Cyberpunk 2077: Phantom Liberty? Nie mogę się doczekać powrotu do Night City
Ah ten Cyberpunk… Pomimo wszystkich kontrowersji, negatywnego wydźwięku i masy wpadek przy okazji premiery, nie potrafię patrzeć na tę produkcję negatywnie. Jak wspominałem już wielokrotnie, miałem ogromne szczęście, że mimo rozpoczęcia mojej przygody na PlayStation 5 już w dniu debiutu, nie napotkałem na żadne błędy, które uniemożliwiałyby mi czerpanie frajdy z przemierzania świata stworzonego przez CD Projekt RED.
Wiem, że byłem w mniejszość i wiem, albowiem spotkałem się już z tym kilkukrotnie, iż chwalenie Cyberpunka 2077 wywołuje skrajnie negatywne reakcje, a nawet ataki. Czytałem już, że pewnie największe polskie studio deweloperskie płaci mi pod stołem za pisanie takich słów. Cóż, nie (niestety ;)). Miałem najprawdopodobniej niezłego farta i dzięki temu dziś potrafię tak ciepło podchodzić do tej pozycji.
Spędziłem kilkadziesiąt świetnych godzin podczas śmigania po Night City i właściwie po przejściu fabuły jeszcze kilkukrotnie wracałem, by ponownie zaczerpnąć tego niepowtarzalnego klimatu. W pewnym momencie zwyczajnie się tym jednak znudziłem, bo jestem jedną z tych osób, które nie zwykły „lizać ścian” i gdy brakuje konkretnego, urzeczywistnionego celu, to szybko się nudzę i szukam nowych wrażeń w innych grach.
Phantom Liberty
Właśnie z tego względu tak bardzo czekałem na konkretny związane z Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. O dodatku pierwszy raz usłyszeliśmy w konkretach jeszcze we wrześniu 2022, a więc niemal rok temu. Wtedy też pokazano pierwszy zwiastun i potwierdzono, że na DLC mogą liczyć wyłącznie posiadacze bieżącej generacji, PC, a także osoby z dostępem do Stadii (choć z obecnej perspektywy to oczywiście nieaktualne).
Były oczywiście kontrowersje, liczne komentarze i… Cisza. Aż do grudnia, gdy CD Projekt RED zaskoczył graczy drugim teaserem prezentującym mniej-więcej zagadnienia fabularne, które zostaną poruszone. No - będąc szczerym, był to w praktyce zaledwie dodatek. Takie tło do tego, iż ujawniono, że w grze, prócz Keanu Reevesa, pojawi się także Idris Elba - inna ikona kina akcji obecnych czasów.
Od tamtego czasu dostawaliśmy szczątkowe informacje. Zdradzono, że fabularnie będzie to coś na wzór „thrillera szpiegowskiego”, a jeśli chodzi o przeznaczony budżet, to mowa o rekordowej sumie wydanej na dodatek przez Redów. Później pojedyncze szczegóły, przecieki odnośnie do daty premiery i wreszcie… Boom, 11 czerwca tego roku, Xbox Games Showcase i Keanu Reeves zapowiadający nowe DLC.
Dostaliśmy pełnoprawny zwiastun „Widma Wolności”, a zaledwie kilka dni później niemal dwudziestominutową pogadankę, która jeszcze bardziej przybliżyła nam to, czego możemy się spodziewać. Jak się okazało, jedną kwestią będzie wątek fabularny dostarczony przy okazji DLC, a kolejną to, co samo rozszerzenie robi z główną grą. Zmian będzie naprawdę sporo, ale nie zamierzam się nad tym przesadnie rozwodzić - o konkretach wspominaliśmy już na portalu.
Nie mogę się doczekać!
Nie ukrywam więc, że w tym roku na 26 września czekam, niczym na Boże Narodzenie. Może to być prawdziwe święto dla graczy i jeśli tylko CD Projekt RED dowiezie odpowiednią pozycję, to będzie naprawdę dobrze. Zahaczając lekko o tę kwestię - nie brakuje oczywiście obaw, których sam doświadczam. Wierzę jednak, że nauczeni doświadczeniem i kolosalną wpadką z premiery głównej gry, drugi raz nie popełnią podobnego błędu.
Wracając jednak do samego dodatku - będzie się działo. Niebywale ekscytuje mnie fakt, że otrzymamy nową dzielnicę. W podstawce każda była od siebie różna i czuć było zupełnie odmienny klimat, który w nich panował. W slumsach było czuć biedę, a w okolicach korporacji pracoholizm i automatyzacja wylewały się dosłownie zewsząd. Jeśli natomiast pojechaliśmy w nieco droższe tereny, nie brakowało imprezowej atmosfery.
I właśnie ten klimat ma tu odgrywać znaczącą rolę. Jeśli wierzyć słowom producentów, tym razem na pierwszy plan nie będą się wysuwać akcja czy jej dynamika, a szpiegostwo, podwyższone ciśnienie i napięcie. Brzmi dobrze? Moim zdaniem tak! Może okazać się świetnym rozwinięciem tego, co mieliśmy dotychczas, a jednocześnie swoistym przełamaniem schematu. Zresztą, umówmy się, thriller szpiegowski bardzo pasuje do klimatu cyberpunka w jego założeniach.
Co więcej, jeśli ma tu być bardzo dużo Johny’ego Silverhanda, to już na tym etapie jestem ukontentowany. Keanu Reeves wykreował znakomitą postać i przyznam szczerze, że wracając wspomnieniami do moich przygód w Cyberpunku 2077, to właśnie tego aspektu brakuje mi najbardziej. Nic nie wspominam tak dobrze, jak projektu miasta oraz budowy charakterologicznej dawnego „rebelianta”.
Night City… Nadchodzę!
Wiem, że już w dniu premiery będę przemierzał nową dzielnicę i jestem przekonany, że już wtedy odbędę pierwszą rozmowę z Reedem (tym, którego gra Idris Elba). Jest bardzo wiele aspektów w tym DLC, które bardzo mnie ekscytują, a poczucie lęku, że może się nie udać, skutecznie maskuje autopsja i dwa pełnoprawne dodatki, które lata temu otrzymaliśmy do Wiedźmina 3: Dziki Gon. CD Projekt RED wie, jak to robić i mam nadzieję, że udowodnią to ponownie.
Zresztą, będzie to dla nich znakomita okazja, na podbicie swoich notowań u graczy. Jak wiadomo, pierwsze wrażenie trudno zmazać, ale tempo w branży jest tak ogromne, że parafraza znanego powiedzenia, „jesteś tak dobry, jak Twoja ostatnia gra” jest tu strzałem w dziesiątkę. Czuję, że może być dobrze i chcę mieć w tym przypadku rację. Night City - nadciągam i zamierzam spędzić z Tobą długie godziny.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Cyberpunk 2077: Widmo wolności.
Przeczytaj również
Komentarze (47)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych