Final Fantasy XVI i Star Wars Jedi Ocalały pokazują, że to czas na PS5 Pro i mocniejszego Xbox Series X
Jedne z ostatnich najświeższych premier, a więc Star Wars Jedi: Ocalały oraz Final Fantasy XVI pokazały swoje dwa oblicza - pozytywne i negatywne.
Z jednej strony otrzymaliśmy produkcje wypełnione po brzegi świetną zawartością, która wystarcza na przynajmniej 50 godzin solidnej zabawy. Wliczając w to wątek główny, świetnie wykreowanych bohaterów czy miodny system walki, można by było powiedzieć, że są to gry prawie że idealne.
Prawie, bo z drugiej strony barykady zauważyć możemy wielkie problemy techniczne, na które choruje sporo ostatnich gier wysokobudżetowych. Zaczęło się od końcówki 2022 roku, kiedy to Gotham Knights oraz A Plague Tale Requiem nie zaoferowały trybu wydajnościowego pozwalającego na zabawę w 60 klatkach na sekundę. I o ile tej drugiej pozycji można było to wybaczyć, bo prezentowała się ona graficznie cholernie dobrze, tak przy Rycerzach Gotham czuć było zawód na każdym kroku.
Cal przecierałby oczy
Odchodząc jednak od tamtych dwóch pozycji i skupiając się na Star Wars Jedi Ocalały oraz Final Fantasy XVI, ani jedna z tych gier nie zapewnia dobrego trybu wydajnościowego, a w dodatku oprawa graficzna jest niesamowicie nierówna. I w historii Cala Kestisa, i Clive'a Rosfielda, w jednym momencie możemy podziwiać niezłe widoki, aby potem być świadkiem grafiki, która nie oferuje nawet rozdzielczości Full HD (1080p). A tylko przypomnę, że przed premierą PS5 i Xbox Series X miały zapewniać "wyjątkową rozgrywkę w 4K".
Według analityka - El Analista De Bits - Star Wars Jedi Survivor w module zapewniającym więcej FPS-ów z założenia działa w 1440p, lecz przez rekonstrukcję czasową stosowaną w zazwyczaj 66% przypadkach, wartość ta spada do mniej więcej 900p. Tryb jakości robi to samo, lecz z 4K do 1440p. Brak minimum Full HD na wielkim telewizorze 55 czy 65-calowym (nie wspominając już o 75") powoduje bardziej papkę na ekranie, aniżeli możliwość podziwiania widoków na piaszczystym Koboh. To szczególnie ta planeta, najbardziej rozległa ze wszystkich dostępnych, cierpiała na problemy techniczne.
Nie lepiej było zresztą w przypadku wersji na PC, w której posiadacze nawet najmocniejszych kart graficznych na rynku, a więc RTX 4090, mieli problemy z rozgrywką w rozdzielczości 4K. Wyobrażacie sobie kupić GPU za 7 tysięcy złotych, aby nawet z takim podzespołem nie móc cieszyć się solidną i przede wszystkim wydajną rozgrywką? Ja nie.
Lenistwo czy niedomagające sprzęty?
Sytuacja wygląda lepiej (lecz wciąż nieidealnie) w Final Fantasy XVI, gdzie w trybie wydajnościowym możemy cieszyć się rozdzielczością na poziomie 1080p a 1440p z niestabilnymi klatkami na sekundę. Podczas eksploracji gra ma problemy z utrzymaniem stałych 60 FPS-ów (najczęściej spadają one w okolice 40). Lepiej wypada tryb graficzny, gdzie między QHD a 4K mamy zapewnione stałe 30 FPS.
Tym samym wydaje się, że w obu wyżej wymienionych produkcjach zdecydowanie lepszym wyborem jest postawienie na opcję stawiającą bardziej na grafikę aniżeli płynność. Szczególnie w Final Fantasy XVI widać, że tryb wydajnościowy nie był tym, na którym bazowali deweloperzy ze Square Enix - bardziej skłaniałbym się ku opcji, iż został on dołożony po tym, jak wielu graczy wyraziło swoje ogromne niezadowolenie z braku 60 klatek na sekundę w przywołanych w pierwszej części tekstu Gotham Knights i A Plague Tale Requiem.
Obecnie ciężko jednak stwierdzić, czy problemy techniczne takich premier, jak Star Wars Jedi Ocalały i Final Fantasy XVI to kwestia obecnej generacji konsol, czy też lenistwa deweloperów. Pandemia, obecnie dość popularna praca zdalna nie przyczynia się do tego, że jakość gier drastycznie wzrasta. A do tego dochodzi też kwestia finansowa, bo koszt produkcji rośnie, a same tytuły tworzone są jeszcze dłużej, co powoduje nacisk ze strony wydawców na samych deweloperów.
Niezależnie od tego - PS5 Pro i mocniejszy Xbox są już potrzebne. Obecne sprzęty Sony i Microsoftu są wyposażone w karty graficzne, które dorównują GPU typu RTX 3060 czy RX 6600 XT. Nie są to więc najmocniejsze jednostki, bo te w dzisiejszych tytułach mają problem z rozgrywką w 1440p. Debiut solidniejszych wersji PS5 i Xbox Series X sprawiłby, że deweloperzy otrzymaliby zapas mocy, dzięki któremu ich posiadacze nie powinni być świadkami sytuacji opisanych wyżej. Gry dalej byłyby tworzone na sprzęty obecnej generacji, lecz specjalne wersje dla konsol "Pro" zapewniłyby lepszą warstwę techniczną - tak jak miało to miejsce między PS4 a PS4 Pro.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Star Wars Jedi: Ocalały.
Przeczytaj również
Komentarze (351)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych