Ja jestem Groot (2022) – recenzja, opinia o 2 sezonie serialu [Disney]. Zestaw 5 nowych shortów
Pięć nowych historyjek, wzorowanych na starych, niemych kreskówkach złotej ery telewizyjnej animacji. Groot zostaje mamą, otrzymuje nową część ciała, lepi bałwana, ma ochotę na lody i spełnia przepowiednię – wszystko w około 20 minut. Pisanie o tym recenzji to niemal oszukiwanie z mojej strony...
Kirsten Lepore wraca do nas z garścią nowych pomysłów. Większość z nich oparta jest na sprawdzonych, znanych patentach, do których reżyserka i scenarzystka w jednej osobie dodaje jedynie jakiś kosmiczny, czy w inny sposób grootowy twist. Czasami efekt jest świetny, innymi razy nie do końca, choć trzeba przyznać, że za każdym razem Groot jest tak samo uroczy i chce się go po prostu oglądać.
Ja jestem Groot (2022) – recenzja, opinia o 2 sezonie serialu [Disney]. Dlaczego te odcinki muszą być tak krótkie?!
Pierwszy odcinek, „Jesteś moim Grootem?” widzieliśmy już milion razy w innych markach. Główny bohater znajduje jajko, z którego wykluwa się pisklę. Oczywiście myli naszego bohatera ze swoją mamą, więc ten godzi się nim zaopiekować. Lekko nie jest, ale kiedy ostatecznie dziecko odnajduje prawdziwą mamę i odlatuje na zawsze, naszemu zastępczemu rodzicowi jest trochę smutno. Brzmi znajomo, prawda? Rzecz w tym, że Lepore nie dodaje tu dostatecznie dużo od siebie, aby wyróżnić się z tłumu – chyba, że za coś takiego uznamy tęczowe kupki i wielkie, wyłupiaste oczy pisklaka. Jasne, jest słodko, a wdepnięcie w odchody, choć infantylne, wciąż potrafi rozbawić, ale gdzie tu jakiś oryginalny pomysł, który usprawiedliwiłby wydanie tysięcy dolarów na animację? Drugim problemem jest czas trwania odcinka – cztery minutki to za mało czasu aby pokazać więź Groota i ptaszka na tyle żebym faktycznie poczuł coś, kiedy ten drugi odlatuje ze swoją prawdziwą mamą. Tak więc bawiłem się nieźle, ale ogólnie był to raczej średniej jakości odcinek.
Ocena: 5.5
Następna propozycja wypada już znacznie lepiej. „Groot Węszy” to ponownie raczej prosta koncepcja, ale wykorzystana w pełni. W sumie nigdy nie zwróciłem uwagi na fakt, że Groot nie ma nosa. Tak więc – choć, komicznie, nie ma to żadnego sensu – kiedy przypadkiem przyczepia sobie sztuczny nos do twarzy, jego świat zyskuje całkiem nowy wymiar: zapachowy. Siłą odcinka jest jego oczywistość i uczucie, że dobrze wiemy, co młody właśnie przeżywa. Jeśli się nad tym zastanowić, to nie jest to jakoś strasznie zabawne – po prostu my też lubimy wąchać kwiatki, choinki samochodowe, świeczki zapachowe i tak dalej, więc cieszymy się widząc, że mały kosmita ma tak samo. Finał jest piekielnie przewidywalny, ale w żaden sposób nie osłabia to puenty całej opowiastki, a zabawne wizualia tylko ją wzmacniają. Najbardziej urzekł mnie fakt, że mały grał tak długo, że DOSŁOWNIE przyrósł do łóżka. Sympatyczna propozycja.
Ocena: 7
Ja jestem Groot (2022) – recenzja, opinia o 2 sezonie serialu [Disney]. Infantylny, ale sympatycznie szczery humor
„Śnieżny dzień Groota” zaczyna się bardzo sztampowo, ale to właśnie tutaj widzimy największą siłę serialu, ponieważ bardzo standardowa historyjka szybko zmienia się w bardzo niestandardową, kiedy zbudowany przez malucha bałwan nagle ożywa. Pomysłowy projekt śnieżnego robota i, mimo jak zawsze króciutkiego czasu trwania odcinka, odpowiednio wcześniej zapowiedziane rozwiązanie całej historii sprawiają, że to jedna z mocniejszych propozycji tego sezonu. Tylko znowu – przydałoby się jej chociaż z drugie tyle czasu projekcji aby w pełni wykorzystać potencjał tego pomysłu.
Ocena: 7
„Słodka uczta Groota” podobała mi się chyba najmniej z całego sezonu. Humor w większości mnie nie porwał – z wyjątkiem przewidywalnego, ale i tak zabawnego numeru z automatem z zabawkami. O! I myślę, że to właśnie to słowo, „przewidywalny”, jest największym problemem tego konkretnego epizodu, a jak się tak dobrze zastanowić to i całego sezonu. Bardzo szybko i łatwo idzie się domyślić, jak zakończy się cały pościg za statkiem kosmicznym z lodami, przez co ostatnia scena, stopniowo ujawniająca, co się wydarzyło, nie robi takiego wrażenia, jak powinna. Nie jest niby źle, ale nawet pomimo tylko kilku minut czasu projekcji i tak mam wrażenie, że pani reżyser zmarnowała trochę mój czas.
Ocena: 5.5
Ostatni z paczki, „Groot i Wielkie Proroctwo” jest zdecydowanie najbardziej ambitnym odcinkiem drugiego sezonu. Bardzo miło ponownie usłyszeć Jeffreya Wrighta w roli Obserwatora, zwłaszcza kiedy w całej swej nieskończonej wiedzy, zdaje się kompletnie nie nadążać za mini oceanem chaosu, jakim jest Groot („Czy... Czy on mnie widzi?”). Ponownie tylko kilkuletnie dziecko nie domyśli się dokąd zmierza scenariusz, ale sama droga jest na tyle przyjemna, dzięki narracji Obserwatora, że w ogóle ta przewidywalność nie przeszkadza. No i, umówmy się, to właśnie kilkuletnie dzieci są głównym targetem tego serialu, więc nie mogę się jakoś nie wiadomo jak bardzo czepiać. Grunt, że pani Lepore wyszedł bardzo fajny duet ekranowy (o ile można ich tak nazwać), który chętnie obejrzałbym dłużej niż tylko przez pięć minut – czego nie da się powiedzieć o niektórych innych pairingach w MCU.
Ocena: 8
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych