Obecna sytuacja w Hollywood jasno pokazuje jak trafnym serialem był BoJack Horseman
Nierzadko bywa tak, że seriale czy filmy bardzo trafnie opisują naszą rzeczywistość i punktują najgorsze ceny danego społeczeństwa lub miejsca, które to powszechnie uważane jest za coś zupełnie innego.
Takim dziełem jest bez wątpienia animowany sitcom Rozbry... znaczy BoJack Horseman, który to znajdziecie wyłącznie na Netfliksie. Dlaczego postanowiłem dziś przypomnieć ten fantastyczny serial? A no dlatego, że nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż jego autorzy naprawdę niemalże perfekcyjnie opowiedzieli nam o tym, jak zgniłe od samego środka jest Hollywood.
Cancel Culture tylko dla wybranych
Jednym z najgłośniejszych zjawisk w branży filmowej w ostatnich 5 latach jest tak zwane Cancel Culture, polegające na tym, że jeśli wobec kogoś pojawią się chociażby małe i niepotwierdzone oskarżenie, ta osoba jest automatycznie blokowana we wszelkich branżowych procesach twórczych, o czym przekonali się między innymi Kevin Spacey oraz Johnny Depp. Ale oczywiście Hollywood ma swoje podwójne standardy. Gdy Erza Miller prowadził działalność zakrawającą o sektę i poczynił ówcześnie całe mnóstwo wykroczeń grożących nawet karą więzienia, co zostało potwierdzone i są na to świadkowie, nic mu się nie stało. Wystarczyło, że grzecznie obiecał poprawę. Tak po prostu. Co kojarzy mi się z postacią znaną jako Vance Waggoner w serialu BoJack Horseman.
Był to wiecznie zaćpany i pijany aktorzyna, który obrażał kogo się tylko da, groził własnej rodzinie, szerzył nienawiść do Żydów, Szwedów i innych nacji. W serialu był taki moment, że przegiął i go na parę lat "skasowano", ale wcześniej za każdym razem jak przepraszał za swoje czyny, wszystko uchodziło mu na sucho. Ba, nawet jak po latach znów miał szansę zagrać w Philbercie i to rozeszło się do branży, nagle spadło mu całe mnóstwo ofert. Znów coś odwalił, zniknął na 2 lata i potem znów kręcił z BoJackiem film Hoży Jednorożec. To z kolei trochę mi się kojarzy z sytuacją z Amber Heard, która to została publicznie uznana za winną fałszywych oskarżeń, upokorzyła się niesławną historią zganianiu robienia pewnej czynności do łóżka na psa, a ostatecznie i tak wraca do aktorstwa. I to zaledwie po paru miesiącach. Dosłownie kilka tygodni temu zadebiutował film In the Fire, gdzie grała jedną z głównych ról, a w sierpniu pojawiały się plotki, że jednak bierze udział w post-produkcji Aquamana 2.
Ukradłem D, więc zrobimy o tym film!
A pamiętacie jak w BoJacku nasz tytułowy bohater się nawalił jak szpadel i ukradł wielkie D dla Diane? Zasługi przypisał sobie Peanutbutter, a cała sprawa stała się takim medialnym hiciorem, że dosłownie w kilka tygodni zorganizowano plan zdjęciowy do filmu traktującego o tym wydarzeniu. Brzmi to jakoś znajomo? Bo dla mnie trochę tak. W zeszłym roku byliśmy świadkami procesu Depp vs Heard, a już teraz na Netfliksie jest cały film opowiadający o całym procesie, jego przyczynach, kulisach oraz skutkach. Hollywood potrzebuje tanich i czasem naprawdę bzdurnych pomysłów, aby zrobić na ich podstawie filmowe lub serialowe dzieła.
Dla mnie osobiście szczytem absurdu jest to, że Mattel ma zamiar zrobić kilkadziesiąt filmów i seriali o swoich zabawkach, z czego realny potencjał ma tylko parę serii na krzyż. To trochę tak jak w BoJacku nie wiadomo było jaką pracę dać Peanutbutterowi, dlatego zaczęto kręcić z nim serial na bazie kartki urodzinowej dla ojców. Podobnych analogii znalazłoby się w całym Hollywood naprawdę sporo, bo co rusz to słyszymy o coraz to bardziej absurdalnych pomysłach na rozwój tej branży.
Mamy tylko 1 postulat - czyli jak traktuje się strajkujących
Już w tym 2018-2019 roku serial BoJack Horseman poruszył dość ważną kwestię tego jak źle traktowani są pracownicy branży filmowej. Oczywiście nie mówiono wtedy konkretnie o scenarzystach czy aktorach, ale na symbol tego zjawiska obrano sobie osobistych asystentów. Wiecie, tych ludzi którzy są od wszystkiego czego nie chce się robić tym "ważniejszym". W pewnym momencie powstał związek zawodowy osobistych asystentów, którzy mieli negocjować z branżowymi producentami. Efekt? Strajkujący mieli tylko jeden postulat, a mianowicie "nie chcemy być traktowani jak śmieci", na co usłyszeli "no to jesteśmy w impasie".
No i rzeczywiście jak patrzymy na to jak obecnie wygląda strajk scenarzystów i aktorów, to bardzo prawdziwe stwierdzenie. Każdy chce być godnie wynagrodzony za swoją pracę, a nie dostawać marne ochłapy i to jeszcze bez bonusów gdy film czy serial odniesie wielki sukces. Prezesi przyznają sobie po 20-50-100 milionów dolarów premii za wyniki, a taki scenarzysta czy aktor z mniej znaną twarzą musi zasuwać jak dziki, byleby było go stać na zwykłe ubezpieczenie medyczne. Postulat prosty, bo branża zarabia gigantyczne pieniądze, a jednak strajk trwa od kilku miesięcy. Jak to się zakończy? W BoJacku finalny efekt był mizerny, bo asystenci mogli cieszyć się wyłącznie z tego, że będą traktowani jak "śmieci do recyklingu", z nadzieją że ktoś ich kiedyś doceni. Albo i nie.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych