Sezon ogórkowy był zaskakująco dobry! Najlepsze premiery minionych miesięcy 2023
Sezon ogórkowy to, zgodnie z definicją słownika języka polskiego PWN, „okres letniego zastoju w życiu kulturalnym”. I choć jest to pojęcie dość umowne, a pewnie wiele osób przypisuje mu swoje własne znaczenie, to faktem jest, że rzeczywiście ma poparcie w rzeczywistości. Rzeczony czas to zdecydowanie najmniej urodzajny moment w popkulturze. Niewiele jest wtedy blockbusterów w kinach, mocnych seriali i głośnych debiutów gier AAA.
Właściwie sprawdza się to rokrocznie i trudno cofnąć się w czasie, aby znaleźć jakiś moment, w którym było inaczej. Niemniej, niekiedy jest lepiej, a innym razem po prostu gorzej. Z wahaniami rzeczywiście mamy do czynienia, a tak się składa, że w 2023 mogliśmy mówić o takim przypadku, w którym było naprawdę nieźle. Choć bowiem nie byliśmy zalewani debiutami, a bieżąca jesień pokazuje, czym jest fala nowości, to… Trudno było narzekać.
Na poparcie swoich słów chciałbym zaprezentować Wam dziesięć gier, które debiutowały w okresie letnim tego roku. Wszystkie wymienione poniżej pozycje ukazały się między 21 czerwca, a 23 września. I choć oczywiście dałoby się wybrać inne, to pozwoliłem sobie postawić na te, które moim zdaniem cieszyły się największym zainteresowaniem - niezależnie od tego, czy się udały, czy też nie. Tak więc, nie przedłużając, przejdźmy do rzeczy!
Payday 3 (21 września)
Zaczniemy od premier, które miały miejsce najbliżej nas, a skończymy na czerwcowym debiucie. I nie można wystartować inaczej, niż od produkcji, która w zasadzie na „okres ogórkowy” załapała się niemal rzutem na taśmę. Payday 3 wywołał spore zamieszanie, a sprzedażowo zrobił naprawdę niezłe liczby. Niestety sama oferowana jakość pozostawiła dużo do życzenia, a w recenzjach możemy czytać o masie błędów, wpadek i regresie względem Payday 2.
Resident Evil 4: Separate Ways (21 września)
Mam wrażenie, że Resident Evil nie może przestać wygrywać - parafrazując popularny tekst. Niemal każda kolejna odsłona - niezależnie od tego, czy mówimy o nowych częściach, czy o odświeżeniach klasyków, spotyka się ze świetnym odbiorem graczy i krytyków. Jeśli mieliście obawy, czy w przypadku fabularnego rozszerzenia będzie podobnie, to możecie je schować do kieszeni! Capcom znowu zapodał nam coś, od czego trudno się oderwać od początku, aż do końca.
Lies of P (19 września)
Ten przypadek jest bardzo ciekawy, albowiem na samą grę ząbki ostrzyło sobie bardzo wiele osób. W końcu mówimy o wyjątkowo brutalnym soulslike’u, który pod względem fabularnym i samego klimatu oferuje coś niewątpliwie wyjątkowego i odświeżającego. Niestety obraz przed premierą był lepszy, niż tuż po niej. Wyczekujący „brutalnego Pinokia” zgodnie twierdzą, że najgorszym elementem gry jest balans, a to duża ujma dla przedstawiciela takiego gatunku.
Mortal Kombat 1 (19 września)
Dla wielu osób „Mortal Kombat” to marka, która jest niemal synonimem bijatyk. A pomimo naprawdę wielu lat na rynku, seria wciąż ma sporo do zaoferowania. Twórcy ponownie zaserwowali nam reset i przygotowali odnowione uniwersum, które zachęca, aby je zgłębiać i poznawać. Kilka odświeżonych trybów, dopieszczone elementy starć i brutalność najwyższego stopnia. Bardzo trudno się do czegoś przyczepić. Mocna premiera.
The Crew Motorfest (14 września)
Podobnież mocny debiut zaliczyła najnowsza część wyścigów spod szyldu The Crew. Choć przed debiutem pojawiało się sporo obaw, to - niemal odwrotnie do Lies of P - premiera szybko je zdmuchnęła. Model jazdy okazał się świetny, a umiejscowienie akcji na Hawajach było strzałem w dziesiątkę. Śmiganie furą po tak pięknych terenach jest frajdą samą w sobie, a liczne zadania jasno pokazują, że trudno się tu nudzić.
Starfield (6 września)
Dla wielu osób Starfield od Bethesdy był największą premierą tego roku. Niewątpliwie jest także tą najbardziej angażującą, jaka miała miejsce za pośrednictwem usługi Xbox Game Pass. I niezależnie od tego, czy przytłoczył Was rozmiar kosmicznej przygody, czy idealnie trafił w Wasze zapotrzebowanie na coś bardzo angażującego pod względem lore, trzeba przyznać, że deweloperzy odwalili tu kawał dobrej roboty.
Baldur’s Gate 3 (3 sierpnia)
Czy był to najbardziej wyczekiwany RPG 2023? Cóż, jeśli mowa o takich, które nawiązują do klasyki, to prawdopodobnie tak. I nawet pomimo tego, że sporo osób bawiło się w tym świecie jeszcze na długo przed premierą, przy okazji Wczesnego Dostępu, to debiut wywołał spore zamieszaniu i przyciągnął ogromne - wręcz rekordowe - liczby graczy. Zawartości jednak nie brakuje, więc można odtrąbić sukces.
Remnant II (25 lipca)
Kolejny tytuł w zestawieniu, po którym obiecywano sobie dużo, a ostatecznie trzeba było pogodzić się z faktem, że pod wieloma względami po prostu nie udało się twórcom osiągnąć tego, do czego dążono. Nie jest to na pewno zła gra, ale liczne recenzje zaznaczają, że całość kuleje w kwestii optymalizacji. W naszym kraju innym zarzutem był natomiast brak polskiej wersji językowej, więc ogólnie rzecz biorąc, nie możemy mówić u nas o hicie.
Jagged Alliance 3 (14 lipca)
Fani tej serii turowych gier strategicznych musieli mieć w sobie naprawdę spore pokłady cierpliwości. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że byli w stanie wytrzymać 24 lata przerwy między premierą JA2, a JA3?! Niemniej, ostatecznie Haemimont Games nie wydało kontynuacji idealnej, ale wystarczająco dobrą, aby zaspokoić głód wielbicieli. To jeden z tych tytułów, które gdy już wciągną, to nie dadzą spokoju przez dziesiątki godzin.
Final Fantasy XVI (22 czerwca)
Zaczęliśmy naszą wyliczankę od produkcji, która rzutem na taśmę załapała się na lato i skończymy taką samą - jednak w tym przypadku bliżej wiosny. Debiut FF XVI był prawdziwym świętem dla wszystkich zakochanych w japońskich pozycjach RPG i była to celebracja co najmniej udana. Wybitnie duży świat, znakomicie napisana fabuła i ciekawe odświeżenie systemu walki - wszystko to sprawiło, że wielu graczy spędziło przy tej pozycji niemal całe lato. Nic dziwnego!
Przeczytaj również
Komentarze (39)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych