Diablo 4 ma w sobie to coś, co uzależnia nawet osobę niebędącą fanem serii
Diablo 4 rozpaliło zainteresowanych - czy to posiadaczy konsol PlayStation/Xbox, czy też komputerów osobistych. Marka jest bardzo silna, szczególnie w Polsce, gdzie na nazwę "Diablo" gracze reagują niezwykle entuzjastycznie. Jestem wręcz pewny, że znajdą się na sali osoby, które nawet wychowały się na kultowym w dzisiejszych czasach Diablo 2 z 2000 roku.
Po Diablo 2 odbiorcy musieli czekać prawie 12 lat na godnego następcę, bo Diablo 3 ujrzało światło dzienne w 2012 roku na PC-tach, a prawie półtora roku później na PS3 oraz Xbox 360. Chrapka na "trójkę" była ogromna i nie inaczej sytuacja wyglądała właśnie teraz (choć pożądanie mogło zostać lekko ostudzone przez zeszłoroczny debiut Diablo Immortal), 11 lat po premierze Diablo 3, kiedy na półki sklepowe trafiło Diablo 4. O tytule głośno mówiono już kilka miesięcy temu, oczekiwania były ogromne, a w przypadku tej marki Blizzard ponownie dowiózł, co potwierdzają tylko opinie recenzentów, jak i graczy.
Klimat i dubbing w Diablo 4 poza skalą
Osobiście także należę do osób, którym Diablo 4 bardzo przypadło do gustu. Materiały przedpremierowe nie robiły na mnie większego wrażenia, wszak nie jestem wielkim fanem serii, ale gdy dotarłem do świata wykreowanego przez amerykańskich deweloperów (i to bez przeszkód - serwery zostały przygotowane tym razem ze starannością), każda kolejna godzina spędzona w produkcji mijała niczym 5 minut.
Co pierwsze rzuciło mi się w oczy? Będą to dwie rzeczy, bo idealnie się uzupełniają - mowa o klimacie i rodzimym dubbingu. Po dotarciu do wiosek wokół Strzaskanych Szczytów, a potem do Scosglen, wręcz czuć wychodzący z ekranu smród spalonych ciał czy padliny. Na każdym kroku spotykamy nieżyjących ludzi, którzy niegdyś walczyli o lepsze jutro, agresywnie nastawione zwierzęta szukające pożywienia, czy miejsca rytuałów przepełnionych czaszkami oraz innymi elementami mającymi dodać obecnej miejscówce powagi.
Klimat wylewa się z ekranu i idzie on w parze z polskimi głosami. W Diablo 4 - grając łotrem/łotrzykiem - usłyszymy odpowiednio Kamila Kulę i Lidię Sadowską (V z Cyberpunka 2077), Agnieszkę Kunikowską jako nekromantkę (Triss z Wiedźmina) czy Tomasza Dedka wcielającego się w Denana w drugim akcie fabularnym (Krwawy Baron z Wiedźmina 3 - tego głosu nie sposób nie rozpoznać).
Ekipa znana na polskiej scenie gamingowej po raz kolejny wykonała świetną robotę, bo rozmowy między bohaterami są pełne emocji. Ba, nie tylko te główne postacie brzmią wyjątkowo, ale także te spotykane choćby tylko na jedno krótkie zadanie poboczne. W pamięci utkwiła mi przede wszystkim kobieta ze Scosglen, której córka zginęła ze względu na męża-wilkołaka. Jej płacz i żałość w głosie ściskała serce, a to tylko z założenia zwykły NPC. Blizzardowi należą się brawa za tak świetnie przygotowany polski dubbing.
Wyśmienita zabawa
Obecnie w Diablo 4 mam przegrane ponad 30 godzin. Zdążyłem wymaksować region Strzaskanych Szczytów, wykonując większość zadań pobocznych (niektóre odblokowują się w późniejszym etapie gry), podziemi, czy wykonując wszystkie twierdze i znajdując wszelkie ołtarze Lilith. To była sama przyjemność i teraz z wielkim bananem na twarzy poznaję Scosglen wchodzące w skład drugiego aktu fabularnego. Z bagnistych, zalesionych, a w niektórych miejscach oblodzonych lokacji przeszedłem na te bardziej dotknięte suszą i zarazą, a wiem, że jeszcze kolejne tereny będą wyróżniać się innym klimatem, więc w tym aspekcie nie możemy narzekać na brak różnorodności.
Obecnie ciężko mi podać w ogóle minusy Diablo 4, bo tych nie dostrzegam. Produkcja zgodnie z założeniami jest nastawiona na zabawę single-player z naciskiem na opowieść fabularną (która jak na ten gatunek naprawdę intryguje) i aktywności poboczne, które możemy wykonać śmiało w pojedynkę lub w kooperacji. Fani sieciowych modułów mogą wziąć udział w wielu wydarzeniach, zdobywając coraz lepsze łupy, a potem nawet biorąc udział w pojedynkach PvP odbywających się w wyznaczonych miejscach na mapie. W grze znajdziemy nawet system handlu, mikropłatności nie wpływają na rozwój postaci (co było zmorą w Diablo Immortal, choć gra ta była nastawiona na mobilną rozgrywkę, a ta zawsze wiąże się z dodatkowymi opłatami), sterowanie jest przyjemne nawet na konsolach - nie wspominając już o grafice stojącej na bardzo wysokim poziomie.
Cóż... do finalnego werdyktu z moje strony jeszcze daleko, wszak rzucony zostanę w późniejszym czasie na kolejne 4 akty fabularne i masę aktywności nieobowiązkowych, lecz będąc już w drugim regionie gry zauważam, iż tytuł Blizzarda ma w sobie taki pierwiastek, który uzależnia i zachęca do jeszcze jednej misji, jeszcze jednego wydarzenia ze znajomymi, czy wykonania jeszcze jednych dungeonów, zdobywając przy tym kolejny aspekt, którym naznaczymy swoje najlepsze itemki. I oby to wrażenie nie zniknęło aż do ujrzenia napisów końcowych!
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Diablo IV.
Przeczytaj również
Komentarze (57)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych