Reklama
Tajna inwazja (2023)

Tajna inwazja (2023) - recenzja, opinia o 1. odcinku serialu [Disney]. Czy studio wywróci MCU do góry nogami?

Piotrek Kamiński | 21.06.2023, 21:06

Skrulle mieszkają na Ziemi już od dobrych trzydziestu lat. Powątpiewając, czy Nick Fury dotrzyma swojej obietnicy i znajdzie dla nich nowy dom, tworzą frakcję, która postanawia przejąć kontrolę nad miejscem, w którym przebywają obecnie, w którym jest im całkiem wygodnie. Trzeba tylko najpierw pozbyć się ludzi...

Przed premierą przeczytałem ze dwa newsy o tym jak to "Tajna Inwazja" nie podoba się krytykom. Narzekali, że Fury nie taki, że akcja słaba i nijakie zdjęcia. Pamiętając jednak, że ci sami ludzie zachwycali się choćby taką "Ms. Marvel", postanowiłem nie sugerować się ich zdaniem. Przecież serial Aliego Selima to powrót dokładnie do tego MCU, które ludzie polubili najbardziej - na poważnie, szpiegowsko, z napięciem i faktyczną stawką (plus ludzie w rajtuzach i władający magią, jasna sprawa). Dzisiaj pierwszy odcinek w końcu wylądował na platformie Disneya i... Kurde, mam mieszane uczucia.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tajna inwazja (2023) - recenzja, opinia o 1. odcinku serialu [Disney]. Duet Fury i Talos to jest to, czego potrzebowałem

Nick Fury

Dzisiejszy serial to w pierwszej kolejności wielki powrót Samuela Jacksona do roli Fury'ego. "Bad Mutafuka" to już jednak dziadek w całkiem podeszłym wieku - kuleje, raczej nie pobiega i tak dalej. Postanowiono więc uwzględnić tę jego wiekowość w scenariuszu. Już w pierwszym odcinku przynajmniej z pięć razy pada, że Nick nie jest już tak samo ostry i przebiegły jak dawniej. Z jednej strony to trochę irytujące, bo jak można tak ubliżać Jacksonowi, z drugiej, kiedy po spotkaniu z agentką Sonyą (Olivia Colman) chwilę później już podsłuchuje ją z pomocą sprytnie schowanej kamery, udowadnia, że wciąż wie co robi i nie wolno patrzeć na niego z politowaniem tylko ze względu na wiek, czy kulawą nogę. Jeśli scenarzyści wiedzą co robią, to Nick Fury powinien w okolicach finału udowodnić wszystkim, jak wielki błąd popełnili spisując go na straty, nawiązując tym samym do finału "Zimowego żołnierza".

Druga sprawa, to sama inwazja - event, który w komiksach wywrócił sporą część istniejącego kanonu do góry nogami. Generalnie każda jedna postać, którą wydaje się nam, że znamy, nawet te z pierwszych filmów MCU, może okazać się być wrogiem. W zależności od planu i odwagi scenarzystów, może wyjść na to, że niektórych postaci nigdy nie poznaliśmy, ponieważ zawsze byli to tylko Skrulle w kamuflażu. Wątpię jednak aby sytuacja była aż tak poważna, ponieważ z tego, co mogliśmy zaobserwować w tajnej bazie kosmitów w Rosji wynika, że Skrulle trzymają ludzi, których udają przy życiu. W jakim celu? Nie wiem, choć zakładam, że po to aby można było w razie czego łatwo przywrócić status quo. Mam nadzieję, że się mylę, bo w sumie w dosyć skostniałym na ten moment MCU przydałoby się jakieś solidne przetasowanie.

Tajna inwazja (2023) - recenzja, opinia o 1. odcinku serialu [Disney]. Może jeszcze się rozkręci

Uśmiech

Jestem na ten moment dosyć zawiedziony sposobem prowadzenia akcji. Odcinek zaczynamy od agenta Rossa (Martin Freeman) spotykającego się z jednym ze swoich kontaktów w Moskwie (Richard Dormer). Wiedząc o czym jest serial, zwyczajnie nie sposób nie domyślić się w jakim kierunku idzie scena. W teorii jesteśmy więc albo kompletnie nieświadomi albo czujemy, że coś wisi w powietrzu, ale nie wiemy co, lecz w praktyce cała sytuacja jest boleśnie wręcz oczywista. Tak samo kiedy później Fury i Talos (Ben Mendelsohn) idą porozmawiać z jedną osobą. Szczytem absurdu jest natomiast Skrull śledzony pod koniec odcinka przez Fury'ego. Nie dość, że non stop się na niego gapi, więc zmieniając formę za każdym murkiem, czy szyldem absolutnie niczego nie zyskuje, to jeszcze cała sytuacja ma jakikolwiek sens tylko z naszej - widzów - perspektywy, bo wszyscy inni, obecni na miejscu ludzie spokojnie mogą zobaczyć jak dziecko zmienia się w dorosłą kobietę, a później w starszego pana. Kompletna głupota, ale trzeba przyznać - na ekranie wygląda fajnie.

Z nowych twarzy, poza wymienioną już Colman, w pierwszym odcinku zobaczymy jeszcze Emilię Clark jako młodą Skrullkę powiązaną z Talosem i Kingsleya Ben-Adira w roli przywódcy kosmicznych separatystów. Miło jest zobaczyć Emilię w nowej roli, zwłaszcza że scenariusz zdaje się dobrze pasować do jej stylu aktorskiego - nie mogę się doczekać jak będzie ewoluowała jej relacja z Mendelsohnem. Nie rozumiem natomiast zachwytów nad Ben-Adirem, który na ten moment, poza robieniem groźnej miny jak nachmurzone dziecko (albo gangsterzy z "365 dni") na razie nie pokazał jeszcze niczego ciekawego. Być może będzie z niego najlepszy antagonista MCU od czasów Thanosa, kto wie, ale po tym pierwszym odcinku jeszcze absolutnie tego nie widać.

Czysto wizualnie serial wygląda po prostu porządnie. Makijaż i efekty transformacji Skrulli wypadają satysfakcjonująco, miejsca odpowiednio szpiegowsko - do tego stopnia, że na tych samych lokacjach można by z powodzeniem nakręcić i thriller bez elementów SF - a akcja jest względnie czytelna, choć częste cięcia i niepotrzebnie wielkie zbliżenia nie zawsze pozwalają ją docenić. Jest raczej generycznie, jeśli chodzi o temat thrillerów szpiegowskich, ale przy tym po prostu odpowiednio do tematu. Mam tylko nadzieję, że cała historia nie stanie się za moment kolejną platformą polityczną, do komentowania sytuacji uchodźców na świecie i moralizowania jak to "musimy bardziej się postarać", jak miało to miejsce w "Falcon and the Winter Soldier". Nie potrzebuję tego od serialu o superbohaterach. Chyba że przy okazji - grunt żeby cała historia była zwyczajnie dobra. A jak jest ostatecznie przekonamy się za pięć tygodni. Ostatnie sekundy pierwszego odcinka zdają się sugerować, że scenarzyści nie mają zamiaru się patyczkować, a jeśli początek następnego nawiąże do komiksów, to może już w ogóle zrobić się ostro, czego sobie i wam życzę. MCU potrzebuje teraz mocnego strzału (albo nawet kilku).

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper