Spider-Man Tom Holland

Dziesięć najlepszych filmów MCU. Te pozycje cenię najbardziej

Kajetan Węsierski | 11.05.2023, 21:30

Jestem wielkim fanem komiksów Marvela, więc nie może być zaskoczeniem, iż czuję się bardzo mocno związany także z ich filmowymi adaptacjami. Właściwie ciągnie się to za mną już od lat - miałem słabość do nich jeszcze przed Kinowym Uniwersum od Disneya, mam w trakcie MCU i prawdopodobnie zostanie to ze mną jeszcze na długo po tym, gdy cała marka będzie już tak niewypłacalna, że przestanie być opłacalna. 

Niemniej, nie ma żadnych wątpliwości w kwestii tego, że to właśnie Marvel Cinematic Universe przyczynił się jak nic wcześniej do popularyzacji komiksów jednego z dwóch największych i najbardziej znaczących wydawnictw komiksowych w dziejach. Zresztą, filmy rozrosły się do takiej rangi, że dziś twarze aktorów są błyskawicznie pozwiązywane z tymi, jakie powinni mieć herosi (co dobitnie pokazały afekty przed premierą Marvel’s Avengers). 

Dalsza część tekstu pod wideo

I choć obecnie poziom produkcji nieco spadł (czemu przecena podobno Strażnicy Galaktyki 3 - których nie oglądałem w momencie pisania tego tekstu, toteż nie znajdą się w zestawieniu), to przez minioną ponad dekadę, pojawiło się tak wiele znakomitych pozycji, że można spokojnie wyróżnić dziesięć, które powinien obejrzeć każdy. I to właśnie zamierzam na łamach tego zestawienia zrobić. Oczywiście subiektywnie! 

Doctor Strange

Zaczniemy może… W nieoczywisty sposób. Sądzę bowiem, że pierwsza część przygód Doktora Strange’a nie znalazłaby się w wielu podobnych rankingach od innych osób. Mam jednak do niej pewną słabość - trochę przez znakomicie zrealizowane sceny walk międzywymiarowych, a trochę ze względu na sporą sympatię do samego Benedicta Cumberbatcha. Aktora śledzę od czasów „Sherlocka” dla BBC i nie zawodzi! 

Iron-Man

W tym przypadku, nie zamierzam ukrywać, przemawia przeze mnie spora nostalgia. Ilekroć nie wracałbym do tej produkcji, za każdym razem z uśmiechem będę oglądał początki Tony’ego Starka w roli obrońcy dobra. Militarny start, nieco wyciszenia w środku i prawdziwie wybuchowa końcówka. Ta produkcja niemal wszystko zrobiła tak, jak powinna - łącznie z budową filmu i wprowadzeniem barwnej postaci. 

Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings

Pierwszy z nowszych tytułów na liście i jeden z trzech, które ukazały się już po ostatecznym starciu z Thanosem. Przyznam, że po wyjściu z kina byłem optymistycznie nastawiony do przyszłości Kinowego Uniwersum Marvela i sądziłem, że jeśli wszyscy nowi bohaterowie będą wprowadzani tak, jak poczciwy Shang-Chi, to możemy mieć przed sobą lata znakomitych debiutów. Cóż, nieco się pomyliłem. 

Spider-Man: Far From Home

Dlaczego druga część, a nie pierwsza? Wydaje mi się, że przez jej rozmach pod kątem nagrań. Podróż do Europy i ujęcia we Włoszech były czymś stosunkowo świeżym w uniwersum i sprawiały, że chciało się to oglądać. Wątek fabularny nie zachwycał, ale dobrze działał w formie epilogu do „Końca gry”. No i pojawił się Jake Gyllenhaal, a to zawsze kilka dodatkowych punktów w ostatecznym wyniku. 

Avengers: Endgame

A pozostając przy „Końcu gry”… Trudno byłoby tej produkcji tu nie umieścić. To na pewno jedna z największych premier w historii ludzkości i jedno z największych wydarzeń w dziejach kina. To, co działo się na sali, jak ogromne oczekiwanie budowano przed premierą i jak długo wyglądaliśmy tego debiutu, aby wreszcie poznać zwieńczenie historii budowanej przez lata… Prawdziwa kumulacja emocji i po prostu dobry film.

Captain America: Civil War

Podobnież dobry był trzeci film kręcący się wokół Kapitana Ameryki - choć był zdecydowanie najmniej „Stevo-centryczny”, albowiem zaserwował nam kilku nowych bohaterów (w tym m.in. Spider-Mana). Sam rozpad wśród Avengersów i ostateczna bitwa na lotnisku sprawiły, że oglądało się to niczym kapitalne kino akcji, a efekty specjalne, dzięki kosmicznemu budżetowi, dodawały całości odpowiedniego rozmachu. 

Avengers: Infinity War

Dla wielu będzie to zaskoczeniem, dla innych oczywistością, ale w moim rankingu wyżej od „Endgame” plasuje się „Wojna Nieskończoności”, która pojawiła się nieco wcześniej i była w gruncie rzeczy pierwszą częścią wielkiego starcia z Thanosem. Cóż, pamiętam z niej więcej emocjonujących scen, sama w sobie wywołała sporo szumu otwartym zakończeniem, a filmowo była zrealizowana genialnie. Najwyższy poziom! 

Guardians of the Galaxy

I w taki sposób przechodzimy do podium, które otwiera pierwszy film wyreżyserowany dla Kinowego Uniwersum Marvela przez Jamesa Gunna. Wspomniałem we wstępie, że trzecia odsłona opowieści o Quillu i grupie jego kosmicznych przyjaciół zbiera wyśmienite oceny i nie inaczej było w przypadku tej debiutanckiej. Znakomity film, fantastyczna ścieżka dźwiękowa i odświeżająca fabuła. 

Thor: Ragnarok 

Moich dwóch ulubionych reżyserów w Marvel Cinematic Universe to wspomniany w poprzednim punkcie James Gunn, a także bardzo charakterystyczny Taika Waititi. I to właśnie on odpowiadał za trzecią część Thora (za czwartą również, ale była sporo gorsza), a więc film, który najlepiej rezonował z moim poczuciem humoru. Sekwencji akcji nie brakowało, kapitalny soundtrack mogę mieć włączona na pętli do dziś, a głębia bohaterów, którą osiągnął, była czymś niesamowitym. 

Spider-Man: No Way Home

Na sam koniec - może kontrowersyjnie, a może nie - najnowsza część opowieści koncentrująca się na Spider-Manie. Może i wielu krytyków przyczepi się o detale, ale dla mnie jest to bez znaczenia. Wiązka emocji była tak mocna, że będę mógł do tego wracać raz za razem. Coś niesamowitego i dokładnie to, czego oczekiwałem przed premierą, omijając zwinnie wszelakie spoilery. Uwielbiam i polecam z czystym sercem - zwłaszcza fanom Parkera (jakiegokolwiek ;)). 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper