Call of Duty: Modern Warfare 2 - i takie kampanie lubimy
W opozycji do skromnej dywagacji nt. otwartych światów podejmiemy temat bardzo popularnej i czasem kontrowersyjnej marki. O Call of Duty napisano i powiedziano już wszystko, a nawet więcej. Niemniej, seria cieszy się niezdrowym zainteresowaniem zwłaszcza na terenie Stanów Zjednoczonych. Każda odsłona uchodzi za scenariuszowy gotowiec, w którym bohaterowie, amerykańcy żołnierze mierzą siły na zamiary z przeważającymi siłami wroga, najczęściej terrorysty. I to się sprawdza za każdym razem. W zależności od obranego przez twórców okresu konfliktów zbrojnych przebieg kampanii w Call of Duty jest wypełniony intensywnością, epickością i (nie)spodziewanymi zwrotami akcji. Popcorn smakuje wtedy najlepiej, czyż nie?
Tę narrację przypisuje się serii od czasów Call of Duty 4: Modern Warfare (2007). Wprawdzie studio, Infinity Ward zainicjowało cykl w 2002 roku, twórcy postawili na współczesny setting podczas prac nad czwartą odsłoną cyklu. Przyszedł czas, gdy II Wojna Światowa wydała się tematem nazbyt eksploatowanym. Wiemy, że kilka lat później nastąpiła tendencja odwrotna. Ilość militarnych shooterów osadzonych we współczesnych realiach mogła przytłoczyć. Serii nieobce są również epizody w kosmosie (Call of Duty: Infinite Warfare). Geneza Infinity Ward pochodzi z tematyki II Wojny Światowej. Firmę założono w 2002 roku jako odłam części pracowników 2015, Inc. odpowiedzialnego w przeszłości za Medal of Honor: Allied Assault, które szturmem podbiło rynek komputerów osobistych. Jedną z głównych zalet okazała się filmowa narracja.
Bądź Duchem
Wertując treść historii Infinity Ward, dociera do mnie, że to materiał na interesujący dokument. Szefostwo zmieniało się kilkukrotnie. Prawdziwą sensacją okazało się zakończenie współpracy rychło po debiucie Call of Duty: Modern Warfare 2 (2009). Wyobraźcie sobie minę pracowników studia, gdy feralnego dnia do biura wpada ochrona, blokując wszystkie sprzęty oraz karty dostępu. Bobby Kottick, wówczas płynący na fali (nie)popularności oświadczył szefom studia, że są zwolnieni. Ich dalsze dzieje to już dwie, świetne odsłony Titanfall oraz Apex Legend. Tymczasem, Modern Warfare 2 w chwili debiutu wygenerowało na poczet wydawcy astronomiczne przychody. Sam jednak, pomimo kontrowersji związanych z pewną misją, dobrze zapamiętałem tę kampanię. Od strzelaniny w dzielnicach biedoty (poziom na Faveli) po rafinerię. Wraz z nową wersją gry miałem podobne odczucia, a miejscami nawet lepsze.
„Twarzą” MW2 jest Ghost, nasz charakterystyczny bohater. Choć trudno nie odnieść wrażenia, że twórcy wydanej w listopadzie ur. edycji próbują uczynić z niego rodzaj symbolu podnoszącego morale. W końcu Ghost, jak na ironię, dysponuje teraz oddziałem duchów. Simon „Ghost” Riley stawiany jest w roli twardego lidera. Deweloper umiejętnie wykorzystuje popularność Ghosta, by nadać tej historii odpowiedni rytm. Choć scenariusz mocno czerpie z materiału źródłowego, jego przebieg miejscami zaskakuje. Historia wydaje się chwilami celowo stonowana, by zachować realizm. Bohaterowie Call of Duty: Modern Warfare II otrzymali nowe profile psychologiczne. Soap, gen. Shepper czy kpt. Price. Choć dobrze ich znamy, umiejętna gra aktorska robi tutaj niesamowitą robotę. Czas antenowy kampanii jest krótki, co jest zgodne ze standardami cyklu, lecz wysoka jakość audiowizualna rekompensuje wszystko.
Demony wojny
Kampania to kolejny, skromny krok w kierunku ewolucji. Tytuł bazuje na IW 9.0 Engine, więc efekt zaskoczenia z Modern Warfare (2019) uległ drobnej redukcji. Gdzie tkwi diabełek? W detalach. Wystarczy przejść się ulicami Amsterdamu podczas jednej z misji, by docenić ogrom pracy twórców. Czasem trudno się połapać czy to nie fragment filmu. W Sieci trafić można na dziesiątki porównań rzeczonej misji z prawdziwym Amsterdamem. Twórcom udało się świetnie zdefiniować ruch postaci. W zależności czy gracz podąża za oddziałem, czy samotnie, poczucie realizmu nie ustępuje nawet na chwilę. Wstrzymanie oddechu podczas celowania z broni snajperskiej, przechodzenie w tryb sprintu i odwrotnie. Masz to poczucie, że sterujesz dobrze wyszkolonym żołnierzem, żywym demonem wojny. Nie ma tutaj superbohaterskich zdolności.
Call of Duty: Modern Warfare 2 nie należało i wciąż nie należy do tanich gier. To zresztą wypadkowa całej serii. Wiem, że dla wielu graczy argumentem nie przemawiającym za zakupem gry będzie skromna zawartość dla samotnych wilków. Również ubolewałem nad faktem, że twórcy postanowili usunąć tryb Spec Ops. W wersji z 2009 roku był to powód, dla którego gra lądowała w czytniku mojej PlayStation 3. Wydobycie kompletu gwiazdek zakrawało na autogresję, wyrywanie włosów z głowy i tony przekleństw. Jednak było warto. Kto pamięta misję z Kolosami na cmentarzysku samolotów, ten wie, do czego zmierzam. W dobie dość wydłużonych produkcji, warto czasem na chwilę zagrać w coś krótszego, lecz dostarczającego solidnych wrażeń. Zwłaszcza jeśli deweloper zadbał o jakość. Dla Call of Duty skończyły się czasy wieloletniej eksploatacji jednego silnika graficznego. Przynajmniej takie odnieśliśmy wrażenie po tej kampanii.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Call of Duty: Modern Warfare II.
Przeczytaj również
Komentarze (35)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych