Największe filmowe premiery drugiej połowy roku. Na te produkcje będziemy śmigać do kin
W momencie pisania tego testu, przed nami zostały już tylko lekko ponad cztery miesiące roku. Można w zasadzie napisać, że powoli wkraczamy w ostatnią tercję 2023. I choć do jakichkolwiek podsumowań tego, co już za nami, wciąż daleka droga, to wciąż można skupić się na tym, co jeszcze przed nami. A tak się składa, że podobnie jak dotychczas - pozostałe miesiące dla fanów popkultury również będą całkiem urodzajne.
Na grach czy serialach skupiam się w moich tekstach dość często, więc dziś przyszła pora na filmy pełnometrażowe. A umówmy się - ostatnimi czasy jest pod tym względem naprawdę gorąco. Zresztą, dość powiedzieć, że „Barbieheimer” rozkręcił kwestię kin tak bardzo, jak nic innego w minionych miesiącach. Jakby jednak nie spojrzeć, jest to bardzo dobra informacja z perspektywy widza!
Jak jednak wspomniałem, warto przyjrzeć się temu, co wciąż przed nami. Przygotowałem dziś dla Was zestawienie dziesięciu pełnometrażowych premier kinowych, które zapewne przyciągną do ki spore liczby osób. Są tu produkcje lepsze i nieco gorsze, ale w każdym z tych przypadków - z takiego czy innego powodu - mówimy o dziełach bardzo wyczekiwanych. Tak więc, nie przedłużając, przejdźmy do zestawienia!
Blue Beatle (18 sierpnia)
Zacznijmy od filmu z uniwersum DC! Być może w kontekście organizacji nie dzieje się u nich najlepiej (zresztą, niedawne wyniki Flasha są chyba wystarczająco wymowne). Niemniej, „Blue Beatle” ma być czymś w rodzaju nowego otwarcia dla całego tego świata. I szczerze liczę, że tak właśnie będzie, albowiem potencjał wciąż jest tam ogromny. A namieszać można srogo - zwłaszcza obecnie, gdy MCU ma gorszy czas.
Gran Turismo (25 sierpnia)
Filmy na bazie kinowych marek mają sens? Cóż, coraz częściej przekonujemy się o tym, że rzeczywiście tak jest. W tym przypadku również może się to udać, albowiem zwiastuny zapowiadają się naprawdę interesująco. Jasne - fabularnie bardzo możliwe, iż dostaniemy coś skierowanego do nieco młodszych odbiorców, ale… Umówmy się - czy będzie to przeszkodą przed czerpaniem z tego wszystkiego frajdy?
Expend4bles (22 września)
Uwielbiam kino akcji - zwłaszcza to z drugiej połowy ubiegłego wieku. Choć oczywiście nadrabiałem wszystko dopiero „po czasie”, to bawiłem się znakomicie. Wszystkie te ikony tamtych czasów, jak Sly Stallone, Arnie i reszta ekipy, bardzo mocno odbiły się na moim obecnym charakterze. Stąd, nawet pomimo widocznych wad, przy serii „Expendables” spędzam znakomity czas.
The Kill Room (28 września)
Thriller będący jednocześnie czarną komedią? Cóż, brzmi dość średnio, ale może okazać się strzałem w dziesiątkę. Zwłaszcza jeśli zerkniemy na obsadę aktorską, która jest iście gwiazdorska. Na ekranie będziemy mogli podziwiać przecież Umę Thurman wraz z córką, Liv Morgan, Joego Manganiello czy oczywiście Samuela L. Jacksona. Robi wrażenie, więc oby podobnie było w praktyce.
The Exorcist: Believer (13 października)
Mój stosunek do horrorów jest raczej… Nietypowy. W gruncie rzeczy nie jest to na pewno mój ulubiony gatunek, ale gdy już się w którąś produkcję wkręcam, to trudno mi się oderwać. Dobrym magnesem jest oczywiście samo wzbudzanie lęku. A żadne produkcje nie robią tego tak dobrze, jak filmy o egzorcyzmach. Tak się ostatnimi czasy składa, że najgłośniejsza jest seria od Universal Pictures, po której szóstej części obiecuję sobie sporo.
Dune: Part 2 (3 listopada)
Ta produkcja jest chyba najbardziej wyczekiwaną przeze mnie ze wszystkich, które nadejdą jeszcze w 2023 roku. Pierwsza część filmowej „Diuny” na bazie powieści Herberta była ogromnym wydarzeniem, a ja sam bawiłem się na niej naprawdę przednio. I naprawdę głęboko wierzę, że kontynuacja jeszcze podkręci jakość i zaserwuje nam historię, o jakiej będziemy pamiętać jeszcze na długo po wyjściu z kina.
The Marvels (10 listopada)
Zdecydowanie mniej obiecuję sobie natomiast po sequelu „Kapitan Marvel”, w której prócz postaci granej przez Brie Larson dostaniemy również Marię Rambeau i młoda Ms Marvel. Czy to może się udać? Cóż, na ten moment bardzo trudno powiedzieć. Biorąc pod uwagę fatalną passę Kinowego Uniwersum Marvela, można z niemałym lękiem spoglądać w przyszłość. Wyczuwam wtopę, ale czekam.
The Hunger Games: The Ballad of Songbrids & Snakes (17 listopada)
Powracanie do głośnych marek po latach przynosi czasem odwrotny skutek do zamierzonego. Zdarzają się sytuacje, gdy mamy do czynienia z hitami, ale częściej okazuje się, że bazowanie wyłącznie na nostalgii niekoniecznie działa. I o ile filmowa seria „Igrzysk Śmierci” okazała się czymś zdecydowanie wartym uwagi, o tyle sytuacja nie musi być identyczna przy spin-offie. Niemniej, czekam mocno.
Wish (22 listopada)
Tu sytuacja jest raczej dość jasna. Mógłbym się oczywiście w kilku zdaniach zacząć rozpisywać na temat tego, dlaczego tak bardzo wyczekuję tej animacji i skąd jej miejsce w zestawieniu tak przepełnionym hitami, ale… Czy naprawdę muszę to robić. Wystarczy napisać, że za rzeczoną pozycję odpowiada Disney i odpowiedź mamy jak na tacy. W przypadku live-action zaliczają potknięcia, ale ich animacje to „top of the top”
Wonka (15 grudnia)
Na sam koniec stosunkowo świeżo zapowiedziana (przynajmniej w porównaniu do wielu innych pozycji na liście) produkcja, która jest prequelem filmu „Willy Wonka and the Chocolate Factory” z 1971 roku. W głównej roli wystąpi tu świetnie radzący sobie ostatnimi czasy Timothee Chalamet, ale podczas seansu przewiną się także takie nazwiska jak Hugh Grant czy Rowan Atkinson. Może być ciekawie!
Przeczytaj również
Komentarze (25)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych