Final Fantasy XVI

Final Fantasy XVI - jest mrocznie i brutalnie, ale czy Final Fantasy kiedykolwiek potrzebowało krwi?

Krzysztof Grabarczyk | 01.04.2023, 10:00

Buster Sword, bukiet kwiatów, minigun zamiat ręki, garstka eko-zapaleńców ratująca świat przed środowiskowym załamaniem. Choć brzmi niedorzecznie, ukształtowało gatunek jRPG po 1997 roku. Choć piszemy dzisiaj o szesnastej iteracji Final Fantasy, wstęp zaczniemy od cyferki "siedem". Nie spłynęła za czasów AVALANCHE choćby pojedyncza kropla krwi, a zdarzyło się wrażliwym graczom uronić łzę, zaś twardsi duchem tylko zadzierali nosa, by nabijać Cloudowi kolejne poziomy doświadczenia. I tak marka skalowała się do obecnych rozmiarów. Wydawca, Square Enix zmienia narrację serii. Final Fantasy XVI kroczy ze średniowieczną gracją, czyt. przemocą, krwią, wulgaryzmami i erotyką. A kiedyś dało się przecież inaczej.

Nie chciałbym zabrzmieć jak przeciwnik settingu obranego w zapowiedzianej na 22 czerwca, 2023 roku grze Square Enix. Przeciwnie, uważam ten krok za dość odważny w dotychczasowej historii marki. W czasach FFIX, zatem w roku 2000, twórcy celowali w bardziej karykaturalny wyraz postaci oraz świata przedstawionego. Dla wielu, dziewiąta odsłona pozostaje najlepszym tytułem w katalogu Final Fantasy. Zmuszała leciwe już PlayStation do wytężonej pracy, czego efektem stała się wyborna oprawa wizualna. Prawdopodobnie, lepszej nie widzieliśmy na legendarnym Szaraczku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Po steampunkowym festiwalu poprzedniczek, ówczesny Squaresoft postawił na średniowieczne klimaty. Chwilę przed debiutem, media pisały o powrocie do korzeni za sprawą obranej stylistyki. Dwadzieścia lat po wydaniu Final Fantasy IX, Kazuhiko Aoki, pełniący m.in. rolę scenarzysty FFIX, wyjaśnił skąd to określenie. "Slogany typu powrót do korzeni czy powrót do Kryształu istniały od początku prac. Stąd nasz setting obrał kurs na średniowieczne fantasy" - dzięki temu, Final Fantasy IX dla niejednego fanatyka cyklu uznawane jest za lepsze niż "wielka siódemka". Jaki to ma związek z nadchodzącym, szesnastym rozdziałem wielkiej serii Square Enix?

Dawne obyczaje

undefined

Ogłoszenie prac nad Final Fantasy XVI zbiegło się ze światowym pokazem PS5. W tamtej chwili zapowiedziano tytuł na czasową wyłączność dla nowej konsoli Sony. Pierwszy raz od dawna, Final Fantasy trafia na jedną platformę, niczym w 1997 roku. Wydawca planuje publikację gry na komputery osobiste. Kwestia dostępności na konsolach Xbox - to oczywiście kwestia czasu. Square Enix regularnie wydaje markę dla Xbox począwszy od Final Fantasy XIII (2009, 2010). Analogiczna sytuacja wystąpi również z Final Fantasy VII: Remake, wydanym w 2020 roku, tylko na PS4/PS5. Minęły już trzy lata, a my wciąż oczekujemy pełnoprawnej kontynuacji, powstającej trochę jakby w cieniu wciąż gorącej debaty. Ta dotyczy oczywiście królewskiej wyprawy księcia Noctisa i jego trzech towarzyszy - bawiącego się w starszego brata Gladioulusa, przeintelektualizowanego Ignisa oraz Prompto, ze stylówą legendarnego Clouda Strife'a. Kontekst czwórki przyjaciół wspólnie zmagających się z całym złem świata Eos wypadł przyjemnie. Podobnie jak rozgrywka. Z tej receptury skorzystało m.in. Forspoken, już trochę zapomniane, po dwóch miesiącach od faktycznej premiery.

Wpływ Final Fantasy XV na konstrukcję świata w obecnych tytułach wydawcy był nieunikniony. Wyjątek stanowi renowacja FFVII, z oczywistych powodów. Tymczasem, FFXVI uderza w średniowiecze. Powracają moce kryształów, choć setting w niczym już nie przypomina nadal uroczej "dziewiątki". Jednak niczym Zidane, Clive po dekadach stoczy boje w przypominającej dawną Europę scenerii. W fikcyjnej krainie zwanej Valistheą, gdzie rośnie napięcie pomiędzy sześcioma nacjami, a tajemnicza zaraza (określona jako Blight) sieje spustoszenie. W obronie młodszego brata, Joshuy, Clive Rosfield obserwuje rozpad ojczystego kraju w trakcie podróży ku zemście. To bardzo powszechny motyw, choć producenci nie chcieli zdradzić przyczyny takiego stanu rzeczy, wspominając jedynie o osobistej tragedii bohatera Final Fantasy XVI. Za produkcję gry odpowiada Naoki Yoshida oraz Hiroshi Taka mający w portfolio prace nad m.in. The Last Remnant (nawet bohaterowie są ciut podobni). Teraz sypnę ciekawostką. Tytuł pojawił się na rynku w 2008 roku, wyłącznie dla Xbox 360. Zapowiedzianą wersję dla PS3, ostatecznie anulowano.

By utrzymać średniowieczny ton, zespół zrezygnował z amerykańskiego dubbingu, stawiając wyłącznie na brytyjski akcent. W publikacji znanego Dengeki Online, Yoshida zaznaczył wpływ typowo angielskiego dubbingu na odbiór produkcji w oczach graczy. "Na chwilę obecną, nie ma na PS5 gry przedstawiającej średniowiecze o takiej skali, również w graficznym standardzie PS5 ( A Demon's Souls? - dop.red.). Stąd zdecydowaliśmy, by skupić się na średniowiecznej scenerii i fantasy" - cieszy podejście twórców, zwłaszcza dla fanów Final Fantasy IX. Jednak zapomnijcie o tamtej stylistyce. Już wcześniej zapowiedziano, że gra zyska dojrzalszy profil oraz scenariusz. "Tym razem, motion capture oraz sesje nagraniowe są wykonane przez europejskich aktorów. Jednakże, to my, Japończycy, jesteśmy odpowiedzialni za grę. Napisaliśmy skrypt scenariusza po naszemu, przetłumaczyliśmy na angielski i na tej podstawie zaczęliśmy wszystkie sesje" - tłumaczy Yoshida. Decyzja o braku typowo amerykańskiego dubbingu jest podyktowana dla dobra graczy ze Stanów Zjednoczonych. "Oczekiwałem europejskiego, średniowiecznego fantasy, skąd zatem amerykańskie akcenty? Wszystkie linie nagrano w rdzennym angielskim" - żartuje i tłumaczy producent. Miło, że ekipa twórców stawia na autentyczność w świecie pełnym sprzeczności. Nie zabraknie również dosadności.

Krwawy kryształ

undefined

ESRB wystawiło Final Fantasy XVI kategorię 17+, co nie jest w historii cyklu żadną nowością. Wcześniejsze spin-offy, w tym Stranger in Paradise: Final Fantasy Origin oraz Final Fantasy Type-0 HD, uzyskały identyczny scoring. To jednak spin-offy, zaś ocenę usprawiedliwiano kilkoma scenami przerywnikowymi. W oświadczeniu ESRB znajdziemy informacje dotyczące treści FFXVI. Krew i przemoc, częściowa nagość, wylgaryzmy, motywy seksualne. W głównej osii marki nigdy wcześniej nie czytaliśmy o takich kwiatkach, stąd już teraz uznaje się Final Fantasy XVI za najmroczniejszą odsłonę pokoleniowej serii Square Enix. W czasach kultowej trylogii PSX (zatem odsłon 7-9), Final Fantasy nie potrzebowało ani krwi, ani brutalnej przemocy by zyskać medialny aplauz oraz powszechną sympatię graczy. Tak, zdarzyło się Squallowi, protagoniście FFVIII, gdy pojawiło się drobne rozcięcie na pamiętnym intro. PEGI wystawiło nadchodzącej grze "osiemnastkę". Robi się ciekawie. Pytanie brzmi, czy dojrzalsza treść wynika z samej rozgrywki, czy raczej ze scen przerywnikowych. Wedle treści notki ESRB "efekty rozprysku krwi często towarzyszą widokom śmierci postaci", co odnosi się do kwestii zaimplementowanego w grze systemu walki. Producent przywołuje inspirację mechaniką z innej serii, Kingdom Hearts.

"Dodatkowo, cut-scenki przedstawiają akty przemocy" - dalsza treść wpisu to informacje dotyczące przykładowych akcji w grze. Nie brakuje okazjonalnego poderżnięcia gardła, przebicia klatki piersiowej ostrzem, itd. Znajdzie się również wzmianka o najstarszym zawodzie świata. Średniowieczna codzienność nie zdziwi miłośników Wiedźmina, lecz w świecie Final Fantasy brzmi jak nowość, prawda? Producenci eksperymentują od czasu Final Fantasy XV. Wtedy postawiono na świat w grze drogi, gdzie podróż stanowi ważny element narracji środowiskowej. Final Fantasy XVI również idzie otwartością, lecz w innej aranżacji. Co nie zmienia faktu, że to systemy obecne od 2016 roku. Europejscy gracze uwielbiają średniowiecze. Dla Square Enix, nie jest to pierwszy raz, gdyż firma jeszcze pod nazwą Squaresoft dostarczyła jedną z najlepszych gier jRPG w historii, czyli FFIX. Choć szesnaste wcielenie nie ma już nic wspólnego z tamtym, kultowym projektem, jesteśmy niezmiernie ciekawi efektu końcowego. W średniowieczu liczyła się walka, podboje i honor, choć to tylko moje wyobrażenie. Bardziej interesuje nas wizja twórców Final Fantasy XVI. Czy dzięki średniowiecznemu settingowi z naciskiem na większą dosadność niż dotychczas, gra zyska mocne poparcie u klientów? Przekonamy się już 22 czerwca.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Final Fantasy XVI.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper