Phil Spencer powinien odejść? Xbox nigdy nie miał lepszego prezesa!
Gdy Microsoft zdecydował się na zainwestowanie grubych milionów, a może nawet i miliardów dolarów w konsolowy rynek i kreację marki Xbox, musiał liczyć się z jednym poważnym ryzykiem - sztywnym podziałem rynku, którego podbój będzie bardzo trudny.
Microsoft wszedł z branżę konsolową w momencie, gdy wyłonił się na niej nowy lider - PlayStation, czyli relatywnie świeża marka, po którą sięgało więcej graczy niż po sprzęty Nintendo i Segi razem wzięte! To oczywiście odbiło się na sprzedaży pierwszego Xboksa, który z wynikiem niecałych 25 milionów egzemplarzy wbił się na drugie miejsce podium szóstej generacji - co jak na moje oko było bardzo dobrym rezultatem, aczkolwiek nadal do PS2 brakowało ponad 130 milionów, czyli więcej niż teraz mamy na rynku opchniętych konsol Nintendo Switch. Kolejna generacja była jednak inna.
360 możliwości, by pokonać PlayStation 3
Do dziś pamiętam, że gdy na rynek wskakiwał Xbox 360, wszyscy wielcy analitycy w branży obstawiali, że PS3 zmiecie rywala z rynku i zgarnie około 120-125 milionów sprzedanych egzemplarzy. Jak dobrze wiemy, tak się jednak nie stało, a to ze względu na to, że Sony absolutnie fenomenalnie podłożyło się Microsoftowi - dosłownie praktycznie na każdym polu.
Najpierw Xbox 360 dostał aż rok pełnej swobody na rynku, podczas której Microsoft mógł robić praktycznie co mu się żywnie podoba, aby zachęcić jak największą liczbę graczy - w rezultacie gdy w 2006 roku debiutowało PlayStation 3, Xbox 360 miał już 8 milionów sprzedanych konsol na koncie. Dodatkowo gigantyczna cena PS3 na start, słabe gry premierowe, problemy wizerunkowe i problemy z produkcją sprawiły, że niespodziewanie to Xbox był liderem na rynku, a nie jego japoński konkurent, czego chyba nikt się nie spodziewał.
Ostatecznie Sony udało się nadrobić straty i zamknąć generację z wynikiem o 1,67 mln konsol większym niż X360, ale walka pomiędzy obydwiema korporacjami była niezwykle wyrównana aż do samego końca - PS3 wyszło na prowadzenie dopiero w okolicach stycznia 2013 roku. Niestety gdy przyszło do zapowiedzi Xboksa One, cały ten fantastyczny potencjał w dosłownie 2 godziny zmarnował nie kto inny jak Don Mattrick, czyli jegomość, który uważał ludzi bez dostępu do internetu za biedaków, którzy mogą sobie co najwyżej zakupić konsolę Xbox 360. Oczywiście pokaz Xbox One z maja 2013 roku był pełen wizerunkowych wtop - od gadania w kółko o telewizji, przez wymuszony always-online aż po jasną deklarację tego, że konsola zepsuje ci się jak co 24 godziny nie zweryfikujesz połączenia z siecią. Jaki był tego efekt? Don Mattrick ze skutkiem "natychmiastowym" stracił robotę i uciekł do Zyngi (która wyrzuciła go po 2 latach rządów), a Sony dostało arsenał pełen amunicji do punktowania błędów Xboksa One.
Jedna, jedyna szansa na ratunek
Już po zaledwie roku od debiutu Xboksa One i PlayStation 4 wiedzieliśmy, że Microsoft jest na totalnie przegranej pozycji. W pierwsze 12 miesięcy rozeszło się około 13,5 miliona sztuk PlayStation 4 i zaledwie około 7 milionów Xboksów One. Być w plecy aż o prawie 50% po tak krótkim czasie było dla Microsoftu wręcz dramatycznym ciosem, dlatego na ratunek musiał tej marce przyjść ktoś kto po pierwsze kocha gry, doskonale zna markę Xbox no i oczywiście ma na niego jakąś wizję. Najlepszym kandydatem okazał się być Phil Spencer - ówcześnie mało znany jegomość, który stał w tle świateł reflektorów i pokazywał się przed kamerami bardzo sporadycznie.
Niemniej jednak Phil był związany z Microsoftem aż od 1988 roku, kiedy to dołączył do firmy jako stażysta, a wszyscy koledzy z biura znali go jako gamingowego maniaka, który na firmowym komputerze szpila w Ultimę. Z samym Xboksem był związany od dnia jego debiutu, kiedy to brał czynny udział w rozwoju Microsoft Game Studios EMEA i na bieżąco współpracował z takimi studiami jak Lionhead Studios czy też Rare. To właśnie on w 2014 roku rozpoczął przebudowę wizerunkową marki Xbox - ze złej krwiożerczej korporacji, która chciała oszukać graczy na każdym kroku, do ciepłej pro-konsumenckiej firmy budzącej na pierwszym miejscu zaufanie.
Spencer musiał jednak szukać takich pól na poprawę wizerunku, w których jego konkurencja kulała - tak oto już w 2015 roku ogłoszono wsteczną kompatybilność z Xboksem 360, co samo w sobie było naprawdę wielkim wydarzeniem i miało potencjał na bycie najlepszą informacją jaką ogłoszono na E3 2015. Pech chciał, że Sony zrobiło odwet za 1945 i zbombardowało świat takimi zapowiedziami jak The Last Guardian, FF7 Remake i Shenmue 3 - no na coś takiego nie było bata. Ale niezniechęcony takim zrządzeniem losu Spencer kontynuował swój wielki plan.
W lutym 2017 roku ogłoszono serwis Xbox Game Pass, na E3 2017 pokazano wsteczną kompatybilność gier z pierwszego Xboksa, a w 2018 roku ogłoszono, że wszystkie gry first-party trafią do usługi Game Pass w dniu swojej premiery! Tak zwany "Netflix dla gier" szybko zyskał na popularności i okazał się prawdziwą żyłą złota dla Microsoftu.
"Ten rok będzie najlepszym rokiem w historii marki Xbox"
W późniejszych latach rozszerzono usługę o rynek PC, a potem wprowadzono do życia projekt xCloud, który pozwala nam na granie w gry dedykowane platformie Xbox na każdym możliwym kompatybilnym sprzęcie - od telefonu przez telewizory. Pod kątem samych usług i podejścia do klienta, Phil Spencer odwalił kawał świetnej roboty i odbudował zaufanie do marki jakie zostało zrujnowane w 2013 roku. Wszyscy jednak zaczęli zadawać ważne pytanie. A gdzie są gry drogi panie?
A nie od dziś wiadomo, że poza grami z Kinecta, Gears of War, Halo, Forzą i Fable, portfolio Microsoftu było powiedzmy sobie szczerze, biedne. Od lat nie widzieliśmy takich marek jak Perfect Dark, Banjo-Kazooie, Project Gotham Racing, czy też Age of Empires, które nadal miały wielkie rzesze fanów. Na tym polu Phil też zaczął działać. Pozwolił Rare na zrobienie czegoś innego niż kolejny kinectowy tytuł, założył studio mające na celu wskrzesić markę Age of Empires, a także wybrał Playground Games jako tych, którzy wskrzeszą Fable. Spencer doskonale jednak wiedział, że aby móc stanąć w szranki z Sony potrzebne jest coś więcej. Coś znacznie więcej niż kolejne Gearsy, Halo, a nawet Forza Horizon i Forza Motorsport. Podczas gdy Sony ma w zanadrzu tyle wielkich IP, że może żonglować nimi niczym cyrkowy artysta, Zielonym bardzo doskwiera brak takich serii, a teoretycznie zbudowanie z 5-6 nowych serii od zera tak, aby powalczyły z Horizonem czy Ghosts of Tsushima, może być zbyt czasochłonne. Dlaczego?
Nie ma co ukrywać, że Xbox tkwił w oczach graczy jako ta gorsza alternatywa dla grania na PC, a pierwszym wyborem dla wielu stało się PlayStation 4. Jedyną sensowną opcją aby to naprawdę zmienić i realnie być w stanie wyjść z tego dołka, jest przejęcie kilku znanych studio, które dysponują fantastycznymi seriami gier. Rodzina Xbox Game Studios powiększyła się aż do 23 oddziałów i każdy z nich pracuje obecnie nad czymś, co będzie kolejnym kołem ratunkowym marki Xbox. Minęły niecałe 3 lata, a Xbox Series jest aż 15 milionów konsol w plecy.
Ludzie nie sprzedadzą PS5 dla Starfielda
W ostatnim czasie czytałem mnóstwo o tym, że Phil Spencer to prawdziwy Pinokio i powinien już dawno zostać usunięty z funkcji szefa marki Xbox. Ale moim zdaniem to nie prawda. To odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Dlaczego? A no dlatego, że Phil jest doskonale świadomy tego gdzie znajduje się Xbox. Wie, że nie ma już szans na to, że Xbox Series X|S przegoni PS5, doskonale wie także, że ostatnie lata były suche - co prawda 2021 był niezły, ale za to 2022 był tragiczny. To jest prawdziwy przywódca który wie, w którą stronę poprowadzić swoje studia. Jasne, można mówić, że to gry sprzedają konsole i to oczywiście prawda, ale niestety te gry dopiero się tworzą.
Ale prawda jest taka, że nawet jakby Starfield zgarnął 99% na Metacritic i został okrzyknięty grą dekady, niczego to nie zmieni. Ludzie, którzy grają na PS5, dalej będą grać na PS5 i nie sprzedadzą swojej konsoli dla jednej gry. Być może dla 10 takich Starfieldów już tak, ale to jeszcze nie ten moment. Dlatego właśnie kluczowym elementem strategii Phila jest Game Pass, który pozwoli posiadaczom innych platform wypróbować nadchodzące gry Microsoftu dosłownie za grosze, dzięki czemu mogą zacząć przekonywać się do tego, że w sumie chyba warto zastanowić się nad daniem szansy marce Xbox. Ale czy to sprawi, że następca Xbox Series pokona PlayStation 6? Wątpię i myślę, że Spencer też jest tego świadom. Ale czy gdyby w 2014 roku stery firmy objął ktoś inny, byłoby lepiej? Definitywnie nie. Uważam nawet, że gdyby nie Spencer i jego Game Pass, moglibyśmy się nie doczekać premiery konsol Xbox Series, bo Microsoft straciłby wiarę w ten projekt, gdyby Xbox One nie przebił nawet wyniku oryginalnego Xboksa.
Phil Spencer jest...
Przeczytaj również
Komentarze (373)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych