wyliczeń wypowiada tu zaledwie 380 słów, ponad 100 mniej niż w o wiele krótszej pierwszej części) , nieodżałowany Lance Reddick, który zmarł tuż przed premierą filmu w wieku 60 lat, Ian McShane, Donnie Yen czy Hiroyuki Sanada, ale również Bill Skarsgard czy też Shamier Anderson w roli Tropiciela, jak i kompletni debiutanci.

Dalsza część tekstu pod wideo

W kolejnych filmach Stahelskiego z tej serii widać było rzecz jasna ogromny szacunek dla klasyki współczesnego kina akcji, ale również ciekawe nawiązania do zupełnie innych dzieł, takich jak choćby spaghetti westerny Sergio Leone czy też kina Waltera Hilla, obecne w najnowszym filmie. Odkrywanie kolejnych intrygujacych warstw filmu, na które składają się ciekawe role aktorów, których z początku trudno poznać, debiuty znanych z innych działalności artystycznych odtwórców, nawiązania do przeróżnych filmów, muzyki, gier jak również malarstwa to kolejny niezwykle atrakcyjny element tego filmu, czyniący z niego coś więcej niż tylko widowisko do jednorazowego użytku.  

Nawiązanie do Lawrence’a z Arabii

Gonitwa Johna Wicka na koniu za trzema postaciami, uciekającymi przed nim na pustyni, w oczywisty sposób nawiązuje do arcydzieła Davida Leana, nagrodzonego siedmioma Oscarami, w tym również za Najlepszy Film, “Lawrence’a z Arabii”. Jak się okazuje jest to jeden z pierwszych obrazów jakie Chad Stahelski obejrzał z ojcem, jeszcze jako młody chłopak i zrobił on na nim na tyle duże wrażenie, że postanowił do niego nawiązać w swym najnowszym widowisku. Jak się zresztą okazuje cała sekwencja była kręcona dokładnie w tym samym miejscu co dzieło z 1962 roku.

Aktorski debiut Riny Sawayamy

“John Wick 4” znaczy również oficjalny debiut aktorski znanej piosenkarki Riny Sawayamy, którą Chad Stahelski wypatrzył w teledysku do jednej z piosenek. Uznał wtedy, że jej sceniczna prezencja, połączona z niezwykłą sprawnością choreograficzną tworzą mieszankę, która sprawdzi się idealnie przy kręceniu walk w czwartej części serii. Nie pomylił się, bo piosenkarka, która w zeszłym roku wydała swoją już drugą płytę “Hold the Girl”, a niedawno zagrała koncert w Warszawie, spisała się znakomicie w roli córki managera tokijskiego hotelu Continental, Shimazu Koji (Hiroyuki Sanada) i wygląda na to, że zadomowi się w tym cyklu na dłużej…

I’m Klaus

Postać graną przez Svena Marquardta, artystę-fotografa, znanego jednak przede wszystkim jako prawdziwy cerber, strzegący bram jednego z najważniejszych miejsc na scenie europejskiego techno - berlińskiego klubu Berghain Panorama Bar, łatwo skojarzyć z Grootem ze “Strażników Galaktyki”. Stali bywalcy kolejek pod Berghain ironizują jednak, że krótkie “I’m Klaus” nawiązuje raczej do zdawkowych wypowiedzi samego Marquardta, do stojących w długiej kolejce imprezowiczów, którzy i tym razem nie dostąpią zaszczytu wejścia do świątyni europejskiego techno. Inni żartują, że spodziewali się Marquardta dopiero w dziewiątej części cyklu, jako że “Nein” to najczęstsze słowo jakie wypowiada. Zgodę na wejście do wspomnianego klubu dostali za to twórcy “Johna Wicka 4”. Co prawda nie pozwolono im na filmowanie jego wnętrz, ale zarejestrowali panującą tam atmosferę, którą następnie starali się odtworzyć w filmie. 

Scott Adkins jako Killa

Postać olbrzyma Killi, którego John Wick spotyka w berlińskim klubie, do którego trafia by zasłużyć sobie na powrót do przestępczego syndykatu Ruska Roma, może się niektórym kojarzyć z Pingwinem z “Batmana” Matta Reevesa. W odróżnieniu jednak od równie trudno rozpoznawalnego Colina Farrella, Killę gra prawdziwy weteran kina akcji. Mowa rzecz jasna o Scottcie Adkinsie, znanym choćby z filmów Jessego V. Johnsona (“Accident Man”, “Potrójne zagrożenie”), a także serii “Champion”, tutaj sprawiającym Johnowi potężne problemy. Nic zresztą dziwnego, biorąc pod uwagę biegłość odtwórcy w wushu, taekwondo, kick-boxingu, judo i jiu-jitsu, bo w każdym z tych stylów walki Adkins posiada czarny pas. Sam aktor przyznał, że tworząc swoją postać bazował głównie na postaci granej przez Ronalda Lacey w “Poszukiwaczach Zaginionej Arki”. 

Caine - Zatoichi

Imię bohatera granego przez Donnie Yena łatwo skojarzyć ze znanym serialem “Kung Fu”, w którym ostatecznie zagrał David Carradine. W stylu walki Kwai Chang Caine’a można dostrzec wiele podobieństw do herosa z “Johna Wicka 4”, który jednak pewnie nie miałby większych problemów z pokonaniem protagonisty serialu. Choć jednak w “Kung Fu” pojawia się postać niewidomego mistrza walki, granego przez Keye Luke’a - Master Po, główną inspiracją dla postaci filmu Stahelskiego jest oczywiście Zatoichi, niewidomy samurajski mistrz, którego w przeszłości grali Shintaro Katsu, Takeshi Kitano, a do pewnego stopnia również Rutger Hauer “(“Blind Fury” było swoistym remakiem “Zatoichi Challenged” z 1967 roku). Nie jest to zresztą pierwsza taka rola dla samego Yena, bo Chirrut Imwe z “Rogue One” Garetha Edwardsa był również niewidomym mistrzem. 

The Warriors DJ

Chad Stahelski jest wielkim fanem twórczości Waltera Hilla, co znalazło swoje odzwierciedlenie w całym cyklu o Johnie Wicku. Przede wszystkim to w jego filmach twórca miał po raz pierwszy dostrzec koncept istnienia przestępczego świata, przenikającego rzeczywistość zwykłych zjadaczy chleba. W czwartej części odnajdujemy jednak wyraźny hołd dla filmu “The Warriors” z 1979, zwłaszcza w postaci DJ-ki, umilającej czas tym, którzy zdecydowali się na pogoń za Baba Jagą, a jednocześnie wysyłającej informacje samemu Johnowi Wickowi.

Genesis w Assassin’s Creed 2

Rozpoczynające pierwszy i zdecydowanie najlepszy album francuskiego duetu Justice, najsłynniejszych XXI-wiecznych artystów nawiązujących do spuścizny french house, “Genesis” było już wcześniej używane w filmach, by wspomnieć tylko “The Square” Rubena Ostlunda. Okazuje się jednak, że nadaje się ono także jako soundtrack do niezwykle efektownych walk na schodach, a niektórym przypomniało o tym, że piosenka ta została wykorzystana również w trailerze do gry “Assasin's Creed 2” 

Hong Kong Massacre

Większość obserwatorów odebrała sekwencję strzelaniny w budynku w Paryżu jako hołd dla "Hotline Miami", ale inspiracje Chada Stahelskiego były nieco inne. Reżyser przyznał, że ważniejsza była dla niego inna gra - “Hong Kong Massacre”, mająca swoją premierę w 2019 roku, która oczywiście - ze względu na specyfikę rozgrywki - nawiązuje do wcześniejszego tytułu, jak również do serii “Max Payne”, a także do filmów Johna Woo. 

Malarskie inspiracje

Chociaż fabułę serii John Wick da się streścić w kilku zdaniach, nie oznacza to, że jest ona całkowicie pozbawiona głębi. Jednym z ciekawych konceptów, rozwijanych przez Markiza de Gramonta jest przekonanie, że zabicie Wicka to pozbycie się nie tylko jednego, wyjątkowo niebezpiecznego człowieka, ale również zduszenie w zarodku idei jakie reprezentuje. Czyni to z naszego bohatera postać pokroju nowoczesnego Spartakusa i już w bezpośredni sposób nawiązuje do obrazu “Wolność wiodąca lud na barykady” Eugene’a Delacroix, który możemy zobaczyć w momencie, gdy bohater grany przez Billa Skarsgarda rozmawia z Winstonem w Luwrze. Innym dziełem malarskim, przy którym przystaje ekskomunikowany, były manager hotelu Continental w Nowym Jorku, jest “Tratwa Meduzy” Théodore’a Géricaulta, której inspiracją była katastrofa francuskiej fregaty Meduza, która zatonęła u wybrzeży Afryki.  

Scena po napisach

Jak większość szanujących się filmowych franczyz tak i seria o Johnie Wicku doczekała się sceny po napisach, która połączyła wspomnianą wcześniej bohaterkę graną przez Rinę Sawayamę z Caine’m, w oczywistym dla wszystkich, którzy są już po seansie czwartej odsłony, kontekście. Jednocześnie zapowiada ona najbardziej prawdopodobną drogę, jaką pójdzie teraz cała franczyza, w ramach której mamy się doczekać serialowego prequela “Continental”, opowiadającego o młodości Winstona i Charona, a także filmu “Ballerina”, która opowie o innej płatnej zabójczyni, wywodzącej się z Ruskiej Romy, którą ma zagrać Ana de Armas. Biorąc pod uwagę obiecujący występ aktorki w ostatnim filmie o Jamesie Bondzie zdecydowanie jest na co czekać. 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper