Netflix logo

Netflix strzelił sobie w kolano? W porównaniu do konkurencji wypadają blado

Kajetan Węsierski | 30.05.2023, 21:30

W świecie streamingu dzieje się ostatnio bardzo dużo. Można na dzień odejść od informacji, aby podczas następnego poczuć się, jakbyśmy hibernowali przez co najmniej kilka lat. Prawdziwe wariatkowo, za którym trudno nadążyć. Wpływa na to oczywiście liczba dostępnych obecnie abonamentów oferujących filmy i seriale, a także ruchy, które każda z nich wykonuje we własnym tempie. 

Dość powiedzieć, że niemal nieustannie dostajemy informacje o kolejnych platformach, które debiutują na nowych rynkach. Da się odnieść wrażenie, że właściwie każda korporacja, która tworzy swoje własne produkcje, stawia na osobisty serwis oferujący dostęp od wirtualnej biblioteki w zamian za comiesięczną, stosunkowo niewielką opłatę. Sky, HBO, Netflix, Disney, Apple, Amazon… Można wymieniać i wymieniać. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Druga kwestia, jak wspomniałem, to masa ruchów. Sky pojawia się na nowych rynkach, Disney cały czas ewoluuje, Apple szuka swojej niszy, HBO zmienia nazwę raz na kwartał (oczywiście pół-żartem), a Netflix… Oni to prawdziwie jadą po bandzie. Najpierw wyznaczyli kierunek dla czegoś, co było niszą, wprowadzając streaming abonamentowy do mainstreamu, a teraz funkcjonują tak, jakby zamierzali kierować się w bardzo złym kierunku

Netflix oszalał? 

Dobra, ale doprecyzujmy, bo nie chcę się tu rozwodzić na temat tego, w jakim kierunku Netflix idzie ze swoimi produkcjami i jak wiele z nich po prostu traci na jakości - zarówno fabularnie, jak i scenograficznie. W tym tekście chodzi mi o zmianę, która ostatnio dotknęła naszego kraju. Zapewne wielu z Was dostało w ostatnich dniach maila od Netflix Polska, w którym pojawiły się ważne informacje w sprawie współdzielenia kont

Netflix dzielenie hasła

Właściwie stało się to, co zapowiadano od dłuższego czasu. I choć wiele osób liczyło, że to tylko puste słowa, to Netflix zamienił je w czyny. Tłumacząc najprościej, jak tylko można, obecnie sytuacja wygląda tak, że rodzinne współdzielenie kont rzeczywiście będzie odnosiło się wyłącznie do rodziny. I to mieszkającej pod jednym dachem. W innym wypadku sytuacja stanie się po prostu upierdliwa.

Gdy bowiem będziemy chcieli skorzystać z serwisu na innym IP i robić to czynnie, do podstawowego abonamentu (który w racjonalnej jakości kosztuje obecnie 60 złotych w skali miesiąca) trzeba będzie doliczyć dyszkę za każde konto w innym miejscu, a przy tym przy okazji każdego logowania wchodzić na maila, pobierać kod dostępu i wpisywać go na urządzenie, z którego obecnie korzystamy poza naszym IP. 

Brzmi to bardzo upierdliwie - zarówno pod względem kasy, która przy czterech różnych miejscach zarejestrowanych urządzeń wyniesie obecnie blisko stówkę miesięcznie, jak i w kontekście tego ściągania i rozsyłania kodów. Da się w tym wszystkim zgubić, a da się stracić przyjemność z oglądania. A biorąc pod uwagę, że Netflix niespecjalnie kwapi się, aby choćby skusić nas do płacenia tak ogromnych sum, wyobrażam sobie sporo mniejsze wyniki oglądania. Ale może się zaskoczę.

A jak z innymi? 

Sytuacja robi się natomiast niemal komiczna, gdy zestawimy to z konkurencją, która rośnie na tym rynku niczym grzyby po deszczu. Jak wspomniałem, Netflix podstawowo to już i tak 60 złotych, a teraz dodatkowa dyszka za wszystkie profile logujące się z innego miejsca, niż nasze bazowe. Jak więc pisałem, spokojnie da się w ten sposób dobić do stu złotych. 

Netflix Logo Popcorn

Disney Plus, którego popularność cały czas jest spora, to koszt 30 złotych. Bardzo podobnie wypada choćby MAX (dawne HBO Max), za którego trzeba zabulić podobną sumkę. Nieco więcej, bo 35 złotych, to Apple TV+, ale tu w cenie mamy także abonament muzyczny, małą bibliotekę gier i iCloud. Sensownie, prawda? Są natomiast oferty nawet lepsze! Showtime od Sky to miesięcznie zaledwie 12 złotych, a niewiele więcej trzeba sypnąć za Playera Plus.

Już na tym etapie Netflix wygląda biednie, a przecież mamy jeszcze na przykład Prime od Amazona, który jest niekwestionowanym królem (i który poniekąd zakpił ostatnio z Netlixa) i którego roczna opłata jest niższa, niż miesięczna u bohaterów tekstu. Pomijam, że w cenie dostajemy darmową wysyłkę, Prime Gaming i bonusy na Twitchu. Wiecie, nie ma sensu kopać leżącego. 

Obecnie wychodzi więc na to, że w cenie Netflixa możemy nabyć kilka innych, konkurencyjnych platform, których oferta wcale nie będzie dużo gorsza. Ba - dla wielu osób będzie nawet ciekawsza. I mam dziwne przeczucie, ze właśnie do tego może doprowadzić to, co się obecnie dzieje. Masa osób już teraz miała problem z wybraniem tego co subskrybować, a w kontekście naszego kraju być może Netflix mocno te decyzje ułatwił. 

Podsumowując… 

Wydaje mi się, że chodzi tu o strategię. Być może, gdyby Netflix postawił na tworzenie lepszych produkcji, zamiast zdzierać jeszcze więcej kasy, żeby wydać ją na - nie wiem - prezent ślubny dla Radovida i Jaskra, dziś rozmawialibyśmy inaczej. Jest szansa, że wtedy ten tekst by nie powstał, choć z drugiej strony… Już od dłuższego czasu zapowiadało się, że prędzej czy później coś się tam po prostu skruszy. 

Koniec końców nie rozmawiamy już o czymś, co może się wydarzyć, a czymś, do czego rzeczywiście doszło. Jakość poszła mocno w dół, konkurencja w górę. W takiej sytuacji działanie, jakoby byli jedynym i nieskazitelnym graczem na rynku, wydaje się absurdalne. Zdaję sobie sprawę, że w dziale związanym z finansami w Netflixie pracują dużo tęższe głowy ode mnie, ale tak czysto, po ludzku - głupia decyzja z perspektywy konsumenta. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper