Reklama
Gen V (2023)

Gen V (2023) - recenzja, opinia o 1. odcinku serialu [Amazon]. Nastoletnie supki rozrabiają

Piotrek Kamiński | 29.09.2023, 21:18

Marie przypadkiem zamordowała swoich rodziców, kiedy po raz pierwszy objawiły się jej moce. Kilka lat później trafia do specjalnej szkoły dla supków, gdzie będzie uczyła się jak zostać bohaterką albo celebrytką - albo tym i tym. Kadra, na czele z popularnym i raczej bezpośrednim w swoich metodach profesorem Brinkerhoffem, ukrywa coś przed uczniami. Może się okazać, że uczniowie, zamiast o oceny, będą musieli walczyć o przetrwanie.

Mam nadzieję, że kompletnie się mylę, ale nie wydaje ci się, że marka "the Boys" zaczyna powoli zjadać swój własny ogon? Serial szybko zdobył popularność tym jak luźno podchodzi do tematu, że tak powiem, fizycznej przemocy i nagości, będąc przy okazji bezlitosną satyrą na zepsutych, przećpanych, bezkarnych celebrytów i chroniące ich wielkie korporacje. To oczywiście nie koniec tematu, bo prócz tego dochodzi intryga związana z samym istnieniem ludzi obdarzonych mocami i prawdziwą naturą korporacji Vought. Kolejne sezony podnoszą poprzeczkę w kwestii ilości krwi, flaków, piersi i penisów na odcinek, ale generalnie wiemy już kto i dlaczego jest zły i tak naprawdę pozostaje (chyba) tylko się z tym złem skonfrontować. Tak więc teraz, kiedy wychodzi spin-off, właściwie od początku dobrze wiemy, ze szkoła sponsorowana przez Vought nie może być dobrym miejscem. Same postacie może i są całkiem ciekawe, a kilkucentymetrowa dziewczyna wisząca na (relatywnie) gigantycznym penisem na pewno zapada w pamięć, lecz czy to wystarczy, aby serial mógł być nazywany dobrym, aby nie był odtwórczy? Przekonamy się za kilka tygodni...

Dalsza część tekstu pod wideo

Gen V (2023) - recenzja, opinia o 1. odcinku serialu [Amazon]. Kolejna taka sama produkcja dla młodzieży... tak jakby 

Współlokatorki

Początek serialu przypomina każdą inną produkcję dla nastolatków o tematyce szkolnej - główna bohaterka, Marie (Jaz Sinclair) jest odrobinę nieprzystosowana, zalękniona, nie do końca czuje, że pasuje do nowego otoczenia. Szybko zaprzyjaźnia się ze swoją ekstrawertyczną, entuzjastycznie nastawioną do szkoły współlokatorką, Emmą (Lizze Broadway) i wspólnie poznają najbardziej popularne dzieciaki w całej szkole - potrafiącego palic się na zawołanie Golden Boya (Patrick Schwarzenegger), jego dziewczynę, potrafiącą kontrolować ludzi poprzez dotyk Cate (Maddie Phillips), manipulującego metal Andre (Chance Perdomo) oraz osobę imieniem Jordan Li, która może na żądanie... zmienić płeć. Subtelne. Jako dziewczyna (London Thor) wali też z rąk falami energetycznymi, a jako chłopak (Derek Luh) jest bardziej zwinny, czy coś takiego. Z kadry nauczycielskiej w pierwszym odcinku poznajemy wyłącznie wspomnianego już Brinkerhoffa (Clancy Brown) i już sama decyzja castingowa powinna wyraźnie sugerować, że będzie to niejednoznaczna postać. Przynajmniej taką mam nadzieję, bo po finale pierwszego odcinka trudno mieć pewność, a pozostałych dwóch, już dostępnych odcinków jeszcze nie udało mi się obejrzeć.

Oczywiście całkiem szybko okazuje się, ze szkoła ma również swoją mroczną stronę, choć dokładnej natury tego mroku jeszcze nie znamy. Zapowiada się, że dzieciaki będą próbowały ustalić na przestrzeni sezonu co stało się z bratem Golden Boya i jaki związek ma z tym szkoła. Trudno nie odnieść wrażenia, że podstawowa konstrukcja serialu, to taka trochę "Wednesday", tylko zamiast potworów są supermoce. Nawet miks wycofana, czarnowłosa główna bohaterka i jej wesoła, blond współlokatorka się zgadzają. Pierwszy odcinek nie porwał mnie jakoś bardzo w kwestii samej intrygi - wszystko to już było - lecz trzeba przyznać, że scenarzyści mają kilka interesujących pomysłów w temacie głównych bohaterów.

Gen V (2023) - recenzja, opinia o 1. odcinku serialu [Amazon]. Superbohaterowie z potencjałem

Johnny Storm?

Akurat Marie - przynajmniej na razie - nie powala swoją osobowością. Jest raczej mało charakterystyczna, najłatwiej nawiązać z nią jakąś tam nić porozumienia - dla niej też to wszystko jest nowe i dziwne. Reszta głównych bohaterów już od samego początku zdaje się mieć większy potencjał na ciekawy rozwój, komentarz społeczny i inne, grubo ciosane metafory. Taka na przykład Cate potrafi zmniejszyć się do rozmiarów Calineczki, ale nie przychodzi jej to lekko i bezboleśnie. Proces zdaje się zachodzić, kiedy wymiotuje i choć na ten moment zupełnie nie rozumiem dlaczego, bo wydaje się to być niesamowicie dziwny warunek do spełnienia aby moc zadziałała (u całej reszty po prostu rzeczy dzieją się, kiedy ich właściciel tego chce), lecz widać tu wyraźne nawiązanie do bulimii, a więc bardzo prawdziwego problemu, z którym walczyć musi codziennie niezliczona ilość młodzieży na całym świecie. Jest więc spory potencjał na kreatywne rozwinięcie tematu przez pryzmat bycia supkiem (przy okazji: słownik w telefonie cały czas próbuje zmienić mi "supkiem" na "dupkiem", co z jednej strony jest całkiem zabawne, z drugiej zaskakująco trafne a kontekście "the Boys"). Ta sama bohaterka jest też gwiazdą YouTube, co naturalnie wiąże się z falą hejtu, płynącego nieustannie z jakiejś tam części komentarzy pod jej filmikami. Mam jedynie nadzieję, że scenarzyści mają zamiar zrobić z tymi tematami coś interesującego, a nie wrzucają je tylko tak o, żeby pokazać, że wiedzą o ich istnieniu.

Reszta bohaterów też zapowiada się całkiem ciekawie, choć może nie aż tak, jak Cate. Taki na przykład Andre ma ojca pracującego w Vought, co z jednej strony może być podstawą do rozmowy o szalejącym wszędzie na świecie nepotyzmie, z drugiej pokazywać jak niektórzy rodzice lekko rozporządzają życiem swoich dzieci, byle tylko zdobyć tę cudowną, cieplutką sławę (i bogactwo i łatwy dostęp do narkotyków). Potencjał zdecydowanie jest. Byle tylko nie skończyło się na samych żartach w stylu sceny "seksu" z pierwszego odcinka i ekstremalnej brutalności, byle tylko zaskoczyć czymś widza.

Efekty wizualne prezentują poziom, do którego przyzwyczaiła nas już główna seria. Kiedy Golden Boy zamienia się w kopię Ludzkiej Pochodni z Fantastycznej Czwórki, ogień przyjemnie tańczy na jego ciele, urwane ręce mają wyraźnie zaznaczone włókna mięśni i pęknięte kości, krew odznacza się głębokim, karmazynowym kolorem, a kiedy w trakcie walki jedna z postaci zostaje wrzucona w metalowo-szklane barierki, te całkiem naturalnie poddają się prawom grawitacji. Jest dobrze. Ścieżka dźwiękowa na razie nie zaimponowała mi niczym szczególnym, jest raczej użytkowo, tak samo jak w przypadku doboru kadrów i oświetlenia. Solidna, rzemieślnicza robota, ale nic ponad to. Mimo lekkiego narzekania, nawet ciekawi mnie, co dalej, jako że po pierwszym odcinku następny może iść w zasadzie w dowolnym kierunku. Tak więc wstępnie powiedziałbym, że dostaliśmy niezły serial, a czy dalej będzie lepiej, czy gorzej, przekonamy się trzeciego listopada, kiedy na Amazon Prime wskoczy ostatni, ósmy odcinek tego sezonu.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper