Game Pass stoi nie tylko dużymi tytułami. Oto mniejsze perełki, które warto sprawdzić
Ostatnie dwa tygodnie to dla mnie w świecie gier wideo okres większego luzu. Nie pojawiły się żadne gry do recenzji, które powinienem lub chciałbym wziąć, a przy tym nie miały miejsce żadne debiuty, których bym oczekiwał i po które musiałbym sięgnąć już pierwszego dnia po ich wydaniu. Słowem - rozprężenie. W moim przypadku nie jest to jednak przerwa od grania, a po prostu możliwość sprawdzenia nieco innych produkcji.
Z tego względu po czasie ponownie odpaliłem mojego Xboksa, zapukałem grzecznie w okienko biblioteki Game Passa i okazało się, że mają otwarte. Nie pozostało mi więc innego, jak wejść do środka, przejść się pomiędzy regałami i wypożyczyć kilka dzieł, które najbardziej mnie zainteresowały. Jedne skończone, to pora na drugie. I tak w kółko przez ostatni czas. Ale to bardzo dobrze, bo pozwala mi to odkrywać prawdziwe perełki.
I takie chciałbym Wam w ramach dzisiejszego tekstu przedstawić. Wybrałem dziesięć stosunkowo małych i nie tak szeroko promowanych produkcji, które zdecydowanie warto sprawdzić, jeśli jest się aktywnym subskrybentem Game Passa. Część z nich w pełnej cenie mogłaby nie być najlepszą opcją, ale gdy są częścią abonamentu… Wtedy nic straconego i zdecydowanie warto! Oto moje propozycje!
Broken Age
Zacznijmy od niemal onirycznych tytułu, który daje mocno psychodeliczny vibe. Co więcej, to jeden z głośniejszych tytułów w zestawieniu, ale jestem pewien, że sporo osób wciąż o nim nie słyszało. A to źle! Dostajemy tu wizję dwóch różnych światów, pozornie dwie różne historie i dwie różne walki o lepsze jutro i własny byt. I choć na pierwszy rzut oka to nic specjalnego, to głębia oraz przekaz, jaki płynie z tej gry, zasługuje na poświęcony czas.
Eastward
Jesteście zapalonymi fanami starszych odsłon przygód Linka? Jeśli tak, to jest bardzo duża szansa, że w kontekście formuły rozgrywki znajdziecie tu całkiem sporo podobieństw. CAła reszta jest jednak zupełnie inna - począwszy od tego, iż mamy tu do czynienia z dwójką bohaterów - Johnem i Sam - którzy spróbują wrócić do domu i odkryć sekret kryjący się za tajemniczymi mocami dziewczyny…
Forager
Kolejna produkcja i coś, co zdecydowanie nie jest dla każdego - choćby przez fakt wizualnej strony, która bez problemu śmigałaby nawet na leciwych smartfonach. Niemniej, wszyscy dobrze wiemy, że w udanych produkcjach grafika może być dodatkiem, a nie wyznacznikiem jakości. I tak jest w tym przypadku, albowiem dostajemy otwarty świat, który idealnie wpasowuje się w określenie cozy-game. Czysty chill.
Norco
Jeśli napiszę, że za ów tytuł odpowiada Raw Fury, to istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że do razu skojarzycie to ze świetnie wykreowanym klimatem. I będzie to skojarzenie jak najbardziej słuszne, albowiem w rzeczonej grze ponownie się potwierdza. Ta narracyjna przygodówka rzuca nas do rozpadających się przedmieści, gdzie rozpoczniemy poszukiwania naszego zaginionego brata. Iście filmowe doświadczenie.
Planet of Lana
Najświeższy tytuł ze wszystkich - również pod względem tego, w jakiej kolejności grałem. Wspominałem kilkukrotnie, że jest to jedna z bardziej wyczekiwanych przeze mnie produkcji indie (i nie tylko ;)) tego roku. Tak więc, gdy tylko pojawiła się okazja, wskoczyłem do pięknie nakreślonego świata, w którym tytułowa Lana poszukuje swojej porwanej przez obcych przyjaciółki. I… Nie zawiodłem się! Znakomita gra.
Ravenlok
Bardzo, ale to bardzo niepozorny tytuł. Niemniej, mamy tu cudowny świat, naprawdę niezłą, kolorową warstwę wizualną, przyjemną główną bohaterkę i ciekawą, enigmatyczną fabułę. Nie chcę zdradzać wiele, ale przygoda, którą oferują twórcy z Cococucumber zdecydowanie może się podobać i oferuje potężną dawkę magii i fantastyki. Jeśli macie kilka wolnych godzin, to dajcie szansę!
Soccer Story
Kocham gry piłkarskie i naprawdę świetnie bawię się w różnego rodzaju produkcjach RPG. Nic więc dziwnego, że tak bardzo polubiłem się z rzeczonym Soccer Story. Wcielamy się tu w aspirującego piłkarza, który nie tylko realizuje się w swojej pasji, ale także rozwiązuje masę misji i zadań, które pchają intrygującą fabułę do przodu. Nie każdemu się spodoba, ale fani futbolu będą zadowoleni.
Tinykin
Mam jakaś taką dziwną słabość do gier, gdzie sterujemy małym bohaterem w wielkim świecie. Ciepło wspominam Toy Story 2 czy grę ze Stewartem Malutkim, a takie Grounded jakiś czas temu skradło moje serce. Tu założenia są podobne - jesteśmy maciupeńkim chłopakiem, który musi znaleźć drogę do domu, przemierzając mrówcze metropolie. A wierzcie lub nie - świat przy powierzchni nie jest nudniejszy niż ten, który widujemy na co dzień.
Tunic
Cóż, może nie jest to pozycja, o której nigdy nie słyszeliście (wszak przy okazji premiery mówiło się o niej całkiem sporo), ale zdecydowanie warto zwrócić na nią swoją uwagę. Nie ma wątpliwości, że może ona zniknąć pod naporem wielu większych i bardziej rozwiniętych tytułów dostępnych w Game Passie, a po prostu szkoda byłoby nie dać szansy. Śliczna wizualnie i znakomicie zaprojektowana.
Unpacking
I na sam koniec mała, ale niezwykle satysfakcjonująca i kojąca produkcja. Zasady są w gruncie rzeczy proste - jak głosi sam tytuł, mamy za zadanie rozpakować nasze pudła. Bierzemy udział w przeprowadzce, a dokładniej rzecz biorąc, w jego końcowym etapie. I właściwie to, co gdzie położymy, będzie zależało całkowicie od nas. Byle było schludnie, ładnie i praktycznie w kontekście dalszego życia. Można się zrelaksować, gwarantuję.
Przeczytaj również
Komentarze (36)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych