Final Fantasy XVI

Final Fantasy XVI - jednak nie open-world? I bardzo dobrze

Krzysztof Grabarczyk | 15.04.2023, 10:00

Final Fantasy XVI wbrew pozorom nie stanowi gry o typowo otwartej narracji. Dotychczas sądziliśmy, że tytuł pójdzie w stronę konstrukcji piętnastej odsłony cyklu. Ostatnie doniesienia wskazują, że mapa świata opiera się na schemacie opracowanym niegdyś w Final Fantasy X, choć nie tylko. W zalewie gier opartych na generowaniu otwartego świata propozycja Square Enix kusi zmysły. Z taką decyzją wiążą się liczne benefity w oprawie oraz rozgrywce. Historię napisano średniowiecznym drukiem, lecz zapomnijmy o uroczej aurze na wzór FFIX. PEGI oraz ESRB przyznały grze najwyższą kategorię wiekową na tle bazowych odsłon serii. Oby to nie była jedyna historyczna zasługa tej opowieści.

Choć twórcy już w ubiegłym roku podkreślali, że Final Fantasy XVI „nie będzie typową grą z otwartym światem”, wciąż nie znaliśmy szczegółów. „W poprzednich wywiadach wspominałem, że FFXVI nie jest open-worldem. Co dokładnie miałem na myśli? Czy to oznacza liniową konstrukcję? Cóż, niezupełnie” - producent, Naoki Yoshida próbuje wskazać, że nieliniowość można osiągnąć bez scalania gry w jeden, wielki świat. Od czasu debiutu Elden Ring, mocno wierzymy w japońskich twórców, którzy celują w niezwykłe, obszerne lokacje. Dawne Squaresoft uczyniło tak m.in. z Final Fantasy X, choć systemowe ograniczenia nie pozwalały na wiele. Doszukując się inspiracji, dostrzeżemy również coś z dwunastej odsłony serii.

Dalsza część tekstu pod wideo

Podział świata

undefined

Valisthea rozciąga się wzdłuż kilku królestw. Wskutek tajemniczej zarazy o swoje dopomina się chaos. Na pierwszym planie Clive Rosfield, pierworodny syn arcyksięcia Rosarii, który wkracza na drogę zemsty. To bardzo powszechny motyw, lecz pełny kontekst poznamy, gdy tytuł pojawi się w sprzedaży, więc za nieco ponad dwa miesiące. Minione State of Play dostarczyło kilku odpowiedzi. Jeśli wierzyć twórcom, Final Fantasy XVI jest pierwszą grą w historii marki, którą możemy sklasyfikować jako action-rpg. Ile w tym prawdy? Przekonamy się najwcześniej 22 czerwca. Wiemy natomiast jedno. Final Fantasy XVI nie jest kolejnym open-worldem. Square Enix najwyraźniej mają trochę dość po FFXV oraz Forspoken. Wprawdzie ta ostatnia pozycja jest kompletnie inną grą, lecz przypomina wcześniejsze dokonania studia Luminous Production. Została chłodno przyjęta, o czym świadczy wyraźny spadek ceny gry. Od niedawna kupicie ją za magiczne 99 złotówek.

Final Fantasy nigdy nie potrzebowało w pełni otwartego, zintegrowanego świata, by zachwycać. Gdy cofniemy zegar aż do 1997 roku, do historycznej chwili debiutu Final Fantasy VII, wyciągniemy garść wniosków. Rozmieszczona na trzech krążkach gra zawierała cząstkę otwartego świata. Po wydarzeniach w Midgarze wyszliśmy na głęboką wodę. Mapa świata, choć nieduża, gdy porównać ją z obecnymi osiągnięciami, była czymś nowatorskim. I nie oferowała nic więcej poza lokacjami, do których należało się udać, by pchnąć opowieść dalej oraz starć z przeciwnikami. I choć nadal mówimy raczej o pewnej imitacji, niż prawdziwie otwartym świecie, nie wspomniałem o „wielkiej siódemce” na próżno. Z lektury Final Fantasy X-2: Ultimania wynika, że w uniwersum gry istniał chłopiec o imieniu Shinra. Brzmi znajomo? Ultimania jest wydawnictwem ukazującym się wyłącznie na japońskim rynku. To autorski przewodnik po świecie danej gry z uniwersum FF, a raczej multiwersum. Nie wiadomo czy producenci FFX oraz FFX-2 użyli tych samych imion ku nostalgii czy może FFVII oraz FFX dzieją się w tym samym świecie? Z kilkusetletnim przeskokiem czasu.

Gdy Final Fantasy X trafiło na rynek, prasa rozpłynęła się nad jakością gry. Tak przepięknej oprawy nie widziano jeszcze nigdy dotąd. Był to początek wielkiej ery PS2. Tymczasem, FFX nie oferowało otwartej przestrzeni, lecz mapę świata. Z jej poziomu (po dotarciu do określonego momentu w fabule gry) gracze mogli wybrać interesującą lokację, choć najczęściej kolejność odwiedzania wynikała z kolejnych liter scenariusza. By zachować cudną oprawę, twórcy postanowili podzielić mapę na kilka obszarów. Gdyby ten świat skondensowano, kto wie, czy oprawa nie uległaby pogorszeniu. Teraz gdy fani na całym świecie przygotowują się na szesnasty rozdział liczącej przeszło 35 lat serii, Square Enix stosuje podobną metodę narracji. W grze przewija się coś w rodzaju potężnego HUBa zwanego Hideout. Dotarcie do tego miejsca również warunkuje postęp fabularny. Jakaś analogia? FFX pojawiło się wyłącznie na jednej platformie, z kolei FFXVI również ukaże się (na razie) jedynie dla PS5. Naoki Yoshida twierdzi, że podział świata na kilka obszarów wynika z chęci uzyskania o wiele bardziej szczegółowych lokacji. Przyznajmy jednak, że świat obecny w Final Fantasy XV nie odrzucał, natomiast krajobrazy stanowiły materiał na niejedną pocztówkę z wakacji.

Inspiracje sprzed lat

undefined

Final Fantasy X stanowiło inspirację dla konstrukcji świata, przynajmniej w zakresie selekcji poziomów. Jeśli Yoshida nie wprowadził nas w błąd, każda z odwiedzanych krain to sporych rozmiarów obszar. Nie brakuje również ukłonów w stronę Noctisa i jego polowań na stwory. Tutaj również zaszczepiono zlecenia na bestie, które będziemy wypełniać. W chwilach wolnych od ratowania królestw udamy się na łowy, choć to nie Monster Hunter, a szkoda. Z jednej strony czujemy się zmęczeni trendem otwartych światów. W ostatnich latach kilka większych serii również zostało niejako przymuszonych do tej „restrukturyzacji". Stąd rozwiązanie zastosowane w FFXVI pachnie trochę NioHem. W grze autorstwa Team Ninja dokonujemy wyboru poziomu za pośrednictwem mapy świata. A sekcje nie należą do najmniejszych.

Final Fantasy XVI przypomina również dwunastą odsłonę serii. Główny bohater, Vaan podobnie jak protagonista najnowszej gry, wychował się w Królestwie Dalmacii. W obu przypadkach bohaterowie dorastają w stolicach swoich królestw. W obu przypadkach każde z królestw mierzy się z nieznaną siłą. FFXVI to aż sześć królestw, natomiast w świecie FXII widzieliśmy tylko dwa. Co nie zmienia faktu, że twórcy inspirują się jednakowo dziesiąta oraz dwunastą odsłoną w zakresie konstrukcji świata. Dołóżmy jeszcze średniowieczny setting. Ostatnio widzieliśmy go na początku milenium, gdy świat ujrzało cudowne Final Fantasy IX. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, czeka nas jedna z ciekawszych historii osadzonych w tym (multi?)wersum. Żadnej z numerycznych odsłon Final Fantasy nie łączono ze sobą fabularnie, lecz jak pokazuje motyw chłopca o imieniu Shinra, twórcy lubią się podroczyć z fanami. Czy podobne referencje odnajdziemy tutaj? Zaczniemy odkrywać ten świat już 22 czerwca.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Final Fantasy XVI.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper