Napoleon

Potyczki z Napoleonem. Czy nieudany projekt Stanleya Kubricka zmieni się w końcu w serial HBO?

Dawid Ilnicki | 16.07.2023, 14:00

Jednym z najbardziej elektryzujących widzów nowym materiałem wideo był w tym tygodniu trailer do kolejnego filmu Ridleya Scotta “Napoleon”, który niedługo ma się pojawić w kinach. Wygląda na to, że jeden z mistrzów światowego kina zdołał nie tylko zmierzyć się z ogromem materiału, jaki trzeba przestudiować przed rozpoczęciem prac nad takim filmem, ale też - w przeciwieństwie do innego legendarnego filmowca - wyszedł z tego pojedynku z tarczą.

Jednym z najsłynniejszych, nieukończonych filmów w historii kina było bowiem wielkie widowisko, do którego - na przełomie lat 60. i 70. poprzedniego wieku - przygotowywał się Stanley Kubrick. Amerykanin uchodził już wtedy nie tylko za twórcę ambitnych, ale wcale nie przynoszących wielkich pieniędzy produkcji, ale już za reżysera mogącego zagwarantować wielki kasowy hit. Wszystko za sprawą “2001: Odysei Kosmicznej”, która zachwyciła nie tylko krytyków, ale również widzów, tłumnie odwiedzających kina w roku, w którym Kubrick kończył swoje 40. urodziny. Obraz, przy budżecie wynoszącym niewiele ponad 10 milionów dolarów, zarobił czternaście razy więcej, katapultując jego autora w zupełnie inne rejony filmowego biznesu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nic więc dziwnego, że Kubrick postanowił kuć żelazo póki gorące. Po czterech nominacjach oscarowych, w tym tej dla najlepszego reżysera, od razu pojawił się w siedzibie MGM, by przedyskutować kwestię swego najnowszego obrazu. Ten od razu zapowiadał się bardzo drogo, ale też niezwykle atrakcyjnie, bo dotyczył życia Napoleona Bonaparte i miał przedstawiać największe bitwy z udziałem jego wojsk. Gdy przedstawiciele studia wstępnie wyrazili zgodę na wyłożenie pieniędzy na to widowisko, Kubrick rzucił się w wir pracy, zatrudniając cały sztab badaczy, mających pracować przy scenariuszu do filmu. Amerykańskiemu reżyserowi marzyło się nie tylko odtworzenie wszystkich najważniejszych bitew toczonych przez swego bohatera, ale także nakręcenie ich w pobliżu, gdzie miały miejsce realne potyczki.

Napoleon to ja!

“Oscar Wars” Michael Schulman

Pierwszym krokiem na drodze do realizacji nowego filmu było obejrzenie wszystkich wcześniejszych produkcji, opowiadających o losach jednej z najważniejszych postaci w historii Europy. Była na tej liście nie tylko “Wojna i pokój” Kinga Vidora z 1956, radziecki serial z lat 1967-68, ale także legendarny, trwający grubo ponad pięć godzin “Napoleon” Abla Gance’a. Co ciekawe, mimo ogromnej atencji jaką darzą ten obraz krytycy i kinomani, Kubrickowi nie przypadł on w ogóle do gustu. Głównym doradcą scenariuszowym reżysera miał być professor Felix Markham, którego książka stała się nieformalną podstawą skryptu do nowego filmu.

Jak barwnie opisuje w swej dobrze znanej książce “Oscar Wars” Michael Schulman, Kubrick postrzegał siebie troszkę na podobieństwo Napoleona, choć nie w takim kontekście jaki od razu przychodzi na myśl. Dobrze znający już realia ówczesnej epoki, jak również sposób prowadzenia przez cesarza Francuzów kampanii reżyser wyobrażał sobie tę postać nie jako dowódcę spędzającego większość czasu w otoczeniu swych żołnierzy, ale raczej ślęczącego nad mapami i pismami, wciąż dyskutującego nad szczegółami ze swymi doradcami. Dokładnie w ten sposób przebiegała praca nad nowym filmem Kubricka, który sam miał w tym czasie pochłonąć nawet kilkaset różnych książek biograficznych poświęconych bohaterowi, starając się - jak zwykle, bo z tego był znany - dowiedzieć się o historii przełomu XVIII i XIX wieku tak dużo jak tylko się dało. 

Schulman we wspomnianej książce przytacza anegdotę Malcolma McDowella, grającego główną rolę w “Mechanicznej pomarańczy”, który z rozbawieniem wspominał fakt, iż Kubrick przejął nawet sposób konsumowania posiłków, który przypisywano Napoleonowi. Polegał ona na jedzeniu zwykłego, obiadowego posiłku, czyli w tym wypadku steka, i przegryzaniu go deserem. Podczas prac nad przygotowaniem filmu zespół reżysera wyprodukował nie tylko przepastne archiwum, które miało służyć choćby choreografom do znalezienia informacji jak dokładnie ma wyglądać strój w danej scenie, ale również nad wytworzeniem specjalnych obiektywów. Kubrick chciał bowiem nakręcić jak najwięcej scen przy naturalnym świetle, do czego potrzebował odpowiedniego sprzętu. Myślał również o realizowaniu scen łóżkowych, pomiędzy Napoleonem a Józefiną, oświetlanych wyłącznie świeczkami. Praktyki, które udało mu się wypracować podczas tego projektu, przydały mu się zresztą później przy realizacji “Barry Lyndona”. 

Kubrick miał świadomość, że realizacja filmu może pociągnąć za sobą ogromne pieniądze, a najwięcej mogą kosztować sceny batalistyczne, do których trzeba będzie zatrudnić tysiące ludzi (według ostatecznych planów 40000 piechoty i 10000 kawalerii) i przy okazji wyposażyć ich w odpowiednie mundury. Jednocześnie jednak, mając na uwadze choćby jeden z najdroższych, a przy tym kompletnie nieudanych filmów swych czasów, czyli “Cleopatrę” Josepha L. Mankiewicza, reżyser cały czas myślał o zredukowaniu budżetu. Sam zresztą napotkał podobne kosztowe problemy, realizując “Spartacusa”, a więc dobrze znał ograniczenia z jakimi będzie musiał się mierzyć.

W końcówce 1968 roku reżyser miał już jednak odnaleźć dobre tereny do nakręcenia scen bitewnych, na terenie byłej Jugosławii, a także dogadał z lokalnym rządem kwestię użycia dziesiątek tysięcy statystów, mających ponoć pracować za równowartość około 5 dolarów dziennie. Mundury, których zamierzano użyć w filmie, początkowo miały kosztować 40 dolarów za sztukę, ale ostatecznie znaleziono sposób, by wyprodukować tańszą odzież z tkaniny papierowej, na której umieszczono odpowiednie elementy, za jedną dziesiątą tej kwoty. Podobno po sprawdzeniu jej z dalszej odległości sam Kubrick nie widział różnicy między nią a normalnymi strojami. Kwotę realizacji tej części filmu szacowano wtedy na od 3 do 6 milionów dolarów, co jak na owe czasy robiło wielkie wrażenie, ale biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia i wyraźną dbałość o cięcie kosztów gdzie tylko się da, i tak nie wyglądała źle.

Telewizja daje i odbiera?

Jack Nicholson

Wybierając aktorów do swojego nowego widowiska Kubrick planował zatrudnienie kilku wielkich aktorów, jak również zdecydowanie mniej znane twarze. Głównym kandydatem do zagrania tytułowej roli - obok Iana Holma i Davida Hemmingsa - szybko stał się Jack Nicholson, który w tym czasie był już, po nominacji oscarowej za “Easy Ridera”, jednym z najbardziej rozchwytywanych młodych odtwórców. Według Kubricka miał on nadać swej postaci niezbędnej inteligencji, której - jak sam reżyser pisał w liście do aktora, o którym wspomina w jego biografii John Baxter - nie da się zagrać, trzeba ją po prostu mieć. Prace nad epickim widowiskiem szły więc całkiem dobrze i wydawało się, że w końcu na planie padnie pierwszy klaps. Wtedy jednak stała się rzecz, której początkowo nikt się nie spodziewał.

Mające finansować film MGM właśnie zmieniło kadry zarządzające, a nowy prezes Kirk Kerkorian nie był zainteresowany finansowaniem tak drogiej i bardzo niepewnej inwestycji. Chciał iść raczej w stronę produkcji telewizyjnych, pomny tego, że to właśnie wielkie historyczne widowiska niemalże zatopiły korporację w przeszłości. Argumentem przeciwko realizowaniu tego obrazu był również fakt, iż sam Napoleon nie wydawał się w tym czasie postacią przyciągającą do kin miliony widzów. Dowodem tego była choćby kompletna klapa filmu “Waterloo” z 1970 roku, w reżyserii Siergieja Bondarczuka, finansowanego m.in. przez firmę Dino de Laurentiisa. 

Na nic zdał się więc dostarczony już do siedziby firmy scenariusz, jak również wszelkie wysiłki na rzecz tego, by zdecydowanie uszczuplić budżet filmu, bo i tak w oczach włodarzy studia był on zbyt duży. Fiasko wielkiego projektu Amerykanina doprowadziło do jego rozstania z MGM i znalezienia nowego pracodawcy, którym okazało się Warner Bros. Już pierwszy obraz, wyprodukowany dla giganta, czyli wspomniana już “Mechaniczna pomarańcza” okazała się wielkim sukcesem, tak artystycznym, jak i kasowym, a choć tego samego nie dało się powiedzieć o “Barry’m Lyndonie", zadowalającym wyłącznie krytyków i wyrobionych widzów, Kubrick zrealizował jeszcze inny hit, czyli “Lśnienie”. Jednocześnie musiał się jednak pogodzić z tym, że jego wymarzony projekt został pogrzebany na wieki.

Nad realizacją miniserii na podstawie scenariusza napisanego przez zespół Stanleya Kubricka od dziesięciu lat pracuje jednak inny mistrz światowego kina. Nie kto inny jak sam Steven Spielberg, który był też wielkim przyjacielem, zmarłego w 1999 roku twórcy. Na początku roku gruchnęła wiadomość, że Spielberg jest zaangażowany w prace nad rozwijaniem siedmioodcinkowej serii, którą mocno interesuje się HBO, a współpracują z nim żona reżysera Christiane Kubrick i jej brat Jan Harlan, producent pełniący rolę głównego doradcy przy pracach nad scenariuszem do filmie o Napoleonie. Choć seria znajduje się jeszcze na etapie preprodukcji nazwiska zaangażowanych w nią postaci dają nadzieje na to, że ostatecznie dojdzie ona do skutku, a przełom 2023 i 2024 roku w kinie i telewizji będziemy mogli nazwać czasem napoleońskim.

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper