rebel moon

Rebel Moon - wszystko co musisz wiedzieć o "Gwiezdnych Wojnach" od Zacka Snydera

Dawid Ilnicki | 09.09.2023, 20:30

Jedną z najbardziej wyczekiwanych premier 2023 roku, zwłaszcza jeśli chodzi o efektowne obrazy fantastyczne, jest “Rebel Moon”. Nowy projekt Zacka Snydera, przygotowywany dla Netflixa. Zarówno opis fabularny, jak i sama zapowiedź, która pojawiła się kilka tygodni temu, sugerują próbę stworzenia zupełnie nowej serii, opartej jednak na fabularnych schematach znanych już choćby z najsłynniejszego dzieła George’a Lucasa. 

Coraz trudniejsza sytuacja na rynku kinowym, której bezpośrednim efektem są tegoroczne porażki kasowe wielu głośnych blockbusterów, często powiązanych z wcześniejszymi seriami filmowymi, nie są dobrą wiadomością dla reżyserów, którzy myślą o realizowaniu efektownej produkcji. Zwłaszcza tych, którzy chcieliby rozwijać swoją wizję od nowa, nie będąc kolejną częścią znanej franczyzy i nie opierając się na znanej powieści. Ostatnim bastionem obrony tego typu widowisk wydają się serwisy streamingowe, które w ostatnich latach realizują coraz więcej drogich, a dzięki temu również wystawnych obrazów, także w innych krajach niż USA.

Dalsza część tekstu pod wideo

To właśnie w największym z nich, czyli Netflixie swą bezpieczną (na razie!) przystań odnalazł Zack Snyder, który po zupełnie nieudanej przygodzie z DC, rozpoczął współpracę ze streamingowym gigantem, tworząc widowiska fantastyczne na bazie własnych pomysłów. Pierwsze z nich, pomyślane jako kontynuacja jego pełnometrażowego reżyserskiego debiutu “Świtu żywych trupów”, czyli “Armia umarłych” nie została przyjęta dobrze, zarówno przez krytyków, jak i widzów narzekających później na poziom tego obrazu w mediach społecznościowych. Sam Netflix chwalił się jednak całkiem niezłymi statystykami oglądalności, bo ten film miało obejrzeć na całym świecie nawet 72 miliony gospodarstw domowych i to w trakcie pierwszych czterech tygodni wyświetlania.

Kiepskie oceny ostatnich pozycji tego twórcy sprawiają, że mało kto spodziewa się od Amerykanina powrotu do czasów świetności, czyli końcówki pierwszej dekady XXI wieku, kiedy Snyder tworzył swe najbardziej rozpoznawalne dzieła, takie jak “300” czy “Watchmen”, w obu przypadkach będące zresztą ekranizacjami komiksów. Czego by nie powiedzieć o tym reżyserze, nie sposób mu jednak odmówić odwagi i determinacji, zwłaszcza iż jego kolejny projekt został pomyślany jako materializacja od dawno snutych wizji stworzenia własnego uniwersum, w którym później toczyć się może wiele fabuł, nie tylko filmowo-serialowych, ale również growych i książkowych. Tego typu widowiskiem jest z pewnością zapowiadany od dłuższego czasu “Rebel Moon” już teraz planowany na trzy części. 

Kurosawa, Star Wars i Heavy Metal

rebel moon

Z opisów pojawiających się w ostatnim czasie na portalach filmowych wiadomo, że głównymi bohaterami filmu mają być mieszkańcy pewnej spokojnej kolonii, na planecie leżącej na skraju galaktyki. Pewnego dnia pojawiają się na niej wojska okrutnego Imperium, którym dowodzi regent Belisarius. Mieszkańcy jednoczą się pod przewodnictwem tajemniczej Kory, mającej oczywiście głębokie powiązania ze Światem Matki, która wraz ze swymi towarzyszami przemierza sąsiednie planety w poszukiwaniu wojowników-wyrzutków, którzy byliby skłonni przyłączyć się do straceńczej misji uratowania planety i podjęcia rywalizacji z siłami Imperium. Ta ma się naturalnie stać motywem przewodnim kolejnych odsłon filmowego cyklu.

Choć w ostatnich wywiadach Zack Snyder podkreśla, że “Rebel Moon” stanowi w pewnym sensie podsumowanie jego młodzieńczych fascynacji, gdyż scenariusze podobnych gwiezdnych sag, z rozbudowaną charakterystyką poszczególnych ras, tworzył wraz ze swymi znajomymi już w wieku 12 lat, to jednak podstawą projektu, w jego obecnym kształcie, jest w zasadzie fiasko realizacji innej filmowej serii. W 2012 roku w LucasFilm trwały bowiem prace nad rozwinięciem nowej trylogii “Gwiezdnych Wojen” i to właśnie wtedy miał on przedstawić kilka własnych pomysłów na zdecydowane ożywienie mocno już skostniałej franczyzy. Te jednak ostatecznie zostały odrzucone i zdecydowano się pójść inną drogą, czego bezpośrednim efektem okazało się “Przebudzenie Mocy”. 

Już rok później premierę miał pierwszy film Snydera w DC, czyli “Człowiek ze stali” i przez kilka następnych lat reżyser był zajęty realizowaniem kolejnych obrazów na podstawie literackich pierwowzorów. Ostatnią odsłoną była reżyserska wersja “Justice League”, nomen omen, oddająca nieco sprawiedliwości samemu twórcy, który stał się w poprzednich latach obiektem kpin całkiem sporej części miłośników kina superbohaterskiego. Po średnio udanej przygodzie z komiksową franczyzą Snyder zrealizował jeszcze - wspominaną na początku -  “Armię umarłych”, ale wydaje się, że to właśnie osadzona w nowym kosmicznym uniwersum trylogia może określić to, jak po latach będzie wspominany ten twórca.

rebel moon

Podobieństwa do najsławniejszego dzieła George’a Lucasa widać na każdym kroku, nie tylko w tym na jakim fundamencie jest budowany, odwiecznie skonfliktowany, świat przedstawiony, ale nawet w głównej inspiracji scenariuszy do tych filmów, którą jest w obu przypadkach twórczość Akiry Kurosawy. O ile jednak “Gwiezdne Wojny: Nowa nadzieja” czerpie przede wszystkim z “Ukrytej fortecy” z 1958 roku, czego zresztą sam Lucas nigdy się nie wypierał, o tyle opis fabuły “Rebel Moon” przywodzi na myśl przede wszystkim “Siedmiu samurajów”. Film ten na gruncie zachodniej filmografii jest dobrze rozpoznany, przede wszystkim ze względu na jego remake - “Siedmiu wspaniałych” Johna Sturgesa, którego nowej wersji, w wykonaniu Antoine’a Fuqua, doczekaliśmy się w 2016 roku. Podobny schemat fabularny został już zresztą wykorzystany również w świecie Star Wars, wystarczy tu wspomnieć o czwartym odcinku serialu “Mandalorian”. 

O tym jednak, że “Rebel Moon” będzie mocno odtwórczą jazdą bez trzymanki, w której fani - już po obejrzeniu trailera - dostrzegają podobieństwa nie tylko do wspomnianych wcześniej dzieł, ale również “Johna Cartera”, “Sindbada”, “Diuny”, a nawet gier z serii Warhammer, wiadomo było właściwie od początku. Kluczowe wydaje się jednak to jak film będzie się prezentował pod względem wizualnym, zwłaszcza iż sam Snyder wspominał wielokrotnie, że jedną z ważnych inspiracji przy tworzeniu widowiska były publikowane od 1977 roku magazyny z serii “Heavy Metal”, które niewątpliwie ukształtowały wyobraźnię wizualną wielu współczesnych twórców fantastyki. 

Interesująca obsada

rebel moon

O powodzeniu widowiska Netflixa w dużej mierze zadecyduje również to w jaki sposób zostaną przedstawione poszczególne postacie, wchodzące w skład zespołu, mającego się przeciwstawić siłom Imperium. Wykorzystanie formuły znanej od czasów “Siedmiu samurajów” pozwala na wykreowanie wielu mocnych osobowości. Wszystkie jednak muszą mieć odpowiednią podbudowę, w postaci wciągającej historii, a tej często nie udaje się właściwie zarysować w formule dwugodzinnego filmu. Szczęśliwie jednak Zack Snyder tym razem nie będzie musiał walczyć o reżyserską wersję, bo wraz z premierą obrazu na Netflixie, użytkownicy serwisu otrzymają również dostęp do blisko godzinnego materiału dodatkowego, dzięki któremu - według słów samego twórcy -  będą mogli zanurzyć się w świat przedstawiony w filmie.

Tymczasem w główną bohaterkę obrazu, tajemniczą Korę, ma się wcielić Sofia Boutella. Aktorka znana w ostatnich latach przede wszystkim z występu w słynnym “Climax” Gaspara Noe, ale również z “Więźniów Ghostland” Siona Sono, których można nazwać swoistą wariacją na temat fantastycznych superprodukcji. Nawet jeśli scenariusz do tego filmu składa się wyłącznie z odpadków z kina Quentina Tarantino czy Terry Gilliama. Boutella miała już wcześniej okazję do zagrania w filmie akcji. Mowa o “Atomic Blonde”, ale w “Rebel Moon” z pewnością zobaczymy przynajmniej kilka dynamicznych scen walki, widocznych już w zwiastunie do filmu .

rebel moon

Dla artystki, która zaczynała jako tancerka w grupie Madonny, choreografia starć nie powinna jednak stanowić wielkiego problemu i wydaje się, że dość dobrze pasuje ona do roli postaci o nieznanej, ale też z czasem odkrywanej przed widzem historii. Oprócz niej w filmie pojawią się również Donna Bae, która ma tutaj zagrać wojowniczkę-cyborga, jak również Cleopatra Coleman i Jena Malone, której przypadło w udziale odgrywanie wojowniczki-pająka. Pierwsze ujęcia sugerują, że być może serialowy “Wiedźmin” mógł jednak zainspirować twórców do stworzenia postaci tym razem stojącej po dobrej stronie… 

Dość ciekawie prezentuje się również obsada męska. Charlie Hunnama znamy już choćby z serialu “Synowie Anarchii”, ale również z kilku ostatnich filmów Guya Ritchiego, w których pokazał, że dobrze wypada w rolach całkiem sympatycznych barbarzyńców, którzy w razie potrzeby będą potrafili pogruchotać kilka czaszek. Zestawiony z nim Djimon Hounsou sprawdza się idealnie, zwłaszcza w przemowach o niebraniu jeńców. Uwagę, tych co bardziej złośliwych, komentatorów przykuwa obecność Daario Naharisa i to w wersji podwójnej. Tego znanego z “Gry o Tron” bohatera grało bowiem aż dwóch aktorów: Ed Skrein i Michiel Huisman, którzy powinni tutaj walczyć przeciwko sobie. Do współpracy z Zackiem Snyderem powrócił Ray Fisher, znany jako Cyborg z “Ligi Sprawiedliwości”, a w filmie pojawią się również Corey Stoll, Cary Elwes i Alfonso Herrera. Sporą niewiadomą jest z kolei irlandzki aktor Fra Fee, który ma się wcielić w Balisariusa, tyrana rządzącego Imperium.

W przedsięwzięciu wziął udział również sam Anthony Hopkins, który użyczył głosu postaci Jimmy'ego, ostatniego przedstawiciela rasy rycerzy-robotów, służących upadłemu królowi, który ma być ważnym członkiem grupy wojowników zrekrutowanych przez Korę. “Rebel Moon” jest projektem, po którym widać ogromne ambicje wypełnienia luki, która powstała po wyjątkowo kiepsko przyjętym finiszu ostatniej trylogii Star Wars, w momencie gdy kolejna odsłona cyklu znalazła się w martwym punkcie. Budżet dwóch obrazów z serii szacuje się na 166 milionów dolarów, co nie jest ogromną kwotą, zwłaszcza jeśli porównamy ją do pieniędzy wydawanych ostatnio przez Netflixa na widowiska akcji, które - delikatnie mówiąc - nie zyskały wysokich ocen widzów. Ewentualny sukces filmu Snydera może doprowadzić do znaczących przesunięć jeśli chodzi o ten segment rozrywki; sytuacji, w której twórcy ambitnych widowisk fantastycznych zaczną je realizować głównie dla serwisów streamingowych.

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper